Pani Jola z dziekanatu lekarskiego - tak najczęściej się o niej mówiło, nim przeszła na emeryturę. Dziś wypada mówić raczej - pani Jolanta Dzienis, poetka. Wydała właśnie trzeci tom swoich wierszy: „Odłamki czasoprzestrzeni”.
Z panią Jolantą było tak, że pisała wiersze od dziecka. Pomysły na nie zapisywała na karteczkach, i właśnie z nich potem powstawały wiesze, wpisywane do specjalnego zeszytu. I tak to wszystko trwało do momentu aż zaczęła się praca i trzeba było zacząć być dorosłym. Wtedy wena uciekła, a wiersze przestały powstawać. Cisza trwała przez kilkadziesiąt lat. Wszystko powróciło tuż przed przejściem na emeryturę. I zdaje się, że nie chce przestać.
- Wychodzi mi, że moje tomiki wydaję w cyklu dwuletnim. Nie planuję tego, po prostu samo się to dzieje - opowiada Jolanta Dzienis. Choć już emerytka, to sama mówi, że pracuje więcej, niż kiedy była na uczelnianym etacie. Udziela się w fundacji „Razem lepiej”, jest redaktorem w serwisie senioralnym w Białymstoku, ostatnio dorywczo pracowała w Klinice Alergologii, a przecież wiersze i ich obsługa też zajmują sporo czasu (prowadzi własną stronę internetową, do tego publikuje w mediach społecznościowych).
- Wiersze tworzę tak jak wcześniej, najpierw zapisuję pomysły na karteczkach czy w kalendarzykach. Widzę coś za oknem autobusu, w głowie pojawia się myśl i już jest pomysł na wiersz. Jak nie zapiszę tej myśli to wiersz nie powstanie - opowiada.
„Odłamki czasoprzestrzeni” to próba powrotu do wierszy z przeszłości. Wszystko dlatego, że zeszyt z dawną twórczością się spalił. W rodzinnym archiwum ze zdjęciami uchowały się za to karteczki z różnymi zapiskami. To właśnie z nich pani Jola odtworzyła część utworów.
- To moja mama je tam pochowała. Nic nie wyrzucała z moich bibelotów. Dzięki temu udało mi się wrócić do czasów mojej młodości - wspomina pani Jola. Tym sposobem dało się odzyskać kilkanaście wierszy. Są inne niż te współczesne. Pisane wierszem białym, bez rymów. Oszczędne w słowach, ale niosące dużo emocji. W tomiku są wymieszane z nowymi wierszami. Poznać je można po dacie, która umieszczona jest na końcu wiersza.
Zresztą cały tomik jest bardzo oszczędny w formie. Wszystko jest czarno-białe, także ilustracje wewnątrz, a nawet okładka.
- Wszystkie moje wiesze można przeczytać w internecie, ale moi czytelnicy wymuszają na mnie wydawanie ich w wersji papierowej - śmieje się Jolanta Dzienis. - Choć wysyłam im linki, czy nawet wersje książki w PDF, to tłumaczą, że tylko z książką papierową można usiąść w kąciku kanapy i dać się zaczarować temu, co się czyta. Wiersze na komórce czy tablecie ponoć nie mają już tej magii…
Z twórczością Jolanty Dzienis można zapoznać się na www.jolantamariadzienis.pl.
bdc