W powszechnej świadomości Islandia odbierana jest jako kraj zimny, pokryty lodowcami i niedostępny, podobnie jak jego mieszkańcy. Duży błąd - pisze Michał Pawłowski z Działu Projektów Pomocowych UMB.
Islandczycy mają ogromne zaufanie do idei partnerstwa. Oni postrzegają je jako okazję do osiągnięcia obopólnych korzyści |
Moja pięciodniowa wizyta na Islandii, sfinansowana z EAA/Norway Grants, koncentrowała się na ich największej uczelni - Uniwersytecie Islandzkim w Reykjavíku (UNIce). Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że liczba ludności na Islandii jest porównywalna do Białegostoku, jest to stosunkowo duża instytucja. Posiadając kadrę akademicką o podobnej liczebności do UMB, uczelnia może pochwalić się dwa razy większą liczbą studentów.
Wizytę rozpocząłem od spotkania z osobami odpowiedzialnymi na Uniwersytecie Islandzkim za obsługę projektów współfinansowanych ze źródeł zewnętrznych (opiekunem wizyty była Ásta Sif Erlingsdóttir, koordynująca działania związane z pozyskiwaniem środków i obsługą projektów). Głównymi zewnętrznymi źródłami grantów dostępnymi na Islandii są programy Skandynawskie, takie jak EAA/Norway Grants, NordForsk, fundusze Unii Europejskiej, w tym akcje ERASMUS+ i Horizon 2020, oraz fundusze badawcze (np. Marie Curie Actions). W latach 2008-2014 Uniwersytet Islandzki zrealizował 47 projektów w ramach Siódmego Programu Ramowego UE, spośród których 15 dotyczyło medycyny i nauk pokrewnych. Mimo że Islandia nie ma dostępu do zewnętrznych funduszy strukturalnych, posiada dostęp do dużej liczby środków nordyckich, dedykowanych w bardzo szerokim zakresie działań, poczynając od nauki, a kończąc na mobilności pracowników i studentów, co daje ogromne możliwości aplikowania i realizacji. Dla przykładu, na Wydziale Nauk Humanistycznych UNIce zrealizowano łącznie 26 projektów, z których każdy był współfinansowany z funduszy nordyckich, głównie Nordplus.
W proces realizacji projektów na UNIce zaangażowane są osoby zatrudnione na każdym z wydziałów, będące swojego rodzaju punktem kontaktowym dla pracowników z pomysłami na projekty oraz koordynatorzy ogólnouczelniani, pełniący funkcję doradczą i administrują realizację projektów. Jednak odpowiedzialność za złożenie projektu leży po stronie pomysłodawcy. Uczelniani doradcy jedynie wspierają autora, by jego wniosek był zgodny z wymaganiami konkursu i wytycznych.
Kolejnym etapem wizyty był Wydział Nauk o Zdrowiu (School of Health) i spotkanie z Ása Vala Þórisdóttir, research manager na Wydziale Nauk o Zdrowiu. Tu miałem okazję zapoznać się z systemem obiegu informacji o źródłach finansowania, w tym z platformą Research Professional (http://researchprofessional.com), która jest bazą danych o ogłaszanych na całym świecie konkursach.
Ostatni dzień wizyty przyniósł spotkanie w Rannís, instytucji odpowiedzialnej za zarządzanie obszarem funduszy zewnętrznych na Islandii. Przedstawiciel instytucji Viðar Helgason zachęcał wszystkich uczestników do składania aplikacji i współpracy, szczególnie w zakresie programów ERASMUS+, Horizon 2020 i EAA/Norway Grants, widząc w nich realną możliwość rozwoju i współpracy instytucji z wielu państw. Ważnym efektem spotkań było poznanie osób, ekspertów w różnych dziedzinach, do których można się zwrócić, kiedy pojawi się możliwość wspólnego udziału w projekcie międzynarodowym. Jest to bardzo istotny aspekt z punktu widzenia możliwości aplikowania uczelni do projektów partnerskich, a także duże ułatwienie dla pracowników, którzy biorą udział w tworzeniu koncepcji projektów składanych przez UMB.
Różnicę w podejściu Islandczyków i Polaków do pozyskiwania funduszy zewnętrznych najłatwiej będzie zilustrować sytuacyjnie. Dokonując prezentacji UMB i Działu Projektów Pomocowych podczas jednego ze spotkań doszedłem do momentu, gdzie wymieniałem realizowane przez nas projekty. Reakcja Islandczyków była dość niespodziewana - bardzo zdziwiła ich, iż większość projektów realizowana jest u nas indywidualnie, bez partnerstwa, pomimo iż środki pochodzą ze źródeł innych niż krajowe. W oczach Islandczyków mamy tendencję do pozyskiwania funduszy dla siebie, nie dając nic w zamian, a „partnerstwo” jest u nas synonimem „dofinansowania”.
Co jest przyczyną tak dużej otwartości Islandczyków na współpracę z zagranicą? Najbardziej oczywisty powód to fakt, że kraj o tak niewielkiej liczbie ludności i ograniczonych zasobach praktycznie nie ma wyjścia - aby się rozwijać musi szukać partnerów. Jednak to, co odróżnia Islandię od innych państw w podobnej sytuacji, to uświadomiona konieczność tego rodzaju działań. Podejmowanie współpracy z zagranicą ułatwiane jest już na poziomie szkoły średniej i wiąże się ze koniecznością znajomości - prócz języka ojczystego - języka angielskiego i duńskiego na zaawansowanym poziomie. Język islandzki jest bardzo trudny. Nawet mieszkańcy pozostałych krajów skandynawskich (za wyjątkiem Wysp Owczych) nie rozumieją islandzkiego. Stąd nauka języka duńskiego, zrozumiałego na obszarze całej Skandynawii i angielskiego dla reszty świata.
Z drugiej strony Islandczycy mają ogromne zaufanie do idei partnerstwa. Oni postrzegają je jako okazję do osiągnięcia obopólnych korzyści. Zdrowe podejście do współpracy widać chociażby w organizacji samej wizyty. Pani Ásta Sif Erlingsdóttir, organizując wizytę zaprosiła pięcioro uczestników z całej Europy (Polska, Hiszpania, Grecja, Szwajcaria, Słowenia) w tym samym terminie. Umożliwiło to dodatkową wymianę informacji i doświadczeń oraz pozyskanie kontaktów. Pomysł niezwykle prosty i niesamowicie efektywny, ponieważ prezentacje poszczególnych uczelni oraz rozmowy na temat podobieństw i różnic w funkcjonowaniu podobnych instytucji, czasem drobnych a mimo tego kluczowych, jest nie do przecenienia.
Michał Pawłowski, Dział Projektów Pomocowych