Paulina Samczuk - rocznik 87’, studentka KNOW-owiskich studiów doktoranckich. W Centrum Badań Klinicznych pod okiem doc. Michała Ciborowskiego zajmuje się w aplikacją metabolomiki w badaniach klinicznych. Absolwentka biologii UwB, fizjoterapii UMB oraz studentka studiów podyplomowych z zakresu prawa dowodowego i kryminalistyki na UW. Do tego stażystka w Centrum Metabolomiki i Bioanalizy Uniwersytetu San Pablo CEU w Madrycie oraz beneficjentka konkursu Preludium dotyczącego badania zmian pośmiertnych. Poza pracą córka, siostra, koleżanka… a także była judoczka, członkini grupy rekonstrukcyjnej odtwarzającej życie Wikingów i Słowian Ulvborg Hird oraz (pierwsza i jedyna na Podlasiu) sędzia futbolu amerykańskiego.
Jaki zawód inny niż obecny chciałabyś wykonywać?
Trudno wyobrazić mi sobie życie poza nauką, bo to jest coś, co naprawdę mnie fascynuje. Może mogłabym pracować jako fizjoterapeutka, pewnie ze specjalnością z fizjoterapii sportowej.
Ulubione przekleństwo?
Staram się nie przeklinać, ale czasami zdarza się i mi, bo powtarzając za Markiem Twainem, „w pewnych okolicznościach przekleństwo przynosi ulgę, jakiej nie daje nawet modlitwa”. Wtedy zdecydowanie nadużywam angielskiego „f…”. Mam wrażenie, że brzmi ono lżej niż nasze rodzime wulgaryzmy… oczywiście dopóki w pobliżu nie ma obcokrajowców.
Bal wiedeński, w błocie na Woodstocku czy koncert Zenka Martyniuka?
Bal wiedeński, choć błoto na Woodstocku również jest kuszące.
Wolny wieczór: z książką, serial w telewizji czy ze znajomymi w pubie?
Raczej wieczór ze znajomymi lub rodziną, choć długi spacer z naszym husky też jest świetną opcją.
Dzień zaczynam od?
Sprawdzenia, która jest godzina. Poranne wstawanie nie jest moją mocną stroną.
Nie ruszam się bez?
Telefonu, który ostatnio wyewoluował mi w mikro wersję damskiej torebki. W jego pokrowcu potrafię zmieścić dokumenty, pieniądze, bilety i kilka innych drobiazgów.
W kuchni potrafię…
Ugotować budyń bez mleka…. Nie wiem czy to kwestia roztrzepania czy antytalentu kulinarnego. Choć może nie jest tragicznie, na własnej kuchni przetrwałam półroczny staż w Madrycie.
Główna cecha Twojego charakteru?
Ambicja.
Główna wada...
Zbyt duży optymizm w ocenie zasobów czasowych zwany potocznie spóźnialstwem. Do tego prokrastynacja i jak można zauważyć gadatliwość.
Ulubiony przesąd?
Nie jestem przesądna na tyle, by mieć ulubiony przesąd.
Najważniejsza książka?
Ciężko wskazać „tę jedyną”, tym bardziej, że lista pozycji, które chcę przeczytać wciąż jest bardzo długa. Moja Mama jest bibliotekarką, więc zawsze mieliśmy świetny dostęp do książek, a moi rodzice posiadają wspaniałą domową biblioteczkę. Czytam właściwie wszystko, od horroru poprzez kryminał do powieści obyczajowych czy biografii, stąd też ciężko wskazać coś ponad wszystkie te odmiany. Mam sentyment do „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, bardzo podobał mi się „Fight Club” Palahniuka czy „Kocia kołyska” Vonneguta. Z autorów cenię m.in. Twaina, Sapkowskiego, Orwella. Chętnie wracam do sagi „Północnej drogi” Elżbiety Cherezińskiej. Wspaniale przedstawiła tam życie wikińskich kobiet, choć ich cechy i sposób postrzegania pewnych spraw może odnaleźć w sobie chyba każda współczesna kobieta. Książką, która na pewno wywarła na mnie ogromne wrażenie był „Nowy, wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Wizja niby fantastyczna a jakoś przerażająco znajoma.
Punkty karne na koncie?
Odpukać, na razie nie. Zazwyczaj kończy się na pouczeniu.
Przedmiot w szkole, z którym byłaś na bakier?
Chemia, co może brzmi dziwnie, w kontekście tego, czym się zajmuję.
Ściągałaś na maturze?
Nie, nie wierzę w ściąganie. Choć podobno miałam ku temu idealne warunki. Przed samą maturą na treningu judo zwichnęłam bark i do wszystkich egzaminów przystępowałam zapakowana w porządną ortezę barkową, która pewnie zmieściłaby wiele ściąg.
Czego chciałabyś się teraz nauczyć?
Wielu rzeczy. Nowych języków obcych, udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, jazdy konnej, zaawansowanej fizyki i matematyki, profesjonalnie malować obrazy... Boję się, że zabraknie mi życia na wszystkie moje pomysły.
Pierwsza praca?
Prawdopodobnie sędziowanie na zawodach judo.
Czego nie cierpisz ponad wszystko?
Bezinteresownej złośliwości, bezmyślności, bylejakości i cwaniactwa.
Którą z żyjących osób podziwiasz?
Osobami, które nieustająco podziwiam są moi Rodzice. To ludzie zarówno bardzo inteligentni jak i mądrzy życiowo. Dzielili i wciąż dzielą się ze mną i moim rodzeństwem swoją mądrością, doświadczeniem, wrażliwością na pewne sprawy, dystansem do siebie i życia. Potrafili zainteresować nas mnóstwem rzeczy, pozwalali na realizację pasji i szalonych czasami pomysłów. Zarówno oni, jak i moje rodzeństwo są dla mnie ogromnym wsparciem i inspiracją.
Bardzo podziwiam też kobiety pracujące w nauce, zwłaszcza te osiągające większe sukcesy i dochodzące do wyższych stanowisk. Branża naukowa wymaga nie tylko talentu, ale także ogromnych nakładów pracy i poświecenia. To też konieczność radzenia sobie z zazdrością środowiska. Kobiety, które potrafią być dobrymi naukowcami a jednocześnie spełniać się w innych dziedzinach życia, np. jako żony, matki, szefowe, mieć jeszcze pasje poza pracą, są dla mnie wzorem do naśladowania.
Jakie osiągnięcie technologiczne robi na tobie największe wrażenie?
Internet. Pamiętam jeszcze życie „sprzed sieci” i wydaje mi się, że od czasu wprowadzenia internetu świat ogromnie się zmienił. Czy na lepsze, to temat na oddzielną dyskusję.
Jaki talent chciałabyś mieć?
Zdecydowanie talent językowy. Umiejętność posługiwania się obcymi językami muszę ciężko wypracować, a osiągany poziom często nie jest taki, jaki bym sobie życzyła.
Najlepsza rada jaką dostałaś?
Są dwie, których zawsze się trzymam – „jeśli coś robisz to rób to dobrze, albo nie rób wcale” oraz „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”.
Jaki najmilszy komplement usłyszałaś w życiu?
Potrafisz opowiadać o tym, co robisz z niesamowitą pasją, a jednocześnie w taki sposób, że każdy może to zrozumieć.
Wygrywam w totka szóstkę i…
Spokojnie kontynuuję wszystko to, co robiłam do tej pory.
Opr. bdc