Nowy Jork, Manhattan. Na trzeci zjazd absolwentów białostockiej Akademii Medycznej, dziś Uniwersytetu Medycznego, przybyło ze Stanów Zjednoczonych i Kanady blisko 70 osób, mieszkających w Ameryce Północnej.
Pierwszy zjazd odbył się w Waszyngtonie, drugi w Chicago. Na ostatni jednak, trwający od 4 do 6 października, przyjechała do Nowego Jorku rekordowa liczba uczestników.
Trzydniowe spotkanie rozpoczęło się w gościnnych progach Konsulatu Generalnego RP. Mieści się on na Manhattanie, w zabytkowej ponad stuletniej rezydencji De Lamar przy Madison Avenue i 37 ulicy.
Jest czym się chwalić
Zebranych powitała konsul generalna Ewa Junczyk-Ziemecka. Przyznała, że po raz pierwszy w progach konsulatu spotykają się absolwenci polskiej uczelni medycznej. I to w tak licznym gronie. Potem wykład o tym, co dało uczelni otrzymanie tytułu KNOW (Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego), wygłosił rektor UMB prof. Jacek Nikliński.
- W ramach KNOW mogliśmy uruchomić studia doktoranckie - mówił. - To przedsięwzięcie unikalne w skali Europy. Studia te, prowadzone w języku angielskim, pozwolą nam na wykształcenie nowoczesnej generacji naukowców, potrafiących połączyć wiedzę z dwóch dziedzin: medycyny i nauk ścisłych - statystyki. Mam dla państwa jeszcze informację dosłownie sprzed chwili. W ostatniej ewaluacji jednostek naukowych prowadzonych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wszystkie trzy wydziały UMB otrzymały ocenę A, zaś Wydział Farmacji został oceniony najwyżej w Polsce i otrzymał ocenę A+.
Rektor przedstawił obecną sytuację uczelni i kierunki, w których w najbliższych latach będzie się rozwijać. Zaprezentował też najważniejsze inwestycje, które teraz uniwersytet prowadzi.
Po rektorze Niklińskim głos zabrał Włodzimierz Kusak, przewodniczący białostockiej Rady Miasta. Pokazując zdjęcia opowiadał, jak bardzo Białystok zmieniał się w ostatnich latach.
Statuetka dla profesora Konarzewskiego
Część oficjalną zakończyło wystąpienie dra Włodzimierza Łopaczyńskiego, który zdał zebranym sprawozdanie z działalności stowarzyszenia absolwentów białostockiej uczelni medycznej. W tej części padło kilka miłych słów pod adresem „Medyka”:
- Bardzo życzliwie wspiera nasze działania „Medyk Białostocki”, który prezentuje sylwetki absolwentów, także tych zamieszkałych w Ameryce Północnej.
Podczas nieoficjalnej już części zjazdu, przy lampce wina, wspominano studia na uczelni, wykładowców. Uczestnicy rozmawiali też o tym, jak im się żyje w różnych stanach USA.
Drugiego dnia absolwenci spotkali się w siedzibie Fundacji Kościuszkowskiej, również na Manhattanie.
- Nie wiem, czy wiecie, ale studiowaliście na uczelni, która obecnie jest najlepszą uczelnią medyczną w kraju - mówił pochodzący z Białegostoku prof. Marek Konarzewski z Wydziału Dyplomacji Publicznej, Nauki, Edukacji i Technologii Ambasady RP w Waszyngtonie, nawiązując do oceny ewaluacyjnej, jaką ostatnio otrzymała uczelnia. Przyznał również, że stowarzyszenie absolwentów białostockiego uniwersytetu medycznego jest najprężniej działającym ze wszystkich polskich organizacji skupiających absolwentów, które funkcjonują w USA.
- Istnieją wprawdzie północnoamerykańskie stowarzyszenia absolwentów: Uniwersytetu Medycznego im. Marcinkiewicza w Poznaniu, Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Warszawskiego - mówił prof. Konarzewski. - Ale ich członkowie nie spotykają się regularnie i przynajmniej na razie, zbyt intensywnie nie działają.
Przyznał, że jego uczestnictwo w tegorocznym zjeździe to pożegnanie - po czterech latach pracy na placówce dyplomatycznej wraca do Polski. Po jego wyjeździe opiekę nad stowarzyszeniem przejmie dr Grażyna Żebrowska. Dr Łopaczyński nie ma wątpliwości, że tylko dzięki życzliwości i wsparciu prof. Konarzewskiego stowarzyszenie udało się stworzyć. W dowód wdzięczności wręczył mu pamiątkową kryształową statuetkę, na której znalazły się słowa: „Profesorowi Markowi Konarzewskiemu w podziękowaniu za wybitną pomoc w założeniu oraz owocną współpracę - Grupa Inicjatywna Stowarzyszenia”.
