Kosztuje ok. 100 tys. zł, technologia jego produkcji pochodzi z Chin i jest nowoczesnym implantem ślimakowym. Z tej racji, że zaprogramowano go do przetwarzania języka chińskiego, ma szansę też lepiej przetwarzać polskie dźwięki.
Implanty ślimakowe wstawia się osobom, które skarżą się na utratę słuchu. Rynek takich urządzeń w Europie jest dość duży. Z tym, że ich procesory są zaprogramowane tak, by przetwarzały dźwięki głównie z zakresu języka angielskiego. Z punktu widzenia polskiego użytkownika ogranicza to wszystkie te „dźwięczne” głoski.
W grudniu 2016 r. w Klinice Otolaryngologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku odbyła się operacja wszczepienia chińskiego implantu. Sam zabieg był rutynowy i nie różnił się niczym od innych tego typu. Producentem urządzenia jest firma Nurotron Biotechnology Inc. z Kalifornii (USA). Jednak sama technologia to dzieło chińskich naukowców z Uniwersytetu w Pekinie. Operację wykonał prof. Marek Rogowski, szef kliniki. Asystowali mu dwaj specjaliści z zagranicy: prof. Juan A. Chiossone Kerdel z Kliniki Otolaryngologii Uniwersytetu w Caracas i równocześnie medyczny konsultant firmy Nurotron Biotechnology oraz Chen Tian z Irvine w USA, inżynier tej firmy. Implant został przekazany klinice bezpłatnie, za operację jego wszczepienia zapłacił NFZ.
- To druga operacja wszczepienia takiego implantu w Europie. Pierwsza przed kilkunastoma dniami odbyła się w Hiszpanii - mówił tuż po zabiegu prof. Rogowski. Nie ukrywa, że bardzo liczy na dalszą naukową współpracę z azjatyckim partnerem.
Po miesiącu, kiedy wygoiła się rana po operacji, implant został uruchomiony. 54-letnia pacjentka zaczęła słyszeć dźwięki. Po chwili zażartowała, że już nie będzie mogła tłumaczyć się mężowi, że go nie słyszy. Jak dodał prof. Rogowski, by kobieta mogła w pełni cieszyć się z możliwości implantu, potrzebuje jeszcze kilkumiesięcznej rehabilitacji.
Implant ślimakowy znajduje szczególne zastosowanie u pacjentów z zachowanymi resztkami słuchu. Wszczepia się go, aby zastąpić niesprawny receptor słuchu mieszczący się w części ucha wewnętrznego, zwanej ślimakiem. To urządzenie składa się z elementu implantowanego w obrębie kości skroniowej. Od tej części do ślimaka odchodzi wiązka miniaturowych elektrod, których zakończenia stymulują poszczególne grupy włókien nerwu słuchowego. Za uchem zakłada się część zewnętrzną systemu, tzw. procesor mowy. Do niego docierają wszystkie dźwięki z otoczenia. Są odpowiednio kodowane, a następnie drogą fal radiowych przez skórę przekazywane do wszczepionego elementu wewnętrznego, w którym powstają impulsy elektryczne. Impulsy te bezpośrednio stymulują zakończenia nerwu słuchowego, a mózg odbiera je jako naturalny dźwięk.
W Klinice Otolaryngologii UMB już od 10 lat realizowany jest program wszczepiania implantów słuchowych - wszczepialnych urządzeń poprawiających, bądź przywracających słuch chorym z zaburzeniami słuchu. W tym okresie z takiej możliwości skorzystało już 155 osób (w tym 85 implantów ślimakowych). Rocznie w białostockim szpitalu klinicznym wszczepia się 10 implantów słuchowych. Można takich operacji wykonać dwa razy więcej, ale ograniczeniem jest finansowanie zabiegów przez NFZ.
km, bdc