Po prawie 28 latach od narodzin pierwszego w Polsce dziecka z in vitro nasz kraj doczekał się w końcu uregulowań prawnych dotyczących leczenia niepłodności.
Prezydent ustawę podpisał, ale jeden z zapisów skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Ma wątpliwości, czy zgodny z konstytucją i prawem międzynarodowym jest przepis pozwalający na pobranie komórek rozrodczych od osoby, która jest niezdolna do świadomego wyrażenia zgody. Ustawa przewiduje taką możliwość ze wskazań medycznych - np. w przypadku osób niepełnoletnich bądź ubezwłasnowolnionych.
- Chodzi tu o młodych pacjentów, którzy nieprzytomni trafią do szpitala po wypadku i trzeba będzie np. amputować jądra czy z powodu krwotoku usunąć jajniki. Są wątpliwości, kto w przypadku tych osób ma podjąć decyzję – mówi prof. Waldemar Kuczyński, ministerialny ekspert, jeden z współtwórców ustawy. – W moim odczuciu jest to przepis, zgodny z prawem, który tak na prawdę jest wyrazem humanitarnego podejścia ustawodawcy do zabezpieczenia jakości życia na przyszłość. Bo tak jak ratuje się życie za wszelką cenę, tak samo powinno się dbać o jakość uratowanego życia w przyszłości.
Osiem rozporządzeń
Ustawa o leczeniu niepłodności wejdzie w życie 1-go listopada. Istniejące już kliniki in vitro będą miały rok czasu od wejścia przepisów w życie na dostosowanie się do wymagań ustawy. W tym czasie Ministerstwo Zdrowia skontroluje, czy faktycznie się dostosowały i wówczas będzie mogło wydać pozwolenie na działalność. Do 1-go listopada resort zdrowia ma czas by przygotować i opublikować rozporządzenia. W sumie ma być ich osiem. Mają zagwarantować minimalne standardy jakości i bezpieczeństwa postępowania w procedurach medycznie wspomaganej prokreacji, która dotąd w Polsce w ogóle nie była regulowana. Określą więc np.: jakie normy muszą spełniać pomieszczenia w klinikach, bankach komórek rozrodczych i bankach zarodków, jakie urządzenia mogą być stosowane, kto może w nich pracować, jak i kto ma tych pracowników szkolić. Uregulowany i ujednolicony zostanie także system jakości, który będzie określał np. jak znakować gamety i zarodki by uniknąć ryzyka pomyłek czy też je zminimalizować.
Leczeniem niepłodności zajmować się będą ośrodki wspomaganej medycznie prokreacji oraz centra leczenia niepłodności. Ośrodek będzie musiał mieć własny bank gamet i zarodków lub będzie musiał mieć umowę z bankiem prowadzonym przez inny ośrodek. Centra zaś będą musiały mieć w swoich strukturach własny bank komórek i zarodków, oferować dostęp do wszystkich metod leczenia, a także prowadzić działalność dydaktyczną oraz naukową.
- Mam obawy, czy kliniki leczenia niepłodności będą się starały o status centrum – mówi prof. Kuczyński. – Centra będą miały dużo więcej obowiązków, a ustawodawca nie przewidział żadnych korzyści z tego tytułu.
Co w ustawie?
Ustawa o leczeniu niepłodności reguluje wszystkie kwestie związane z leczeniem niepłodności. Zakazuje m.in. handlu gametami i zarodkami, tworzenia hybryd i chimer, klonowania człowieka, tworzenia i wykorzystywania zarodków w celu innym niż prokreacja (a więc także eksperymentów na zarodkach). Zabrania niszczenia zarodków - ma za to grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat. Nie pozwala także selekcjonować zarodków dla wyboru płci dziecka, chyba, że może to wykluczyć odziedziczenie ciężkiej choroby genetycznej (co dla wielu konserwatystów zahacza już o eugenikę).
Dopuszcza stosowanie in vitro tylko w celu leczeniu niepłodności - a więc nie można z niego skorzystać np. dla uniknięcia przeniesienia choroby genetycznej. In vitro dostępne będzie tylko dla małżeństw oraz par pozostających we wspólnym pożyciu po złożeniu oświadczenia woli. Nie będą mogły z niego skorzystać samotne kobiety, które do tej pory miały taką możliwość. Wolno zapłodnić tylko sześć komórek jajowych, chyba że za stworzeniem większej liczby przemawia wiek kobiety (po 35. roku życia) lub względy medyczne. Zarodki niewszczepione od razu będą mrożone. Możliwa jest adopcja zarodków, jeśli biologiczni rodzice przeznaczyli je do adopcji, a także korzystanie z gamet anonimowych dawców. Jeśli kobieta chce skorzystać z nasienia anonimowego dawcy, jej partner musi wyrazić zgodę i z góry uznać swoje ojcostwo dziecka. W przypadku adopcji zarodków klinika ma obowiązek wybrać zarodek zbliżony cechami do cech adopcyjnych rodziców. Rodzice adopcyjni zarodka ani dziecko, które się urodzi w wyniku takiej adopcji, nie poznają biologicznych rodziców.
