W wakacje można pojechać nad ciepłe morze, choćby do Włoch. Albo do tych samych Włoch pojechać na ciekawy staż studencki, a jednocześnie też poleniuchować sobie na plaży.
Piotr Fiedorczuk, student VI roku kierunku lekarskiego, w wakacje 2018 roku uczestniczył w miesięcznym stażu w szpitalu w Mesynie (Włochy), współfinansowanym ze środków projektu pn. „Wzmocnienie praktycznych kompetencji studentów kierunku lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku” (POWER).
Michał Pawłowski: Czego można się nauczyć podczas takiego stażu, jak on wygląda?
Piotr Fiedorczuk: - Pojechałem do Mesyny, na północnym wschodzie Sycylii. Początkowo planowałem staż na ginekologii, koniec końców wylądowałem na neurochirurgii. Pojechałem tam z koleżanką z roku, co było dobre, ponieważ jadąc za granicę dobrze jest mieć drugą osobę, z którą jest zwyczajnie wszystko łatwiej zorganizować i raźniej podróżować.
Taki wyjazd należałoby rozpatrywać przez parę aspektów. Pierwszy i główny to aspekt medyczny. Na pewno robił wrażenie sprzęt, jakim posługiwali się tam lekarze. Sprzęt na neurochirurgii, czy to neuronawigacja, czy narzędzia chirurgiczne czy mikroskop, był zaawansowany technologicznie. Była to jednak dla nas duża wartość móc zobaczyć taki sprzęt w akcji, np. O-arm, czyli urządzenie do robienia badań obrazowych podczas zabiegu operacyjnego. Dopiero tam tak naprawdę można było zobaczyć, jak nowoczesna technologia wspomaga pracę lekarza, kiedy może on zobaczyć każdy skrawek pacjenta na monitorze, w trzech wymiarach i to z dokładnością do dziesiętnych części milimetra.
A sam szpital w Mesynie jest ogromny, położony na wielkiej skarpie góruje nad innymi budynkami. W sensie dosłownym mieliśmy więc do pracy pod górkę. Obiekt składa się z kilkunastu budynków, łącznie z kościołem, internatem studenckim, dwoma stołówkami. Neurochirurgia zajmuje piętro.
Czy mógł Pan uczestniczyć w zabiegach, w których wykorzystywany był taki sprzęt?
- Tak. Takie zabiegi odbywały się prawie codziennie, czasami nawet dwa lub trzy dziennie. Cały zespół lekarski liczył około 20 osób, więc często te procedury odbywały się w tym samym czasie. Dzięki temu mogliśmy sobie wybrać: czy chcemy zobaczyć zabieg na kręgosłupie, czy może ekstrakcję guza. Mogliśmy sami decydować i wybieraliśmy ten, który wydawał nam się ciekawszy. Praktycznie codziennie mieliśmy możliwość uczestniczenia w zabiegu, a kilkakrotnie mieliśmy możliwość asysty. Zwłaszcza prof. Antonino Germano chciał, byśmy z tego stażu wynieśli jak najwięcej.
Od samego początku celowaliśmy w zabiegowy oddział. Na Sycylii język włoski nieco się różni od standardowego, więc nie moglibyśmy mieć żadnej interakcji z pacjentami. Dlatego zabiegowe specjalizacje są lepszą opcją na wyjazd wakacyjny dla studenta, ponieważ język robienia czegoś rękoma jest uniwersalny.
Dodatkowym plusem było na pewno podejście lekarzy do nas. Zależało im, żebyśmy się czuli jak najlepiej, jak najwięcej zobaczyli, jak najwięcej zrobili sami. Zmienialiśmy opatrunki, zachęcano nas, żebyśmy interesowali się losem pacjenta po tym jak byliśmy na jego zabiegu, czyli typowy follow-up: „Czy widzieliście pacjenta? Obejrzyjmy jego wyniki, tomografię.” Autentycznie wszystko nam tłumaczono i wyjaśniano, mimo iż widać było, jak dużo pracy mają lekarze.
Jak długo zajmuje zorganizowanie stażu, od momentu wyboru instytucji przyjmującej do momentu zebrania wszystkich niezbędnych dokumentów?
- To czas około jednego do półtora miesiąca. Dużo zależy od tego, jakie uczelnie w danych krajach mają własne wewnętrzne dokumenty, których potrzebują. Jeśli wszystko się zgadza, to wtedy jest to kwestia podpisu naszego, podpisu dziekana i wysłania dokumentów do miejsca, gdzie chce się jechać.