Polsko-amerykańskie badania
Potem za mównicą miejsce zajął prof. Jarosław Krejza, absolwent UMB, obecnie wiceprezes i dyrektor badań klinicznych Departamentu Radiologii Diagnostycznej i Medycyny Nuklearnej University of Maryland Medical Centerw Baltimore. Przyznał, że zamierza współpracować z Białymstokiem.
- Kupiłem budynek dawnej szkoły przy ul. Świętojańskiej, naprzeciw I Urzędu Skarbowego - opowiadał o swoich planach. - Chcę go przebudować, rozbudować i stworzyć tam prywatne Centrum Badań Klinicznych. Chciałbym wykorzystać obecność kadry świetnie wykształconej przez UMB, a także swoje amerykańskie kontakty i stworzyć prężny ośrodek.
Pochwalił się, że jest już projekt przebudowy, która ma się zacząć w przyszłym roku.
Później o najnowszej publikacji uczelni „Doktorzy Honoris Causa” opowiadał prof. Lech Chyczewski, a o tym, jak zmienia się Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku - Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik szpitala.
Parada Pułaskiego i pożegnania
Na koniec części oficjalnej wszyscy zebrani otrzymali poświęcone uczelni pamiątki i foldery, przekazane przez rektora UMB. Wieczór umilił zebranym minirecital 13-letniej Kamili Palki, córki jednego z absolwentów. W przejmujący sposób śpiewała m.in. o przyjaźni. Po wspólnej kolacji (z polskim menu) jej uczestnicy dali się porwać DJ-owi. Tańce były tak żywiołowe, że aż wióry leciały z parkietu. Z Fundacji Kościuszkowskiej spotkanie przeniosło się do hotelowego lobby, gdzie wspomnienia i rozmowy trwały aż do rana.
W ostatnim dniu zjazdu, w niedzielny poranek, wszyscy wspólnie zjedli śniadanie, by później, już w mniejszych grupach, podziwiać zaplanowaną na ten dzień słynną nowojorską „Paradę Pulaskiego”. Myślę, że w pamięć wielu zapadnie odśpiewany na kilka tysięcy głosów, w samym sercu Manhattanu - na 5th Avenue - „Mazurek Dąbrowskiego”. Potem nieuchronnie przyszedł czas na pożegnania, wymianę maili, telefonów. I obietnice - do zobaczenia za rok w Miami.
Jak elitarny klub
Wielu uczestników wyrażało nadzieję, że na przyszłoroczne spotkanie przybędzie jeszcze więcej osób. I że uda się dopełnić wszystkich formalności, by stowarzyszenie zostało zarejestrowane w Stanach.
- Choć jestem bardzo zapracowanym człowiekiem, co roku staram się wygospodarować te kilka dni na spotkanie z ludźmi, którzy skończyli moją uczelnię - mówił prof. Jerzy Sarosiek, pracujący w Texas Tech University w El Paso. - Te zjazdy są dla mnie bardzo ważne, i mimo że już tyle lat mieszkam w USA wciąż jestem wdzięczny mojej Alma Mater za edukację, jaką otrzymałem. Chciałbym jednak, żeby nasze stowarzyszenie się zinstytucjonalizowało, żeby nadal odbywały się spotkania towarzyskie jego członków. Myślę, że warto również pomyśleć o czymś, co przynosiłoby profity naszej uczelni.
Prof. Sarosiek jest zastępcą dyrektora ds. naukowych w departamencie chorób wewnętrznych i kierownikiem laboratorium medycyny molekularnej w Teksas Tech University Health Science Center w El Paso. Zajmuje się tam kształceniem nowych asystentów, którzy obejmują kliniczne etaty w teksańskim uniwersytecie. Pomaga im w podjęciu badań naukowych, opracowywaniu nowych koncepcji naukowych, pisaniu wniosków i wdrażaniu grantów. Kształci też rezydentów - uczy ich m.in., jak prowadzić badania naukowe. Ma na swoim koncie wiele znaczących publikacji naukowych (m.in. wspólnych z noblistą Barrym Marshallem) i mocną pozycję w świecie naukowym.
Prof. Sarosiek wyobraża sobie, że stowarzyszenie działać będzie dalej na nieco innych zasadach. Że będą obowiązywać składki członkowskie i w przyszłości absolwenci wypracują zasady wspierania uczelni, chociażby przez pomoc w wyjazdach polskich lekarzy na szkolenia czy staże do USA. Czy tak się stanie, okaże się za rok podczas kolejnego zjazdu.
Katarzyna Malinowska-Olczyk, Nowy York