Bez limitów i surogacji
Zdaniem prof. Kuczyńskiego ustawa choć zapewnia większe bezpieczeństwo leczenia i bezpieczeństwo zarodków, narzuca kontrolę nad ośrodkami leczenia niepłodności oraz wprowadza kary za nieprzestrzeganie prawa, to kilku kwestii nadal nie rozwiązuje. Nie określa górnej granicy wieku, do którego można skorzystać z in vitro. Dla porównania we Francji czy Holandii jest to 43 rok życia, w Niemczech 40 lub 45 rok życia ( w zależności czy to leczenie państwowe czy prywatne).
- Gdyby ustawodawca uregulował tą kwestię, my jako lekarze nie mielibyśmy dylematów moralnych czy dać komuś szanse na macierzyństwo czy nie – mówi prof. Kuczyński. – Co gorsza ustawa narzuca na nas obowiązek przechowywania zamrożonych zarodków przez 20 lat (dopiero po tym czasie mogą zostać przeznaczone do adopcji). Czyli jak kobieta zamrozi swoje zarodki w wieku 40 lat, to będzie mogła do mnie przyjść w wieku 60 lat i domagać się ich przeniesienia do macicy, a ja nie będę miał podstaw, by jej odmówić.
Druga kwestia to surogacja rodzinna.
- To może być problem dla znacznej grupy chorych: młodych kobiet z wadami rozwojowymi, tym, którym usunięto macicę np. w czasie porodu czy też pacjentek po zakończonym leczeniu onkologicznym – dodaje prof. Kuczyński. – Te kobiety mimo, że mają własne komórki rozrodcze, pozbawione zostały szans na macierzyństwo. Rozumiem intencje ustawodawcy, który w ten sposób chciał się zabezpieczyć przez surogacją komercyjną. Z drugiej strony można było określić zasady surogacji rodzinnej: dokładnie określić do którego stopnia pokrewieństwa można dopuścić surogację, można było powołać komisję, która kwalifikowałaby do takich zabiegów.
Historia in vitro
Lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności już wiele lat temu zwracali uwagę na brak uregulować prawnych i nadzoru nad ośrodkami zajmującymi się leczeniem niepłodności. Już w 1995 i 1996 roku Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego wydał zalecenia i zasady dobrej praktyki, które niestety z powodu braku instytucjonalnego nadzoru oraz sankcji nie miały żadnej mocy prawnej. W 2005r powołany przez Ministerstwo Zdrowia zespół ekspertów w zakresie medycyny rozrodu opracował „Projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie standardów postępowania i procedur medycznych dotyczących leczenia niepłodności metodami zapłodnienia pozaustrojowego”. Niestety, rozporządzenie to nie weszło nigdy w życie. Potem były próby wprowadzenia uregulowań dotyczących leczenia niepłodności w ustawie o „pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Zapisy „ustawy transplantacyjnej” ograniczały się jedynie do komórek krwiotwórczych szpiku, krwi obwodowej oraz krwi pępowinowej, tkanek i narządów pochodzących od żywego dawcy lub ze zwłok i nie uwzględniały komórek rozrodczych, gonad, tkanek zarodkowych i płodowych oraz narządów rozrodczych lub ich części. Przez kilka lat powstawały kolejne próby nowelizowania tej ustawy poprzez wprowadzaniae zapisów o komórkach rozrodczych zarodkach itd. Niestety koncepcja ta została również zarzucona.
W 2006 roku poseł Jarosław Gowin zaczął przygotowywać dla PO pierwszy projekt ustawy bioetycznej mający uzgodnić polskie prawo z europejską konwencją bioetyczną. Okazał się jednak bardzo restrykcyjny, zbliżony do prawa włoskiego i niemieckiego. W toku prac legislacyjnych, został odrzucony. Projekt ten, podobnie jak projekty zakazujące całkowicie stosowania zawansowanych metod wspomaganego rozrodu , pokazały w całej rozciągłości problemy legislacyjne oraz próby wpływania kościoła katolickiego na kształt prawa.
Prace nad obecną ustawą trwały ponad dwa lata. W czerwcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że nie przyjmując regulacji ws. in vitro, Polska naruszyła przepisy dyrektywy unijnej. Chodzi o wdrożenie przepisów dotyczących zapłodnienia pozaustrojowego, które powinny zostać przyjęte już w 2008 roku. Wyrok europejskiego trybunału jest ostateczny i gdyby w Polsce nie została uchwalona ustawa o leczeniu niepłodności, Komisja Europejska mogłaby wystąpić o nałożenie na Polskę kar finansowych.
Katarzyna Malinowska-Olczyk