Wydaje ci się, że radzisz sobie z całą tą sytuacją związaną z koronawirusem? Jesteś agresywny, nie śpisz, źle jesz. Mówisz: to z przepracowania. Samo minie. Nie minie – rozmawiamy z psycholog Dorota Minta, z bezpłatnej platformy porad psychologicznych dla pracowników szpitali.
Katarzyna Malinowska-Olczyk: Uruchomiona została bezpłatna platforma porad psychologicznych online dla pracowników szpitali. Czy środowisko medyczne szukało takiego wsparcie?
Dorota Minta, psycholog: - To była odpowiedź na potrzeby. Mieliśmy wiedzę, że środowisko medyczne: lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni nie są w toku swojej edukacji uczeni technik radzenia sobie z nadmiernym stresem, relaksu czy działania w kryzysie. Nie są tego uczeni także później, w czasie specjalizacji. A teraz sytuacja jest trudna, kryzysowa. Do mnie oraz moich koleżanek i kolegów docierają takie głosy od medyków, że ci już chodzą „na rzęsach”, że już sobie nie radzą. Pojawiają się też informacje o tym, że to wszystko przekłada się na relacje rodzinne. Czyli nie mówimy o sytuacjach, jakie pojawiają się w opiece nad pacjentem, ale o tym, co się dzieje z nimi w ogóle.
Dorota Minta, psycholog, psychoterapeuta. Pracuje z osobami doświadczającymi obniżonego nastroju i niezadowolenia z jakości własnego życia, zmagającymi się z niską samooceną, oraz z zaburzeniami odżywiania. Prowadzi szkolenia i warsztaty pomagające doskonalić asertywność, komunikację interpersonalną i kreatywność. Autorka programów edukacyjnych. Współpracuje z przedsiębiorcami, organizacjami pozarządowymi, administracją publiczną i mediami, służąc ekspercką wiedzą i doświadczeniem terapeutycznym. Jako ekspert opiniuje i komentuje wyniki wielu raportów opisujących naszą rzeczywistość psychospołeczną. Ekspertka Think Tank, członek Rady Programowej Magazynu „Coaching”. Jest też prezesem fundacji STOMAlife, wspierającej osoby ze stomią. |
Jakie to są problemy? Czy żalą się, że pracy jest tak dużo, że sobie nie radzą? Czy jest strach? Czy też inne problemy?
- To są różne sytuacje. Oni mówią, że robią się agresywni, nie obchodzi ich, co się dzieje z ich dziećmi czy rodziną. Albo zaczynają się nadmiernie bać, nie sypiają. Pojawia się atmosfera napięcia w zespole medycznym. Ale też mówią, że np. przestają jeść, pojawiają się zaburzenia odżywiania. Czyli pojawiają się zarówno objawy somatyczne, jak i klasyczne psychologiczne. W stosunku do pacjentów zaczynają być opryskliwi. Tych zachowań jest dużo i są one różne.
Tę sytuację, jaką mamy teraz, porównuję do lotu samolotem, którego nie lubię i boję się. Bo kiedy wsiadam do samolotu, to wiem, że nie mam już na nic wpływu. Teraz jest podobnie: nie mamy wpływu na to, co się dzieje.
- Na pewno medycy są przeciążeni pracą, ale faktycznie nie wiedzą, z czym walczą. Bo fakt, że nie do końca wszystko wiedzą o tej chorobie, nie pomaga. Nie wiedzą, który pacjent jest chory, który nie. I to wszystko dzieje się w sytuacji, kiedy na dodatek nie ma odpowiedniej ilości środków ochrony. Te deficyty przy ich świadomości potęgują ten stres i ta wiedza paradoksalnie im przeszkadza. Pracują bardzo długo, na dyżurach, niektórzy nie mieszkają z rodzinami. Tu też dochodzi kwestia izolacji. Wielu z nich ma również poczucie izolacji społecznej, bo ludzie zaczynają się ich bać. Zdarza się, że ktoś niewłaściwie na ich widok reaguje i nawet trudno tego sąsiada potępiać, bo to wynika z tego, że on się boi tego, że zachoruje i umrze. To są te wszystkie czynniki, które wpływają na stan psychiczny pracowników szpitali. Choć im się zazwyczaj wydaje, że oni jeszcze sobie jakoś radzą, że jeszcze ogarniają sytuację. Ale to nie jest tak. Wielu z nich będzie ponosić skutki tego, co jest teraz bardzo długo. I to już teraz trzeba wkroczyć ze wsparciem. Żeby zapobiec potem wystąpieniu PTSD, czyli zespołu stresu pourazowego.
