Jednostki odpowiedzialne za komercjalizację wyników badań naukowych muszą działać profesjonalnie, jeśli chcą, by naukowcy powierzali im zarządzanie ich własnością intelektualną - mówi dr Andrzej Małkowski z Uczelnianego Biura ds. Ochrony Własności Intelektualnej i Transferu Technologii na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku.
Andrzej Szoszkiewicz: Polska nauka doczekała się licznych zmian prawnych dotyczących procedur zamówień publicznych. Jak Pan ocenia te zmiany w kontekście podniesienia atrakcyjności współpracy biznesu z nauką?
Dr Andrzej Małkowskiz uczelnianego Biura ds. Ochrony Własności Intelektualnej i Transferu Technologii na UMB: - Wymóg stosowania, a przede wszystkim długotrwałość procedur przetargowych często uniemożliwiał, a przynajmniej utrudniał, efektywną współpracę nauki z biznesem. W działaniach komercyjnych bardzo ważnym czynnikiem jest elastyczność i czas. Obowiązujące dotychczas rozwiązania w dużym stopniu ograniczały to pierwsze i wydłużały drugie. Ostatnia nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych znacznie zliberalizowała proces przetargowy. Z punktu widzenia jednostek naukowych najważniejszą chyba zmianą jest podniesienie progu, od którego wymagane jest wszczynanie postępowania przetargowego, nawet do 200 tys. euro. Jednocześnie znacznie odformalizowano procedury przy zamówieniach poniżej tego progu, dając większą możliwość zakupu z „wolnej ręki”. Przyjęte zmiany pozwalają Państwowym Jednostkom Badawczym (PJB) na większą elastyczność i swobodę, co powinno sprawić, że staną się one bardziej dostosowane do rzeczywistości rynkowej. Będą mogły podejmować szybciej decyzje, przez co będą bardziej atrakcyjne dla biznesu.
Ostatnie zmiany w ustawie Prawo o szkolnictwie odnoszące się do „uwłaszczenia” naukowców wywołały sporo dyskusji. Czy mogą przyczynić się do podniesienia atrakcyjności polskich uczelni w kontekście współpracy z biznesem?
- To trudne pytanie. Od 1 października tego roku pracownicy PJB mogą łatwiej uzyskać prawa majątkowe do wytworzonej przez siebie własności intelektualnej. Uczelnia będzie zobowiązana - w ciągu 3 miesięcy od przedstawienia wynalazku przez twórcę - do deklaracji, czy jest zainteresowana komercjalizacją technologii. Jeżeli nie wyrazi chęci lub nie określi swojego stanowiska, wszelkie prawa majątkowe przechodzą na twórców. Nowelizacja ustawy gwarantuje też twórcom podział zysków, jeżeli PJB skomercjalizuje wynalazek. Co ciekawe, nawet jeżeli uczelnia zdecyduje się na komercjalizację, to może pozostawić ten proces twórcom rozwiązania - oczywiście wtedy gros zysków będą czerpali twórcy. Ustawodawca starał się zadowolić wszystkich. Z jednej strony uczelnia nie traci kontroli nad komercjalizacją wyników prowadzonych w jej obrębie prac badawczych. Z drugiej jednak strony ułatwia się przekazanie praw twórcom, co może skutkować sprawniejszą komercjalizacją. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest celem. Czy posiadanie praw, czy wprowadzenie nowej technologii na rynek? Moim zdaniem to drugie. Z tego punktu widzenia uczelnia, jako społeczność, bardzo zyskuje. Twórcy zyskują realny wpływ na losy swoich wynalazków, zmniejszona zostaje biurokracja, przedsiębiorcy mają łatwiejszy dostęp do technologii. Ustawa oprócz tego daje dużą swobodę w określeniu podziału praw własności intelektualnej i roli uczelni oraz twórców w procesie komercjalizacji. Oczywiście są pewne niejasności i diabeł tkwi w szczegółach, ale przyjęta nowelizacja w znaczący sposób porządkuje sprawy związane z własnością intelektualną i komercjalizacją wyników badań, co powinno przełożyć się na lepszy transfer nowych technologii do biznesu.
Czy kwestie finansowe, a w szczególności związane z kosztami ochrony intelektualnej, nie będą największą przeszkodą we współpracy z biznesem?
