Najmniejszy Wituś miał 6 miesięcy, a najstarsza Zosia 8 lat. Prawie 60 dzieci wraz z rodzicami przyjechało 17 listopada z całego Podlasia do Fikolandu. Łączy je jedno - pierwsze tygodnie ich życia to była walka: o każdy oddech, o każda kolejną godzinę, o kolejny dzień. Wcześniaki.
Wszystkie urodziły się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. W sobotę - 17 listopada - w Światowym Dniu Wcześniaka już po raz czwarty dzieci spotkały się z tymi, którzy ratowali ich życie - lekarzami, położnymi. Był czas na wspomnienia, wzruszenia, ale też na wspólny tort, zabawę i pamiątkowe zdjęcia.
Klinika Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka to miejsce, gdzie na Podlasiu trafia 80 proc. dzieci urodzonych z wagą poniżej jednego kilograma. Najmniejsze uratowane ważyły po 390 gram (urodziły się w 23 tygodniu, choć prawidłowa ciąża powinna trwać 38-40 tygodni). Przyczyny przedwczesnych porodów tego są różne: czasem nadciśnienie u mamy, cukrzyca ciążowa, infekcje wewnątrzmaciczne. Czasem powodu nie da się ustalić.
Dzień Wcześniaka to wyjątkowe święto. Ustanowiono je po to, by zwrócić uwagę na problem wcześniactwa. Co roku w Polsce 7 proc. dzieci, czyli ponad 28 tysięcy, rodzi się przedwcześnie (między 22. a 37. tygodniem ciąży).
Ewa Tylman, mama ośmioletniej Zosi: - Moja córka urodziła się w 32 tygodniu ciąży, ważyła 1220 gram, przy urodzeniu dostała 0 punktów Apgar. Wykazywała zero oznak życia. Dopiero w 10 minucie życia dostała pięć punktów, trafiła do inkubatora i pod respirator. I wtedy zaczęła się walka. Ja w ciąży miałam stan przedrzucawkowy, wysokie ciśnienie. To spowodowało przedwczesny poród. Ratowałyśmy się we dwie. To że obie żyjemy, to wielki cud. Mnie uratował dr Paweł Knapp. Córka po porodzie w szpitalu spędziła dwa i pół miesiąca. Na początku nie dawano jej żadnych szans. Potem słyszałam, że będzie dzieckiem leżącym. Szok. Nie poddałam się. Kiedy miała pół roku stwierdzono niedosłuch. Zaaparatowano ją. Zaczęła się rehabilitacja słuchowa. Spotkania z logopedą trwają do tej pory. Potem stwierdzono wadę wzroku, zespół mózgowy. Ciągle trzeba było o coś walczyć. Córka zaczęła chodzić, kiedy miała 15 miesięcy, czyli prawie normalnie. Jestem z niej dumna. Obecnie jest uczennicą pierwszej klasy i świetnie sobie radzi. Ze względu na niedosłuch jest w klasie integracyjnej, ale intelektualnie jest w normie. Miała leżeć – a chodzi. Jeździ na rowerze, jest pełnym życia, ruchliwym dzieckiem. Poświeciłam jej siedem lat, bo dopiero po tym czasie wróciłam do pracy. Pracuje teraz z niepełnosprawnymi dziećmi. Kiedy rozmawiam z rodzicami niepełnosprawnych dzieci, to jest mi łatwiej, bo wiem o czym mówię. To Zosia daje mi siłę, by dalej walczyć. Jestem pewna, że Zosia będzie samodzielną osobą.
A rodzicom, którzy są na początku drogi, która ja przeszłam, mogę radzić jedno: nie poddawajcie się. Wierzcie w swoje dziecko, choć czasami jest trudno. Lekarz który ratował Zosię, powiedział, że Bóg wie, komu dać takie dziecko. Daje tym, którzy mają siłę żeby walczyć.
Julia Gogol, mama Franka – Mój syn urodził się w 30 tygodniu ciąży, ważył 1100 gram. Dostał zero punktów w skali Apgar. Przez 10 minut był reanimowany, i po tych 10 minutach dostał 2 punkty za przywrócenie akcji serca i zabarwienie skóry. Później pojawiły się wylewy krwi dokomorowe, wylew do płuc w drugiej dobie, drgawki. Przez pierwsze siedem tygodni nikt nie dawał mu żadnych szans. Mówiono, że jeśli przeżyje będzie warzywem. Pamiętam taki moment, jak mówiłam do niego przy inkubatorze: synku, jak nie masz siły, to ja ci pozwalam odejść. Choć wierzyłam, że on wygra tą walkę. To mały wojownik. W ósmym tygodniu opuściliśmy intensywną terapię. Teraz ma 3,5 roku i zaczyna mówić całymi zdaniami. Trochę jeszcze po swojemu, ale już wiemy, co chce zjeść. Uwielbia jak mu się czyta książki. Mógłby cały dzień leżeć i słuchać. Gorzej jest z sprawnością fizyczna. Zaczął się przemieszczać na pupie jak skończył 3 lata. Jak to zobaczyłam, to się rozpłakałam. Nieważne, że to fizjologicznie jest niedobre, wiąże się ze skoliozą, ze zwichnięciem biodra. On już czuje, że może się dostać tam gdzie chce. Rehabilitujemy go cały czas. Od niedawna chodzi do przedszkola integracyjnego i świetnie sobie radzi. Uczy się angielskiego.
Oczywiście, że przychodziły momenty załamania. Czasami czuje się zmęczona tym wszystkim. Franek potrzebuje masy sprzętu ortopedycznego. Jego wózek waży ponad 20 kilogramów, a mieszkamy na czwartym piętrze. To wszystko mnóstwo kosztuje. Bardzo pomaga nam Fundacja „Mali Wojownicy”. Wiem, że będę robić wszystko, by moje dziecko było jak najbardziej sprawne. Życie z wcześniakiem to ciężka praca.
km