Swój fach przekłada nie tylko na pieniądze. Kiedy kończył studia, wolontariat już wprawdzie działał, ale wydawało mu się, że wymaga dużo więcej, niż będzie w stanie poświęcić - dentysta w Afryce, Konrad Rylski
„Dentysta w Afryce” to projekt, który od początku organizowano w oparciu o wolontariat i z założenia ma pozostać działalnością niekomercyjną. Dobrze zarabiający warszawski dentysta raz w roku zostawia oba swoje gabinety na trzy tygodnie i wyjeżdża do Kamerunu. Jego pacjenci zdążyli się już przyzwyczaić. Nawet nie pytają o konkretne daty. Wiedzą, że doktora przez jakiś czas nie będzie w Polsce i po prostu przekładają wizyty. Ten zatrudnia innych lekarzy, którzy potrafią zaopiekować się jego pacjentami w razie naglącej potrzeby. Kiedy wraca do Polski, zdarza się, że niejako musi odpracować stracone wizyty i ze swojego gabinetu nie wychodzi przez kilkanaście godzin dziennie. Potem może spokojnie wyjechać do Kamerunu, gdzie też czekają pacjenci.
Na Czarnym Lądzie
Doktor Konrad Rylski przyznaje, że decyzja o wyjeździe do Afryki była poniekąd przypadkowa. Zainteresował się wolontariatem, poszperał w internecie, poznał kilka ciekawych osób, działających przy Redemptoris Missio (fundacja charytatywna-red.). Jego wyjazdy trwały dotychczas od dziesięciu dni do trzech tygodni. Zakwaterowanie i wyżywienie zapewnia misja, za bilety na samolot trzeba zapłacić samemu. Podobnie za szczepienia, które w Afryce są bardzo przydatne. Szkoda tylko, że nie ma szczepionki na malarię, którą doktor przechorował już kilka razy.
Na miejscu zorganizował gabinet stomatologiczny. Choć miejsca starczyło ledwie na jedno stanowisko, zadbał o jego porządne wyposażenie. Ma tam nawet ślinociąg. Mimo, że Kameruńczycy z początku podchodzili do niego z dystansem, przywiązani do tradycyjnych metod sanacji jamy ustnej przez wioskowych wyrywaczy zębów, z czasem zaczęli odwiedzać gabinet regularnie. Plany są ambitne. Doktor chce rozszerzyć działalność na sąsiednie kraje.
– Oprócz gabinetu stacjonarnego, mamy tak zwany gabinet objazdowy. Pakujemy samochód, sterylizujemy sprzęt i jedziemy. Przyjmujemy w ambulatoriach i gabinetach położniczych, gdzie nie ma foteli dentystycznych. Są dwa miejsca na naszej trasie, w których nie ma nawet takich pomieszczeń. Radzimy sobie z tym wykorzystując pokoje na plebanii i zwykłe fotele biurowe – mówi Rylski.
Ludzie na początku mieli pewne obawy. Wiadomo, wizyta u dentysty nie jest niczym przyjemnym, a co dopiero u białego dentysty! Trudno też oczekiwać wdzięczności po wyrwaniu 70 zębów. A jednak wracają i proszą o pomoc. Doceniają poziom prezentowany przez zagranicznych fachowców.
Dobry przykład
Pracujący w Afryce wolontariusze mają zgodę szefa lekarzy dystryktu na prowadzenie działalności. Działają w ramach przychodni zdrowia, która jest zarejestrowana na terenie Kamerunu. Do tej pory jednak doktor nie uzyskał odpowiedzi z kameruńskiego Ministerstwa ds. Zdrowia w kwestii uznania dyplomu lekarskiego. W Kamerunie leczyć mogą też pielęgniarki i felczerzy, a ich kompetencje obejmują również niektóre zabiegi chirurgiczne. Są jednak dystrykty, w których po prostu brakuje fachowców, a ludzie pozostają na łasce szamanów.
– Naczelny lekarz dystryktu i prefekt są naszymi pacjentami. Miejsce, w którym prowadzę praktykę, znajduje się w środku lasu, jest trochę zapomniane przez ludzi. Nie ma się co dziwić, że rodzimi lekarze czy felczerzy nie chcą tam pracować. Zdarzają się wprawdzie, choć bardzo nieliczni, ludzie, którym przyświecają nieco inne wartości. Przykładem jest szef lokalnego szpitala. Przyjechał na prowincję i potrafi leczyć, operować i konsultować od rana do nocy. W kraju ogarniętym korupcją, gdzie nie ma zwyczaju pochylania się nad cierpieniem bliźnich, takie obrazki nie należą do powszechnych – przyznaje dentysta.
Wolontariusze starają się być swego rodzaju misjonarzami, o czym ma świadczyć ich postawa wobec drugiego człowieka. Trudno jest wnosić taki przykład do społeczeństwa, w którym kultywowane od wielu pokoleń tradycje nakazują matkom odstawiać dziecko od piersi i kazać mu wyżywić się samodzielnie. Problem głodu, który często poruszają media, nie jest spowodowany brakiem jedzenia, bo tego akurat wystarczy dla wszystkich. W Kamerunie, dzieci w wieku mniej więcej trzech lat, muszą wyżywić się same, a przetrwają tylko najsilniejsze. Te, które przeżyją, w wieku siedmiu lat przechodzą pod opiekę ojców, którzy uczą je pracy.
Kobieta niosąca dzban
Pamiątką z Afryki jest hebanowa figurka, podarowana naszej redakcji przez doktora Rylskiego. Przedstawia szczupłą kobietę, która na głowie niesie dzban. Pieczołowicie wypolerowana rzecznym piaskiem przypomina o jednej istotnej rzeczy, na którą zwrócił uwagę doktor.
– Wielu lekarzy sądzi, że taka praca nie może być satysfakcjonująca. Może jestem odmieńcem, ale dla mnie radość sprawiała nawet praca w szkolnym gabinecie stomatologicznym. Tam zresztą wpadłem na pomysł podjęcia wolontariatu. Rzecz w tym, że nie liczą się wyłącznie pieniądze i prestiż. Liczy się człowiek. Każdy nosi w sercu żywego Jezusa Chrystusa. Nieważne, czy mieszka w Afryce, czy w Ameryce, ja w to wierzę – podsumował.
Tomasz Dawidziuk