Na UMB panie – zarówno wśród studentów jak i w administracji Uczelni - stanowią większość. Czy to dlatego na naszej Uczelni powstała Komisja ds. równości płci oraz Pełnomocnik Rektora ds. równości płci?
Komisja powstała na początku 2022 roku, pełnomocnik został powołany w czerwcu. Ich głównym zadaniem jest przygotowanie strategii równości płci dla naszego środowiska.
Wojciech Więcko: Kiedyś w Medyku Białostockim sprawdziliśmy statystykę płci na UMB i wyszło nam, że ogólnie rzec przyjmując, pań jest tu 75 proc., a panów 25 proc. Czyli UMB jest kobietą?
Dr hab. Joanna Konopińska, Pełnomocnik Rektora ds. równości płci, kierownik Kliniki Okulistyki: - Tak. Statystyka jest taka, że panie stanowią tu większość. Za to na przykład najwyższe władze Uczelni to w 100 procentach panowie.
W historii Uczelni nie było kobiety rektora, była tylko jedna pani prorektor. W latach 1990-1996 prof. Elżbieta Hassmann-Poznańska była najpierw prorektorem ds. studenckich, a potem prorektorem ds. klinicznych. Niewiele jak na 70 lat historii UMB?
- Historia Uczelni pisze się cały czas, więc w przyszłości coś może się zmieni. Popatrzmy za to na skład władz dziekańskich i prodziekańskich. Tam panie stanowią zdecydowaną większość. Tak samo jest, gdy mówimy o nauczycielach akademickich – tu też większość to kobiety.
Czas na parytet na Uczelni? Będzie Pani, ale też komisja, zabiegać o to, by na wszystkich uczelnianych szczeblach, stanowiskach, było po równo każdej z płci?
- Nie. Nam nie chodzi o to, by na siłę wprowadzać równą ilość przedstawicieli płci np. w zatrudnieniu na uczelni czy w specjalizacjach, które nie są jednakowo atrakcyjne dla obu płci. Chodzi bardziej o przełamanie stereotypów, np. w sytuacji, kiedy mężczyzna chce się zatrudnić w miejscu, w którym dominują kobiety, żeby stworzyć mu taką możliwości i wyrównać szanse na zatrudnienie. I odwrotnie.
Dlaczego na Uczelni powołano taką komisję, dlaczego został powołany pełnomocnik rektora do takiego zadania?
- To sugestia stawiana przez Komisję Europejską wobec jednostek, które chcą się ubiegać o granty europejskie. To nie jest obowiązek. My jako UMB zdecydowaliśmy, że chcemy być w centrum Europy, chcemy mieć europejskie standardy. Dlatego z początkiem roku najpierw powstała komisja składająca się z przedstawicieli wszystkich grup pracujących na Uczelni, a od czerwca został powołany pełnomocnik rektora. Najważniejszym zadaniem komisji jest stworzenie Planu Równości Płci, czyli oficjalnego i podpisanego przez władze Uczelni dokumentu, opisującego działania, które zostaną podjęte w celu propagowania równości płci i likwidowania barier sprzyjających nierówności. Stanie się to w kilku etapach. Po pierwsze należy rozpoznać problem, zrobić badanie środowiska Uczelni, sprawdzić, czy są i ewentualnie jakie przejawy nierównego traktowania. Nie mówimy tu tylko o płci, ale dyskryminacja może też wystąpić ze względu na wiek, przekonania, wyznawaną religię, pochodzenie, orientację seksualną, itp. Dopiero wówczas trzeba się zastanowić jak temu przeciwdziałać i wdrożyć plan działań zaradczych.
Macie harmonogram działania?
- Do końca roku chcemy mieć już gotowy Plan Równości dla naszej Uczelni. Jego posiadanie jest kryterium kwalifikowalności w ubieganiu się o granty w projektach Horyzont-Europa. Komisja Europejska nie narzuca nam konkretnych rozwiązań. Sami musimy wszystko opracować, zidentyfikować, znaleźć rozwiązania. Potem trzeba to wszystko sprawdzić, by pokazać co działa, a co trzeba jeszcze poprawić.
W końcu czerwca zostały mailowo wysłane do wszystkich ankiety, w których pracownicy Uczelni i studenci mogli się wypowiedzieć na temat doświadczeń z różnymi przejawami dyskryminacji. Czy można powiedzieć coś o wynikach?
- Ciągle analizujemy otrzymane odpowiedzi. Na razie trafiło do nas ponad 400 ankiet. Wstępnie widać, że są osoby, które spotykają się z przejawami nierównego traktowania w naszej społeczności.
Czy można podać jakieś przykłady?
