Najważniejsza organizacja skupiająca muzealników - Stowarzyszenie Muzealników Polskich - obradowała w Pałacu Branickich. Gospodarzami spotkania byli Muzeum Historii Medycyny i Farmacji UMB oraz podlaski oddział SMP.
Dr Magdalena Grassman: - Odwiedzający muzea już nie chcą historii w gablocie i filcowych kapci. Domagają się angażujących tematów, które ich wciągną |
Celem zjazdu (17 stycznia) było zastanowienie się nad tym, jak mają działać w Polsce te przybytki kultury. A wbrew powszechnej opinii przyszłość rysuje się całkiem nieźle, choć kłopotów też nie brakuje (zbyt małe fundusze na działalność).
Jak zauważył prezes SMP Michał Niezabitowski, wciąż panuje pogląd, że do muzeów nikt nie przychodzi. - W 2012 r. w Polsce - według danych GUS - odwiedziły je 23 mln osób. To więcej niż kina, teatry, czy domy kultury. Jesteśmy największą częścią przemysłu czasu wolnego - powiedział „Medykowi” prezes Niezabitowski (nie ma jeszcze pełnych danych za 2013 r., a z tych szacunkowych wynika, że odwiedzających będzie jeszcze więcej).
Muzealnicy nie mogą jednak spocząć na laurach. Czeka ich wielka zmiana mentalności. Jak tłumaczy prezes Niezabitowski, jeszcze do niedawna uczono ich bycia strażnikami historii i obrońcami eksponatów. Ich praca skupiała się głównie na chowaniu przed światem największych skarbów oraz utrudnianiem dostępu do nich. To zaszłość historyczna związana z niszczeniem czy rozkradaniem zbiorów przy okazji różnych konfliktów zbrojnych czy zmian ustrojowych w kraju.
- Muzealnik z obrońcy genetycznego, musi przejść do ataku. Ma być jak Robert Lewandowski - dodaje prezes.
Obecnym trendem jest tworzenie wystaw, które są rodzajem opowieści z kluczem fabularnym. Porywających odbiorcę w podróż po historii, którą można odczuwać różnymi zmysłami. Dodatkowym magnesem są obecnie różne interaktywne elementy (kierunek ten wyznaczyło Muzeum Powstania Warszawskiego).
Potwierdza to też dr Magdalena Grassmann, kierownik Muzeum Historii Medycyny i Farmacji UMB. Frekwencja nie jest problemem. Jej zdaniem odwiedzający stają się teraz coraz bardziej wymagający.
- Oni już nie chcą historii w gablocie i filcowych kapci. Domagają się angażujących tematów, które ich wciągną, stworzą z nich aktywnego uczestnika tej opowieści - tłumaczy dr Grassmann.
Co więcej, zdaniem dr Grassmann, muzea nie mogą się zamykać przed zmieniającym się światem i ograniczać tylko do działalności wystawienniczej. Mają być miejscem, w którym spotykają się ludzie. W swojej przestrzeni muszą znaleźć miejsce dla różnych inicjatyw. Muzeum UMB było już salą kinową (w ramach festiwalu Żubroffka), czy miejscem warsztatów animacji filmowej. Efekt? Tłumy zwiedzających. W 2013 r. odwiedziło je 18 tys. osób. Od początku działalności (czerwiec 2011 r.) już 37 tys., z czego 4 tys. to uczestnicy różnych zajęć warsztatowych w muzealnym laboratorium.
Bdc