Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Dywagacje pomnikowe.
  • Ostatnia zmiana 12.07.2018 przez Medyk Białostocki

    Dywagacje pomnikowe

    Uprzedzam P.T. Czytelników, że słowo dywagacje oznacza wywody odbiegające od głównego tematu. Mogą one upodabniać się i do ględzenia, czego postaram się uniknąć.

    Białystok pod wieloma względami odbiega niestety od średnich krajowych, ale w statystyce pomnikowej mamy niezły wynik, a będzie wkrótce lepiej. Zapadła decyzja o ustawieniu „pana Romana” (tak przyjaciele określali Romana Dmowskiego) przed świątynią św. Rocha i zgłoszono propozycję ufundowania pomnika prezydenta Lecha na placu Uniwersyteckim. Przypomnę tylko, że kościół św. Rocha jest też Pomnikiem Wdzięczności za Odzyskanie Niepodległości, a pisano, że i za zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 roku. Na placu Uniwersyteckim dotychczas pomnika nie było, choć ponoć towarzyszom z gmachu KW PZPR marzył się tu stojący Włodzimierz Lenin. Ślimaczyli się z tą realizacją i zdołali jedynie ustawić stosowny „biust” (popiersie) wewnątrz swej siedziby, na klatce schodowej prowadzącej do sali plenarnej, obecnej auli. Pamiętam tego Leninka (taką ksywę nadali mu studenci) z durnościami wypisywanymi długopisami i mazakami na łysince. W końcu ktoś się ulitował nad poniewieranym „wodzem narodów” i zabrał gipsową głowę.

    Co zaś się tyczy placu przed byłem „białym domem”, to ma on konfigurację nieszczególną, jest skrzyżowaniem (choć wygląda jak rondo) i to trudnym do pokonania, zwłaszcza przez kursantów nauki jazdy. Niewykluczone, że Lech Kaczyński - jeśli stanie w tym miejsce w postaci pomnikowej - to będzie patrzył w kierunku ul. Marii Skłodowskiej-Curie, planowanej jako Aleja Pochodów i rzeczywiście wykorzystywanej w tym celu w święta 1 maja. A może zostanie ustawiony twarzą ku Parkowi Centralnemu z byłym Pomnikiem Bohaterów Białostocczyzny na górze i żydowskim Cmentarzem Rabinackim na dole.  Tak czy inaczej z pewnością odwróciłby się tyłem do studentów dwóch wydziałów UwB.

    Pomyślałem o „panu Ryszardzie”

    Oświadczam, że nie zamierzam kopii kruszyć na powyższy temat. Polityką od dawna się nie zajmuję, a lekarz uprzedza, żebym się zanadto nie denerwował, bo ciśnienie mam za wysokie. Jeśli więc skreślę kolejne zdania tego felietonu, to piórem komentatora historyka.

    Jak mi kolega powiedział przez telefon o pomniku Prezydenta - ofiary tragedii smoleńskiej, tom naiwnie pomyślał, że chodzi o Ryszarda Kaczorowskiego. I wcale się nie ucieszyłem, choć ten właśnie Prezydent był i jest mi z wielu względów szczególnie bliski. Trochę się nawet przyczyniam do utrwalenia pamięci o „panu Ryszardzie”, moim zdaniem najwspanialszym białostoczaninie przynajmniej ostatniego wieku. Mamy w Campusie Uniwersyteckim unikalny Gabinet Ostatniego Prezydenta II RP na Uchodźstwie (zapraszam do zwiedzenia, jeśli ktoś jeszcze nie był), szkoły w mieście jego imienia, wspaniałą arterię, sporo już publikacji, itp. Tak przy okazji dodam, że wożę obecnie z Londynu nagrania wideo z zasobów państwa Kaczorowskich i widzę oczyma wyobraźni film dokumentalno-fabularny o naszym prześwietnym ziomku. Niestety, nie widzę pieniędzy na ten cel.

    Na moje wyczucie, to druh prezydent Ryszard źle by się czuł w ogóle na postumencie, a w tym miejscu fatalnie. To tak, jakby łomżyniacy (poprawniej łomżanie, ale nad Narwią mówią po dawnemu) uhonorowali pomnikiem ukochaną Haneczkę. Cieszę się, że postanowili posadzić Hankę Bielicką na ławeczce w jednej z uliczek starówki, blisko katedry św. Mikołaja. I każdy może przysiąść sobie obok, uśmiechnąć się, sfotografować. A gdyby tak w bezpretensjonalnej pozycji upamiętnić młodziutką Justynę Moniuszko, stewardesę z rządowego TU-154? Niemal całkowicie zapomnianą. Czekam na wydanie drukiem biografii (albumu) Krzysztofa Putry, który był zaiste arcybiałostocki. Wydawać się też mogło, że w naszym regionie bratnie Kościoły przybliży jeszcze bardziej ku sobie ofiara życia arcybiskupa Mirona Chodakowskiego. Jestem za utrwalaniem pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej, ale mądrze, bez budzenia złych emocji, wzmacniania podziałów.  

    Istota pomników   

    To mieszkańcy winni decydować o pomnikach, a przynajmniej mieć szansę wyrażenia opinii, która zostanie poważnie potraktowana przez władze. W przeciwnym razie narażamy postacie pomnikowe na swoisty dyshonor. A jeśli już zapadnie decyzja, to mieszkańcy winni mieć także możność wyrażenia opinii o walorach estetycznych projektowanego pomnika i jego lokalizacji. Pięknie wpasował się Marszałek Józef Piłsudski w białostocki Rynek, gdzie ma za sąsiada urokliwy pomnik ks. Jerzego Popiełuszki. Nikt nie śmie zaprzeczyć, że ładnie prezentuje się i tablica (to jednak za skromne określenie) ofiar tragedii smoleńskiej na murze arcydzieła architektury sakralnej - kościoła św. Rocha. Tak można wymienić jeszcze inne miłe oku upamiętnienia. Są jednak w naszym mieście i takie, o których się po prostu zapomniało. Są niestety w Ojczyźnie i pomniki totalnie nieudane, w tym również św. Jana Pawła II (stoi taki i w moim rodzinnym mieście), prezydentów (przykład Stefana Skarżyńskiego w Warszawie), wodzów (także wspomnianego Marszałka). Nie sztuka postawić pomnik, zwłaszcza jak się ma władzę i pieniądze. Cnotą i zasługą jest wykreowanie upamiętnień, które będziemy wszyscy podziwiali i szanowali.

    PS. W Moskwie przed kilkoma miesiącami odsłonięto pomnik św. Włodzimierza, uznany przez wielu za mierny artystycznie, z twarzą podobną do obecnego prezydenta Rosji. Na Ukrainie w październiku ubiegłego roku obalono ostatni pomnik Lenina, a w listopadzie postawiono temuż nowy w Mińsku Białoruskim. W Łucku (Ukraina) w 2014 roku odsłonięto stukilogramowe popiersie Stalina. To jest jednak wymarzony temat do dywagacji.

    Adam Czesław Dobroński

     

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.