Przed miesiącem napisałem o wielkich królach i tamten odcinek zakończyłem na Stefanie Batorym oraz okolicznościach jego śmierci (miał za wielu lekarzy?).
Przeczytaj: Paradoksy historią podszyte
Zgodnie z zapowiedzią będę kontynuował przegląd władców Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale już nie tak wielkich, często po prostu miernych.
Wazowie
Sprawowali władzę w Szwecji, a w 1587 r. Zygmunt III Waza (stoi na kolumnie przed warszawskim Zamkiem) został naszym królem. Mimo wolnej elekcji na tronie Rzeczypospolitej zasiadło kolejno jeszcze dwóch Wazów: Władysław IV (najwyżej oceniany z całej trójki) i Jan Kazimierz. Ten ostatni abdykował w 1668 r. i był to jedyny taki przypadek w dziejach Polski. A propos, zapominamy, że jedynym prezydentem RP w kraju (pomijam emigrację), który jak dotychczas ustąpił z własnej woli, był… Wojciech Jaruzelski.
Jan Kazimierz abdykował w 1668 r. i był to jedyny taki przypadek w dziejach Polski. A propos, zapominamy, że jedynym prezydentem RP w kraju (pomijam emigrację), który jak dotychczas ustąpił z własnej woli, był… Wojciech Jaruzelski. |
Jakie to było osiemdziesięciolecie, kiedy Snopek zasiadał na tronie w Krakowie, a od 1609 roku rezydował w Warszawie? Snopek, bo taki był herb Wazów, co skłaniało przeciwników do czynienia złośliwych aluzji. Rzeczypospolita mogła wykazać się największym w historii obszarem, bowiem po dołączeniu m.in. Stolarszczyzny liczyła 990 tys. km2, czyli sporo ponad trzy razy więcej niż obecnie. Jednak w 1667 r. stracono m.in. Zadnieprze z Kijowem. Za Wazów odnoszono prześwietne sukcesy, by wskazać na Kircholm, ale nie brakowało sromotnych przegranych. Wojska polskie zajęły w 1610 r. Moskwę, nie doszło jednak do obwołania Władysława carem, do czego przyczynił się i ojciec (Zygmunt III). 4 listopada 1612 r. przepędzono Polaków z Kremla, co dało asumpt w 2004 r. do okrzyknięcia tego dnia rosyjskim Świętem Jedności.
Ośmielam się zauważyć
O pladze „potopu” pamiętano przez wieki, również na Podlasiu były miasta, w którym ostało się ledwie kilka lub kilkanaście procent mieszkańców. Sprawiedliwie jednak przyznać trzeba, że uciekinierzy do Puszczy Zielonej (Zagajnicy) przyspieszyli formowanie się Kurpiów.
Wazowie zezwoli na usamodzielnienie się Brandenburgii (w przyszłości Prus) i wywianowali kozaków. Upowszechniły się za ich czasów konfederacje i rokosze, skomplikowały kwestie wyznaniowe, podupadła okrutnie gospodarka folwarczna. Mimo zdarzeń cudownie pozytywnych (przykładem obrona Jasnej Góry), po „potopie” i skrwawionej Ukrainie Rzeczypospolita nie odzyskała dawnej potencji i prestiżu.
Ale - tu kolejny paradoks - zyskał Białystok. Stefan Czarniecki, pogromca Szwedów, za ratowanie ojczyzny otrzymał w 1659 r. starostwo tykocińskie z dobrami białostockimi. Włości te przekazał córce Aleksandrze, po mężu Branickiej, a ta ofiarowała je synowi Stefanowi Mikołajowi Branickiemu. Tak zaczęła się epoka dobrodziejów naszego miasta.
Swój, a wcale nie lepszy
Wazowie się „wypalili”, nie zadowolili magnatów, skupili na sobie złość szlachty. Krzyknięto więc, że trzeba nam króla Piasta. Idea nie była taka durna, wykonanie jednak fatalne, bo na tronie zasiadł w 1669 r. Michał Korybut Wiśniowiecki, znający kilka języków, rozumu znacznego, wódz jednak żaden, w dodatku z natury gnuśny. Za jego to krótkiego panowania Rzeczypospolita omal nie stała się (taka była zapowiedź pokoju w Buczaku) lenniczką Turcji. Tego było za dużo nawet warchołom szlacheckim, z lekko więc tylko skrywanym zadowoleniem przyjęto wieści, że król niespodziewanie zakończył żywot z powodu zatrucia żołądkowego. Nagła choroba wzbudziła podejrzenia o otrucie (pisał o tym imć pan Pasek), ale wydaje się, że główną przyczyną szybszego zejścia z tego świata były po prostu następstwa obżarstwa. Król Michał potrafił ponoć skonsumować „od ręki” tysiąc pomarańczy („chińskich jabłek”), w dodatku nie obmytych, otrzymanych w prezencie z Gdańska. Uczeni medycy wskazywali także na cukrzycę, pewnym jest, że na koniec pękł wrzód.
Sarmata
Do Białegostoku Jan III chyba nie dotarł, ale wraz z ukochaną żoną był w Bielsku Podlaskim w Wigilię i święta Bożego Narodzenia 1692 r. |
Następny Piast niejako „z konia” przesiadł się na tron, bo to on poprowadził wojsko przeciwko „niewiernym” i odniósł sukces pod Chocimiem. Oczywiście, mowa o Janie III Sobieskim, autorze listów miłosnych do żony Marysieńki, właścicielu wąsów iście staropolskich, zwycięzcy spod Wiednia. Notabene o tej wiktorii pamiętać powinni w sposób szczególny kawosze, natomiast co niektórzy historycy mieli królowi za złe, że pociągnął w złym kierunku. My cieszmy się, że właśnie pod Wiedniem wyróżnił się wspomniany już Stefan Mikołaj Branicki, za co zyskał tytuł stolnika wielkiego koronnego i mając z tych racji dostęp do króla, mógł wreszcie wyjednać przywilej miejski dla Białegostoku.
Do Białegostoku Jan III chyba nie dotarł, ale wraz z ukochaną żoną był w Bielsku Podlaskim w Wigilię i święta Bożego Narodzenia 1692 r. Innym też miastom podlaskim i świątyniom (zakonom) sprzyjał, za co ma okazały pomnik w Płonce Kościelnej.
Jan III umarł przytomnie w pałacu w Wilanowie, odszedł na wieki w glorii Lwa Lechistanu. Wbrew jednak mocarnemu wyglądowi król miewał liczne dolegliwości, cierpiał na kamicę nerkowo-pęcherzową i zapalenie nerek, podagrę, krwotoki z nosa, ranę w głowie, bóle rozliczne. Puchły mu nogi, na co pewnie wpływ miała i otyłość. Najwięcej mówiło się pokątnie o chorobie wstydliwej, której ponoć nabawił się od Marysieńki, a ta od swego pierwszego męża, ale niewykluczone, że przywiozła ją z Francji. W Polsce chorobą tę zwano właśnie francuską (francą), we Francji - hiszpańską, w Rosji - polską, czyli zawsze ze wskazaniem na obcych. Czy powstały i białostocko-podlaskie odmiany tej nazwy?
Adam Cz. Dobroński