Czy macie już jakąś statystykę: kto do was dzwoni, czy wystarcza jedna rozmowa, czy potrzeba ich więcej?
- Ta nasza platforma krótko działa, wiec trudno jeszcze o jakieś podsumowania. Z pierwszych obserwacji mogę powiedzieć, że to działa bardzo różnie. Są tacy, którzy dzwonią, by jednorazowo przegadać to, co się dzieje w ich życiu, wyrzucić złość. Ale są też tacy, którzy od razu umawiają się na kolejne rozmowy. Ale co charakterystyczne, oni dzwonią i od razu wchodzą w tę rozmowę z marszu. Tu nie ma czasu na poznawanie, powolne otwieranie się. Zazwyczaj rozmowa wychodzi od jakiejś konkretnej sytuacji, która się wydarzyła, od tego punktu zapalnego. Łapią się też na tym, że zauważają obniżenie jakości swojej pracy z powodu stresu i przemęczenia. To też bywa impulsem do szukania pomocy.
Wiem, że nie ma jednej recepty na te problemy. Ale czy można coś podpowiedzieć, jak sobie radzić w takiej sytuacji, jaką mamy teraz?
- W stosunku do pracowników szpitali na pewno jest trudniej mówić o planowaniu. Ale rzeczą, którą można zrobić tu i teraz, to jest coś na kształt superwizji psychologicznej. Czyli porozmawianie w zespole, w grupie, w której pracujemy przez pięć minut o tym, co się dzieje - z wyrzuceniem swoich emocji. „Dzisiaj jestem jak sparaliżowany i pamiętajcie o tym”. Albo powiedzieć: „Dziś jestem wściekła, bo zadzwoniłam do męża, a on mi zaczął opowiadać o jakiś głupotach”. My mamy takie założenie, że musimy być profesjonalni, silni i nie prosić nikogo o pomoc. Wiadomo, że nie będziemy płakać pacjentowi w mankiet. Ale z kolegami, z którymi jesteśmy w tej samej sytuacji, możemy porozmawiać. Dobrze jest mieć taką otwartość, by powiedzieć: „słuchaj, muszę mieć pięć minut dla samego siebie, muszę zamknąć się w pokoju i posiedzieć sama”. Musimy zacząć mówić o tych emocjach, ale w sposób taki komunikujący, czego potrzebujemy. Potrzebny jest jasny komunikat: „pogadaj ze mną chwilę, albo wyjdź ze mną na pięć minut i przejdźmy się wokół szpitala”. Trzeba poszukać tego, co nam dobrze robi, co pomaga. Wyjść na chwilę na zewnątrz, puścić na słuchawkach muzykę, którą lubimy, zadzwonić na wideo, by zobaczyć kogoś, kogo się lubi. I to niekoniecznie musi być rodzina, bo to może wzmóc tęsknotę. Wysłać zabawny filmik, mema. Ja zaczynam dzień wysyłając swojemu zespołowi suchara psychologicznego, czyli wyszukuje żart o psychologach. Nie możemy cały czas żyć w napięciu, musimy odreagować. Bo jeśli nie odreagujemy, to dostaniemy zawału, albo komuś coś zrobimy.
Od kilku dni rząd przywrócił możliwość wychodzenia do parku, lasu, na spacer. To też ważne.
- Ja przyznam się, że trochę wbrew zakazowi w tych dniach ścisłej kwarantanny okrężną drogą chodziłam do córki. Musiałam to zrobić, przejść się, odreagować, bo inaczej nie dałabym rady pracować z pacjentami. Szłam sama, intensywnie, takim marszobiegiem. Teraz też warto zamiast jechać gdzieś samochodem, przejść się na piechotę. Ruch, zmęczenie jest czymś dobrym. Też jest taka rzecz, o której mało kto pamięta, że w sytuacji stresowej trzeba pić więcej wody. Przy stresie, napięciu dawka wody powinna być zwiększona, bo też na pewno pije się więcej kawy. Tej wody powinno być nawet 3-3,5 litra - czyli 25 proc. więcej niż normalnie. Odwodnienie przychodzi szybciej.
