Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo za ile i nie wiadomo kto za to zapłaci - w Białymstoku ma powstać centrum nauki wzorowane na stołecznym Centrum Nauki „Kopernik”. Plan jest taki: ma powstać jednostka, która z jednej strony będzie promować naukę, z drugiej zaś zgromadzi w sobie setki jeśli nie tysiące młodych osób
19 maja spiritus movens przedsięwzięcia - prof. Barbara Kudrycka - zorganizowała konferencję, na której podpisano porozumienie w sprawie powołania Podlaskiego Centrum Nauki. Jego sygnatariuszami - prócz ex minister nauki - zostali rektorzy trzech największych białostockich uczelni UMB, PB i UwB (UMB reprezentował rektor prof. Jacek Nikliński), dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży oraz prezes Fundacji Edukacji i Nauki w Białymstoku.
Idea działania centrum? Prezentacja najciekawszych zagadnień naukowych w interesującej formie i pobudzanie kreatywności wśród zwiedzających. W odróżnieniu od warszawskiego „Kopernika”, w którym nauka miesza się z zabawą, nasz ma uwzględniać specyfikę regionu i jego atrakcyjność przyrodniczą.
- Chcemy prezentować walory Podlasia i jego różnorodność. Na pewno musi być ta nauka pokazana przystępnie i tu liczymy na nowoczesne techniki. Niewątpliwie takiego miejsca popularyzacji nauki i wiedzy w regionie brakuje. Połączenie nauki z techniką pozwoli tę młodzież zainteresować i wprowadzić w unikalny przyrodniczy świat - tłumaczył podczas spotkania prof. Rafał Kowalczyk, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.
Gorzej było, kiedy dziennikarze zaczęli wypytywać o szczegóły przedsięwzięcia. Koszt? Nieznany. Szacunkowo ok. 50-100 mln zł. Kto wyłoży taką kwotę? Prawdopodobnie Unia Europejska. Najpierw jednak trzeba złożyć stosowne projekty w konkursach, które jeszcze nie zostały ogłoszone. Termin? Może za trzy lata. Jednak realnie patrząc jest on nie do dotrzymania. Lokalizacja? Pofabryczny XIX-wieczny kompleks włókienniczy (przy ul. Częstochowskiej) należący dawniej do Wolfa Zilberblatta i Chany Marejn. Obecnie bardzo zaniedbany i wymagający gruntownego remontu, budynek należy w części do miasta, jednak jego przedstawiciela przy podpisaniu porozumienia nie było (ten sam obiekt wcześniej przymierzany był do muzeum mody).
bdc