- Koszty ochrony własności intelektualnej mogą być rzeczywiście dużym problemem, ale nie wydaje mi się, aby stanowiły znaczący hamulec we współpracy nauki z biznesem. Przedsiębiorcy przed rozpoczęciem współpracy wymagają oczywiście, by dana technologia była chroniona prawnie. Jest to jednak zrozumiałe i powszechnie akceptowane. Koszty, szczególnie jeżeli mówimy o ochronie międzynarodowej, mogą być ogromne, liczone nawet w setkach tysięcy złotych. Na szczęście nie trzeba wykładać takich sum od razu. Dzieje się to stopniowo i w każdym momencie można się wycofać. Proces ochrony własności intelektualnej powinien być prowadzony w zgodzie z procesem komercjalizacji i od niego zależeć. Nie da się chronić wszystkiego. Inwestowanie w następne etapy powinno mieć miejsce tylko wtedy, gdy widzimy potencjał biznesowy, posiadamy wspólników bądź inwestorów. Zasada ta dotyczy zarówno uczelni, jak i pojedynczych naukowców. Warto też pamiętać, że istnieje możliwość pozyskania środków na ochronę. Z pomocą przychodzi NCBiR czy PARP, które prowadzą programy, takie jak chociażby Patent Plus.
Jak Pana zdaniem zaproponowane zmiany wpłyną na funkcjonowanie uczelnianych jednostek odpowiedzialnych za komercjalizację wyników badań naukowych czy zarządzanie własnością intelektualną?
- Szykuje się ciekawy czas. Jestem pracownikiem takiej jednostki, więc dotyczyć mnie to będzie osobiście. Wszelkie zmiany są zawsze trudne, ale stanowią również wyzwanie. Przede wszystkim nie uważam, że uczelniane centra stracą rację bytu. Nie wszyscy naukowcy chcą bowiem poświęcać czas na komercjalizację wyników swoich badań. Spora część z nich będzie pozostawiała te kwestie uczelni, czy to ze względu na brak doświadczenia, czy kwestie finansowe. Centra transferu technologii zaczną jednak funkcjonować w środowisku konkurencyjnym, więc jeśli ich działania nie będą skuteczne, to twórcy będą mieli możliwość zrezygnowania z ich usług. Stawia to przed uczelnią spore wyzwanie. Jednostki odpowiedzialne za komercjalizację wyników badań naukowych muszą działać profesjonalnie, jeśli chcą, by naukowcy powierzali im zarządzanie ich własnością intelektualną. Muszą zatem zatrudniać fachowców i prowadzić szerokie działania rynkowe.
W obecnej perspektywie finansowej Polska otrzyma duże wsparcie z Unii Europejskiej na naukę i wdrażanie innowacji. Przedsiębiorcy wspólnie z partnerami z sektora B+R mają być głównymi beneficjentami tych funduszy. Co należałoby zrobić, żeby firmy szybciej i łatwiej nawiązywały współpracę przy wspólnych projektach?
- Jest to pytanie, które dręczy osoby zajmujące się tym zagadnieniem od zawsze. Jak to zrobić, żeby biznes chciał, a uczelnie umiały współpracować? Niestety nie ma jednej prostej odpowiedzi. Z pewnością podstawowym problemem jest odmienne podejście przedsiębiorców i naukowców. Biznes potrzebuje wyników, technologii, które może wdrożyć, by osiągnąć przewagę i zysk. Najlepiej więc, aby te rozwiązania powstały szybko i były jak najmniej kosztowne. Naukowiec bada i wymyśla, pieniądze pozyskuje na sam proces, a nie na efekty. Gdy prezentowane jest nowe rozwiązanie naukowiec będzie się zastanawiał, czy jest ciekawe, przedsiębiorca zapyta o jego użyteczność. Wyzwanie polega więc na tym, aby tworzyć rozwiązania zarówno ciekawe, jak i użyteczne.
W obecnej perspektywie finansowej Unia Europejska przeznacza duże środki na tworzenie innowacyjnych rozwiązań. Jednak w odróżnieniu od poprzednich budżetów praktycznie wszystkie pieniądze zostaną przekazane do dyspozycji przedsiębiorcom i to oni mają decydować, z kim chcą kooperować. Wiele uczelni ma bardzo nowoczesne zaplecze technologiczne, co w połączeniu z wiedzą pracowników stanowi siłę, która powinna skłaniać przedsiębiorców do ścisłej z nimi współpracy. Niestety na drodze stają przepisy ograniczające swobodę działania uczelni i mentalność naukowca. Na szczęście zmiany w prawie zamówień publicznych, jak i prawie o szkolnictwie wyższym, uwalniają w dużym stopniu potencjał tkwiący w uczelniach państwowych. Co do mentalności, to tego typu zmiany nigdy nie przychodzą łatwo i szybko, ale tylko współpraca pozwala na wzajemne poznanie się i zrozumienie. Należy zaczynać od małych kroków, małych projektów, które mogą przerodzić się w ściślejsze współdziałanie. To taka praca u podstaw, której nigdy nie jest za wiele. Nie należy też lekceważyć praktycznego podejścia - uczelnie powinny aktywnie uczestniczyć w targach przemysłowych i przedstawiać swoją ofertę, a przedsiębiorcy zaglądać na konferencje naukowe w poszukiwaniu nowych ciekawych rozwiązań.
Rozmawiał Andrzej Szoszkiewicz (Własność Intelektualna nr 3(7)/2014)