A jak sobie radzić z bezsennością?
- Niespanie to problem ogólnie całego środowiska medycznego, który z powodu dyżurów nocnych ma zaburzony cały rytm biologiczny. Co warto zrobić? Przed samym snem nie warto patrzeć w monitor komórki czy komputera. Trzeba usunąć z otoczenia wszystkie światełka - ładowarek, komputerów itd. Trzeba sypialnie porządnie wywietrzyć, a potem ją zaciemnić. Koło łóżka trzeba postawić szklankę z wodą. Może warto zadbać o ćwiczenia relaksacyjne (link…) to żadna magia, medytacja itd. To jest po prostu napinanie i rozluźnianie mięśni, które bardzo regeneruje, uspokaja. Każdy z nas ma coś, co go wycisza. Fikcją jest gadanie: „nie przenoś stresu i emocji z pracy do domu”. To nierealne. Można wejść i przytulić się do partnera czy partnerki, albo powiedzieć dajcie mi chwilę posiedzieć na kanapie i pomilczeć. Chcę być z Wami, Tobą, ale cicho. Trzeba mówić o tym, co się czuje, jakie targają nami emocje. I dzieciom trzeba również mówić o tym, co się dzieje. My kobiety mamy w sobie jakieś takie poczucie, że nieważne, jak się czujemy, musimy się zmobilizować, zrobić obiad. A co się stanie, jak nie będzie obiadu? Ja sama miałam mamę, która intensywnie pracowała z niepełnosprawnymi ludźmi. Potrafiła przyjść z pracy i powiedzieć: dziś nie będzie obiadu, weźcie sobie coś z lodówki. Nikt z głodu nie umarł, jak nie dostał obiadu. Jak nie mamy siły, to trzeba powiedzieć: dziś nie mam siły na zrobienie obiadu. Można się położyć i poprosić córkę: pomasuj mi kark. Zrób mi maseczkę. Zrób mi moją ulubioną herbatę. Albo: ja dziś będę siedzieć i patrzeć, a wy robicie naleśniki.
Z bezpłatnej pomocy psychologów - w formie teleporad - mogą skorzystać pracownicy ochrony zdrowia z całej Polski. Akcja „Wsparcie psychologiczne” adresowana jest m.in. do lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i pracowników administracyjnych szpitali. Szczegóły są dostępne na wewnętrznej stronie internetowej szpitala (itranecie). Platformę porad psychologicznych online uruchomiła firma Next Medica Sp. Z.o.o. wspólnie z pychologami z poradni Psycholodzy Lwowska. Poradnia (powstała w 2013 roku) tworzy zespół doświadczonych psychologów psychoterapeutów, terapeutów uzależnień, seksuolodzy oraz psychiatra. |
Pani namawia, żeby być trochę egoistą.
- Dokładnie. Najgorszą rzeczą, którą można zrobić bliskim, to dać nieszczerość emocjonalną. Jak jest pani wykończona, zmęczona, nie ma siły na zabawę w chowanego, to nie ma sensu zaczynać zabawy, bo już po dwóch rundach będzie Pani wredna. A jak pani powie: nie mam siły, muszę poleżeć chwilę na kanapie, a wy możecie się pobawić i zrobić mi maseczkę. Tak jak pani wspomniała na początku o tym samolocie. W samolocie ta stewardesa, macha rękami i opowiada o tych kamizelkach czy maseczkach. Nie wszyscy tego słuchają, a ona mówi ważną rzecz: najpierw załóż maseczkę tlenową sobie, a potem swojemu dziecku. Tak jest też w życiu. Najpierw zadbaj o siebie, a potem będziesz mieć siłę, by zadbać o pacjenta, o rodzinę, czy ludzi z zespołu.
Rozmawiała Katarzyna Malinowska-Olczyk