Jak wygląda kwestia zakwaterowania?
- Wynajęliśmy mieszkanie, które było niedaleko szpitala, co znacznie obniża koszty pobytu. Bilety komunikacji miejskiej są dużo droższe niż w Polsce. Mieszkanie, które znaleźliśmy, udało nam się wynająć na miesiąc przed stażem przez grupę na Facebooku. Miałem dużą pomoc od kolegów z Włoch, którzy napisali za mnie ogłoszenie. Specjalną nagrodę powinni otrzymać jednak twórcy narzędzia Google Translator, które tłumaczyło mi wszystkie znalezione ogłoszenia: co, gdzie, jak, ile, kiedy. Przez miesiąc pomiędzy znalezieniem stancji, a naszym przyjazdem praktycznie co kilka dni rozmawiałem na WhattsApp’ie po włosku z gospodynią, do której jechaliśmy. Miała mnóstwo pytań, podobnie jak ja. Warto jednak ustalić wszystkie szczegóły przed przyjazdem, warto być też troszkę wybrednym. Dobre przygotowanie pozwala uniknąć wielu niespodzianek na miejscu.
Mieszkania radziłbym szukać wcześniej niż miesiąc przed stażem, zwłaszcza że jest pewna niechęć do wynajmowania mieszkania na tak krótki okres. Wynajmując studentom mieszkanie blisko szpitala, właściciele nastawieni są na wynajem całoroczny. Dlatego dwóch rzeczy - mieszkania i biletu lotniczego - najlepiej szukać jak najwcześniej, jak tylko będzie potwierdzony wyjazd.
Jeśli chodzi o przebieg stażu, czy ma Pan jakieś praktyczne rady, żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas?
- Przede wszystkim nie należy bać się zadawania pytań, czy też próśb o wykonanie jakiejś czynności. Mamy tylko miesiąc na zobaczenie jak najwięcej w danym szpitalu, czy kraju. Warto mieć postawę aktywną, zahaczającą wręcz o nachalność, to będzie procentowało. W pewnym momencie nie trzeba będzie już pytać i prosić, tylko lekarze z przyzwyczajenia będą nam dawać ciekawe zajęcie, którego nigdy pewnie nie mielibyśmy okazji wykonać na studiach.
Jakie wsparcie otrzymaliście ze strony UMB?
- Projekt pozwala wybrać kraj, szpital i oddział, do którego chcemy pojechać na staż. Warto jednak dowiedzieć się w dziale spraw studenckich, z jakimi instytucjami uczelnia ma umowy, ponieważ wcześniejszy kontakt międzyinstytucjonalny zdecydowanie ułatwia nawiązanie współpracy. W moim przypadku uczelnia zrobiła 90 proc. pracy organizacyjnej. Bez tego by się nie udało.
Staż to tylko nauka, czy jest możliwość turystycznego zwiedzania okolicy?
- Nie sposób cały czas siedzieć w szpitalu kiedy jedzie się w okresie wakacyjnym, a wokół są palmy i słońce świeci. Nam udało się zwiedzić północną i wschodnią część wyspy, wszystkie najpiękniejsze miasta: Palermo, Katanię, Taorminę i Syrakuzy.
Jaka była największa trudność związana ze stażem?
- Najtrudniejsze w kwestii medycznej było zrozumienie, o czym mówią lekarze na odprawach: dwudziestu krzyczących na siebie Włochów, z przeraźliwą gestykulacją, której nie widziałem wcześniej w życiu. To było zjawisko dość ciekawe i pilnowanie tego, o czym oni mówią było faktycznie trudne.
Na początku trudne było również przestawienie się na tryb życia panujący w danym kraju. Np. kiedy jest sjesta, całe życie przestaje istnieć, zamykają się sklepy, znika wszelka aktywność. Jeżeli ktoś jest przyzwyczajony, że zje obiad, a potem wyjdzie gdzieś coś pozwiedzać, musi się liczyć z dużym rozczarowaniem.
Najtrudniejsze w kwestii organizacyjnej było zdecydowanie się na konkretny oddział szpitala. Poza tym ważne jest też znalezienie dobrego mieszkania i dogadanie wszystkich szczegółów, żeby nie było niespodzianek.
Rozmawiał Michał Pawłowski, Dział Projektów Pomocowych UMB