Udary to trzeci z najczęstszych powodów śmierci chorych. By z nimi walczyć konieczna jest zmiana świadomości ludzi. Od września USK w Białymstoku jest realizatorem pilotażowego programu dotyczącego leczenia ostrej fazy udaru niedokrwiennego.
Pan Eugeniusz, 60-latek spod Suwałk, zasłabł w na ganku w domu 1 listopada. Potknął się o próg. Nie dał rady ruszać prawą ręką, nie dał rady nic powiedzieć. Ledwo wszedł do pokoju. Był świadomy. Miał szczęście, bo jego bratanica od razu rozpoznała, że to udar i wezwała karetkę. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Ze szpitala w Suwałkach szybko został przewieziony do Kliniki Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku (pogoda uniemożliwiła lot śmigłowca). Wszystko trwało mniej niż 6 godzin, w efekcie udało się mężczyźnie pomóc. 7 listopada koło południa został wypisany ze szpitala. W pełni sprawny, bez żadnych ubytków spowodowanych udarem.
Choć medycyna potrafi sobie radzić z udarami, to pacjenci próbują przeczekać objawy i zbyt późno zgłaszają się do lekarza.
6 godzin i 30 minut
Od września USK w Białymstoku jest realizatorem pilotażowego programu dotyczącego leczenia ostrej fazy udaru niedokrwiennego za pomocą przezcewnikowej trombektomii mechanicznej naczyń domózgowych lub wewnątrzczaszkowych. Program rozpoczął się w styczniu, na początku obejmował jedynie 7 ośrodków, następnie w lipcu został rozszerzony o kolejne 10 - w tym Klinikę Neurologii USK.
- Jak zaczyna się nasz dyżur, to jedno jest pewne, na pewno przyjmiemy pacjenta z udarem mózgu. To nie jest tak, że to rzadka choroba. Jest to trzecia po chorobach naczyń serca i chorobach nowotworowych i przyczyn śmierci chorych. Jest za to pierwszą, jeśli chodzi o powodowanie trwałego inwalidztwa - mówi dr hab. Jan Kochanowicz, szef Kliniki Neurologii USK.
Dotychczas udar leczony był poprzez podanie dożylnie leku trombolitycznego, którego zadaniem było rozpuszczenie skrzepu. Lek można podać maksymalnie do 4 godzin i 30 minut od wystąpienia objawów. Dodatkowo nie wszyscy pacjenci kwalifikują się do tego typu leczenia. Dzięki trombektomii lekarze mogą dotrzeć przy pomocy cewników do wnętrza tętnicy mózgowej, znaleźć skrzeplinę poudarową, a następnie mechanicznie ją usunąć (taki zabieg miał pan Edmund). Zabieg odbywa się w Zakładzie Radiologii Zabiegowej pod kontrolą angiografu i trwa ok. 40 minut. Co istotne, pacjent musi trafić na zabieg w ciągu 6 godzin od wystąpienia objawów.
Zanim uruchomiono pilotażowy program pozwalający na refundowanie trombektomii mechanicznej ze środków publicznych, szpitale wykonywały ją na własny koszt (w Polsce robiono około 600 zabiegów rocznie, w USK ponad 80).
Rocznie w Polsce dochodzi do około 90 tys. udarów mózgu, z czego około 80 proc. to udary niedokrwienne. Liczba ta jednak będzie rosnąć, gdyż polskie społeczeństwo się starzeje, ale też ludzie tyją i mniej się ruszają.
Wiedza dla życia
- Wystarczyło jedno pokolenie, abyśmy zmienili swoje nawyki. Jeszcze w czasach mojej młodości ciężko było przegonić dzieci z podwórka do domu. Teraz jest odwrotnie. Trudno wyciągnąć dziecko z domu, siedzi z komórką, czy przed komputerem. Już niemal od kołyski pracujemy swoim postępowaniem na to, czy ten udar będziemy mieć, czy nie - dodaje dr Kochanowicz.
W przypadku dorosłych do złych zachowań trzeba doliczyć: palenie papierosów, picie alkoholu, niewłaściwe odżywianie, małą aktywność ruchową, stres, czy niewłaściwe leczenie chorób układu krążenia albo metabolicznych, np. ciśnienia tętniczego czy cukrzycy.
- Trafiają do nas pacjenci z udarami, ale wiemy, jak im pomóc - przekonuje dr hab. Kochanowicz. - Ale potrzebujemy jeszcze współpracy z lekarzami rodzinnymi. Pacjenci muszą wiedzieć, jak powinni postępować i na co zwracać uwagę, jakie objawy są niepokojące. Z kolei lekarze rodzinni, którzy są tym pierwszym kontaktem, muszą edukować swoich pacjentów, ale też mieć wiedzę, jakich objawów nie można bagatelizować. Dlatego organizujemy szkolenia dla lekarzy.
km, bdc