Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Spotkanie pod Schodkami… to już 40 lat.
  • Ostatnia zmiana 13.05.2016 przez Medyk Białostocki

    Spotkanie pod Schodkami… to już 40 lat

    11 marca tego roku w klubie studenckim CoNieCo świętowaliśmy (około) czterdziestolecie „Spotkań pod Schodkami”. To piękna okazja, żeby odkurzyć kroniki i przypomnieć sobie historie opowiadane przez ludzi, którzy zapoczątkowali artystyczne wieczorki w Piwniczce.

    Dlaczego około czterdziestolecie? Ponieważ dziś trudno jest obiektywnie dociec, w którym roku odbyły się pierwsze „Spotkania”. Według najstarszych klubowych kronik był to rok 1976, natomiast z relacji pomysłodawcy i pierwszego prowadzącego „Spotkań” - Janusza „Janola” Olszewskiego - 1975. Gdzie leży prawda - dziś się już raczej nie dowiemy, ale czy to jest najważniejsze? Już na początku swoich studiów „Janol” poznał i zaprzyjaźnił się z wieloma młodymi artystami, których nie brakowało na naszej uczelni. Zauważył, jak duża jest wśród nich potrzeba pokazania się szerszej publiczności i zaproponował, żeby raz w miesiącu spotykać się w CoNieCo, żeby zaprezentować swoje zdolności. Zasadą tych „Spotkań” była konieczność stworzenia połowy programu od zera. Druga część to był swego rodzaju koncert życzeń, kiedy to publiczność wywoływała na scenę swoich ulubionych wykonawców. „Spotkania” szybko zyskały sobie popularność. Na CoNieCo-wej scenie występowali gitarzyści, pianiści, fleciści, śpiewacy, poeci i kabareciarze. Również nasz uczelniany Radiosupeł prezentował swój program podczas „Spotkań”.  Co warto podkreślić, przeważająca większość z występujących tworzyła swoje autorskie kompozycje i teksty. Z czasem tworzyły się duety, zespoły, a poeci zostawali tekściarzami. Zawarte wtedy przyjaźnie trwają po dziś dzień. Z racji tego, że otaczająca wtedy studentów rzeczywistość była aż nader szara i smutna, oni starali się tworzyć utwory i skecze, które bawiły, wyśmiewały lub, choć na chwilkę, pozwalały zapomnieć o świecie, który jest poza Piwniczką. Niestety „świat zewnętrzny” interesował się tym, co działo się na „Spotkaniach”. Cenzura, która ingerowała w tamtych czasach we wszystkie wygłaszane publicznie teksty, nie omijała studentów i przed występem trzeba było przekazać im program do sprawdzenia pod kątem poprawności politycznej. Podobno pewnego razu z powodu „Spotkań” ówczesny kierownik klubu został wezwany na rektorski dywanik. Nie zraziło to jednak młodych ludzi - za każdym razem na początku występów witano nie tylko tych, którzy przyszli tu się bawić, ale także tych, którzy przyszli tu pracować. Mimo że występujący nie zawsze trzymali się „wskazówek” cenzora, to szczęśliwie nikt nie odczuł z tego tytułu niemiłych konsekwencji. Najprawdopodobniej dzięki opiekuńczym skrzydłom naszej uczelni, która nie pozwalała skrzywdzić swoich podopiecznych.

             Nie tylko studenci doceniali pomysł i formę „Spotkań”. Zostały one wyróżnione pierwszą nagrodą Ogólnopolskiej Giełdy Programowej Klubów Studenckich, która odbywała się w Białymstoku. Jakież było zdziwienie autorów, kiedy pomimo braku sprzętu i profesjonalnego przygotowania do występów scenicznych, profesjonalne jury uznało ich występ za najlepszy.

             „Spotkania” to przede wszystkim ludzie, którzy je tworzą. Każdy z wykonawców wnosił do nich cząstkę siebie, a że w klubie następowały po sobie kolejne pokolenia studentów, zmieniał się charakter „Spotkań”. Po wielu latach wyewoluował z nich znany i lubiany na naszej uczelni kabaret „Schodki”. Daleko odbiegł on jednak „matki rodzicielki”. Zatarł się niezobowiązujący charakter „Spotkań”, scena nie była już otwarta dla wszystkich chętnych, a same występy straciły swój koleżeński charakter. Wielu „starych” klubowiczów, którzy pamiętali początki „Spotkań” bardzo nad tym ubolewało. Trudno było jednak odejść od znanej i lubianej na uczelni formy stricte kabaretowej. Dlatego w 2011 roku postanowiliśmy w klubie reaktywować idee „Spotkań pod Schodkami” i zorganizować wydarzenie zupełnie autonomiczne od kabaretu „Schodki”. Nie jest to może idealne odwzorowanie tamtych „Spotkań”, bo - jak już wcześniej pisałam - ludzie w klubie są już inni, a i nasi widzowie czegoś innego oczekują. Czy to dobrze, czy źle - nie powinniśmy chyba rozpatrywać tego w takich kategoriach.

