Naczelna Izba Lekarska pracuje nad nowymi programami dotyczącymi specjalizacji. W niektórych dziedzinach medycyny tworzy się luka pokoleniowa i będzie brakować specjalistów.
Katarzyna Malinowska-Olczyk: Jeszcze kilka lat temu medycyna rodzinna była tą specjalizacją, której nikt nie wybierał. A teraz chętnych jest trzy razy więcej niż miejsc. Co się takiego stało?
Prof. Janusz Kłoczko, wieloletni prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku, obecnie przewodniczący komisji ds. kształcenia w Naczelnej Izbie Lekarskiej: - Wydaje mi się, że znacząco poprawiła się sytuacja ekonomiczna lekarzy rodzinnych. Porozumienie lekarzy rodzinnych skutecznie walczy z NFZ i jest w stanie wywalczyć dobre warunki finansowe. I tym można wytłumaczyć to, co się dzieje.
Młodzi lekarze przytaczają wiele argumentów za medycyną rodzinną: praca od poniedziałku do piątku, bez dyżurów, wolne weekendy, a zarobki wyższe niż w szpitalu.
- No ale tak było zawsze z medycyną rodzinną, nawet kilka lat temu. A mimo to nikt nie wybierał tej specjalizacji. Tu niewątpliwie zadziałał czynnik finansowy.
Są jednak inne specjalności, na które od lat nie ma chętnych. Starsi lekarze odchodzą na emeryturę, nowych nie ma, powstaje tzw. dziura pokoleniowa. Czy izba lekarska widzi ten problem? Za moment nie będzie nas miał kto leczyć?
- Izba lekarska widzi ten problem. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem nowych programów specjalizacji. Ma to związek z nowymi przepisami ministerialnymi. W MZ trwają prace nad ograniczeniem ilości specjalizacji (w Polsce 79 specjalizacji lekarskich i 6 specjalizacji dentystycznych, w UE wszystkich mniej niż 60 - red.) Mamy ich znacznie więcej niż większość krajów europejskich. Być może to poprawi sytuacje. Zawsze tak było, że pewne specjalności cieszyły się większym powodzeniem, a inne mniejszym. Być może teraz, kiedy na rynku brakuje lekarzy, problem ten bardziej się uwidocznił. Zawsze młodzi lekarze oceniali daną specjalizację pod kątem uciążliwości i możliwościami późniejszego zarobkowania. Są dziedziny ciężkie np.: chirurgia, onkologia czy hematologia. Te specjalizacje wiążą się z dużą odpowiedzialnością, obciążeniem zarówno psychicznym, jak i fizycznym, koniecznością pełnienia dyżurów. I niekoniecznie płaca odpowiada ciężkości pracy w tych specjalnościach. I ja w swojej klinice mam co roku problem z nowymi rezydentami - do Kliniki Hematologii (prof. Kłoczko kieruje tą kliniką - red.), bo nie chcą pracować w mojej klinice. Ogólnie trend jest taki, że młodzi lekarze wolą wybrać tzw. lżejsze dziedziny oraz takie, po których można będzie potem otworzyć prywatną praktykę. Od zawsze dużo chętnych było np. na okulistykę czy dermatologię.
Są jednak specjalizacje, które wydają się atrakcyjne, a mimo to lekarze nie decydują się na nie. Pytani dlaczego, mówią, że właściwie nie znają tej specjalizacji. Staż obejmuje tylko kilka oddziałów, a specjalizacji jest bardzo dużo. Czy może warto -wzorem np. śląskiej izby lekarskiej - organizować takie spotkania dla stażystów. Tam mogliby poznać kulisy codziennej pracy rezydenta danej dziedziny, program specjalizacyjny, także pojawiające się problemy i trudności. Mogliby o wszystko zapytać, i nie odbywałoby się to pocztą pantoflową.
- Nie słyszałem o takim pomyśle. W Białymstoku nic takiego się nie odbywa. Izba oczywiście przeprowadza szkolenia dotyczące wszystkich rezydentów, ale nie robi tego pod kątem zapoznania ze specjalizacjami. Już bardziej temu może służyć staż, który pozwala poznać bezpośrednio różne dziedziny medycyny. Choć nie wszystkie. Większość, idąc na medycynę, zakłada, że będzie pracować z pacjentem. A np. w przypadku patomorfologii tego nie ma. Tutaj jedynie ekwiwalent pieniężny mógłby zachęcić do wyboru tej specjalizacji. Na pewno też propagowanie danej specjalności też mogłoby pomóc.
No właśnie - zarówno przy przyjęciach na studia, w czasie trwania studiów, ani po ich ukończeniu nikt nie sprawdza predyspozycji młodego medyka. Czy umie rozmawiać z drugim człowiekiem? Czy ma zdolności manualne? Może potrzebne jest w tym systemie jakieś doradztwo zawodowe?
- Umiejętności rozmowy z pacjentem, jego badania, student powinien nauczyć się na studiach.
Ale nie zawsze tak jest. Pewnych rzeczy nie można się nauczyć, z pewnymi predyspozycjami trzeba się urodzić...
- Być może potrzebna byłaby taka fachowa poradnia psychologiczna. Każdy student przed ukończeniem studiów mógłby odbyć rozmowę ukierunkowującą. Trudno żeby się spotykać z różnymi specjalistami. Oni też nie zawsze mają czas na takie spotkania. A jak wspomniałem są dziedziny, w których kontakt nie jest potrzebny. Z drugiej strony zawsze zostaje możliwość zmiany specjalizacji, już w trakcie szkolenia. Obecnie NIL wspólnie z Ministerstwem Zdrowia pracuje nad zmianami w kształceniu podyplomowym lekarzy i lekarzy dentystów. Młodzi lekarze również w to bardzo mocno się angażują. Wierzę, że te zmiany poprawią sytuację.
Rozmawiała Katarzyna Malinowska-Olczyk