    Czasem w odwiedziny przyjeżdżają do CoNieCo starzy klubowicze, pieszczotliwie nazywani przez nas „dinozaurami” i pokazują, co śmieszyło lub wzruszało przed laty. Dziś są to doświadczeni lekarze, dentyści, etc. i razem z nami wspominają swoje dawne studenckie lata, wytykają błędy, lub chwalą niektóre nasze pomysły. Wiele radości sprawiła im reaktywacja „Spotkań”, a i my jesteśmy szczęśliwi i szczerze wzruszeni, że po tylu latach ciągle pamiętają o swoich studenckich czasach.

             Dziś „Spotkania pod Schodkami” to wydarzenie, podczas którego każdy może przyjść i zaprezentować swoją twórczość. Z jednej strony bardzo pozytywnie zaskakuje fakt, jak wiele osób na naszej uczelni (i nie tylko) stara się rozwijać swoje pasje i talenty. Z drugiej zaś zasmuca, bo trudno przekonać ich, żeby pokazali się swoim kolegom. Czasem zastanawiam się - czy to dzisiejszy świat wmawia nam wszystkim niskie poczucie własnej wartości, a jeśli coś nie jest idealne, to niewarte tego, by się tym zainteresować? Uważam, że te występy, przy których zdarzyły się małe potknięcia, miały nawet więcej uroku, niż te idealne (których pełno teraz w internecie) i sprawiały, że występ stawał się niepowtarzalny, wyjątkowy i „bardziej ludzki”. Nie jesteśmy przecież profesjonalistami, ale to nie przeszkadza, żeby dzielić się z innymi tym, co sprawia nam radość.

    Impreza ta ma obecnie dwie odsłony w roku: jesienną i wiosenną. Z jednej strony daje to czas, żeby przygotować na występ nowy program (ponieważ jak wszyscy wiemy studiowanie na UMB jest nie lada wyzwaniem i wymaga poświęcenia mu czasu, który trzeba też wygospodarować na tworzenie). Z drugiej, nie chcemy, żeby „Spotkania” spowszedniały widzom i doceniali oni, jak wiele pracy każdy wkłada w swój występ.

    Na CoNieCo-wej scenie gościliśmy już wielu: młodych poetów, grupy taneczne, wokalistów, gitarzystów, pianistów, grafików etc. Jesteśmy otwarci na każdą formę artystyczną - jedynym ograniczeniem jest lokal, jakim dysponujemy, ale jak do tej pory wszyscy chętni zdołali się zaprezentować. Warto tu wspomnieć o gwiazdach, które rozbłysły w naszej Piwniczce. Są to między innymi: Rafał - akademikowy akordeonista, który swoją grą, na mało przecież popularnym instrumencie, potrafi porwać całą salę; Ola - wokalistka o przepięknym głosie, sile interpretacji, ale i wielkiej skromności; a także Pani Jola - która pomiędzy załatwianiem naszych spraw w dziekanacie pisze piękne i pełne ciepła wiersze.

    Marcowe „Spotkanie pod Schodkami” było siódmą „nowożytną” ich odsłoną.  Mieliśmy przyjemność posłuchać podczas niego miedzy innymi: autorskich wierszy, utworów fortepianowych czy saksofonowych, a także coverów mniej lub bardziej znanych piosenek. Lekko liryczną atmosferę wprowadzały świeże kwiaty i rozstawione na sali świece. Zawitali do nas nie tylko młodzi artyści pragnący dzielić się swoim talentem, ale też duże grono studentów (choć nie tylko), którzy z wypiekami na twarzach wsłuchiwali się w występy. Wiele było tego wieczora wzruszeń i refleksji, a także śmiechu i frywolnych żartów. Gdy już wszyscy pokazali, co mają najlepsze, w klubie rozpoczęło się wspólne śpiewanie. Tradycyjnie odśpiewana została „Piwniczka” - hymn klubu, a potem repertuar urozmaiciły popularne polskie piosenki, m.in. „Czarny chleb i czarna kawa”, lub „Nie płacz Ewka”. Zabawa, tańce i rozmowy trwały do białego rana. Wszyscy wychodzili z klubu we wspaniałych nastrojach, często z nowymi ciekawymi znajomościami.

    Każda edycja „Spotkań” jest unikatowa i niepowtarzalna. I każda jest okazją do zawarcia nowych znajomości, odkrycia czegoś pięknego w sobie i innych. Dlatego serdecznie zapraszam nie tylko studentów, ale także pracowników naszej uczelni - być może ktoś pamięta, jak to było za dawnych dni i zechce razem z nami je powspominać? Kolejna edycja odbędzie się jesienią w kolejnym już roku akademickim, niezmiennie w CoNieCo-wej piwniczce w Domu Studenta nr 1.
    zap

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.