- Przedstawię je bardzo ogólnie. Są studenci, którzy skażą się, że w określonej grupie jednostek naukowych są gorzej traktowani przez prowadzących właśnie z powodu płci. Mamy zgłoszenia, że pewne grupy studentów są faworyzowane przez prowadzących zajęcia, albo mamy głosy, że są grupy studentów „wytykane” przez kolegów, bo zdecydowały się na studia niestacjonarne. Już jako komisja sprawdziliśmy jak na Uczelni wygląda sytuacja jeśli chodzi o płace (we współpracy z Działem Płac). Okazało się, że są stanowiska w których płeć żeńska zarabia mniej niż męska. Za wcześnie jeszcze na ostateczne wnioski, bo to trzeba dokładniej przeanalizować. Patrzyliśmy głównie na średnią płacę, a w przypadku pań do średniej wliczają się wynagrodzenia np. za czas urlopów macierzyńskich, które są gorzej płatne. Okazało się też, że w pewnych grupach zawodowych, więcej pań niż panów jest na etatach, które są gorzej płatne. Mężczyźni częściej jako formę zatrudnienia wybierają kontrakty, które są lepiej wyceniane.
Dużo jeszcze pracy przed nami, ciężko już teraz mówić o jakichś wiążących ustaleniach. Wciąż czekamy na nowe odpowiedzi na ankiety, np. od studentów anglojęzycznych, którzy są teraz za granicą.
A ile płci badacie?
- W ankiecie prosiliśmy respondentów, by sami określili swoją płeć, prócz męskiej i żeńskiej, można było zaznaczyć „inna”, czyli niebinarna. I kilka osób zaznaczyło tę odpowiedź.
Czy teraz takie osoby będziemy traktować inaczej? Będziemy dla nich tworzyć specjalne zarządzenia, regulaminy?
- Nie. Kierujmy się zasadą tolerancji i zdrowym rozsądkiem. Podchodźmy do nich z sercem, jak do wszystkich innych osób. Nie róbmy nic na siłę. Bądźmy otwarci, patrzmy na świat szerzej, ale wyjdźmy też poza ramy przyzwyczajeń.
Czym Pani, jako pełnomocnik czy komisja będziecie się zajmować?
- Kiedy opracujemy kluczowe regulacje, przyjdzie czas na szkolenia. Chodzi o uświadomienie pewnych kwestii, zwrócenie uwagi na to, że np. blokowanie awansu młodej matce ze względu na potencjalną nieobecność w pracy czy zwolnienie kogoś ze względu na osiągnięcie wieku emerytalnego to też dyskryminacja, a komentowanie wyglądu ciała to też molestowanie. Dzięki temu nam wszystkim będzie się lepiej razem funkcjonowało. Człowiek zwykle nie zastanawia się nad takimi sprawami, bo się z nimi nie stykał. Dopiero jak pozna zagadnienia związane z równością, to zyskuje szerszą perspektywę. Wydaję mi się, że na razie żyjemy w ogromnej nieświadomości.
Jako Pełnomocnik będę otwarta na zgłoszenia dotyczące przejawów nierówności. Zależy mi na tym, by osoby zgłaszające się do mnie mogły się czuć bezpiecznie, były otoczone pomocą, np. psychologiczną. Z drugiej strony będę chciała wyjaśnić sytuację, jeśli zajdzie taka potrzeba poprowadzić mediację. Dlatego tak ważne jest opracowanie strategii działania, wypracowanie algorytmów postępowania. Od września będą działały dyżury telefoniczne. Na stronie internetowej komisji (www.umb.edu.pl/rowni) jest już formularz kontaktowy, przez który anonimowo można zgłosić swój problem.
A czy to nie będzie furtka, żeby poskarżyć się na wymagającego szefa/szefową? A może nasze niepowodzenia ubierać w szaty seksizmu, nietolerancji? Kiedyś była „moda” na zgłoszenia mobbingowe. Tu tak wiele rzeczy jest niedookreślonych, nie ma procedur, czy nie będziemy tego nadużywać?
- Jest takie niebezpieczeństwo, ale nie uważam, że to będzie nadużywane. My, zajmując się tym zagadnieniem, chcemy pozostać bezstronni. Każda sytuacja będzie inna, nie da się wszystkiego generalizować i wrzucać do worków: molestowanie, dyskryminacja, mobbing. Każde zgłoszenie chcemy zobaczyć niejako z dwóch stron, zarówno zgłaszającego, jak i osoby, której ten zarzut dotyczy.
Jest Pani w kontakcie z pełnomocnikami ds. równości płci z innych uczelni?
- Tak. Została stworzona Akademicka Sieć Bezpieczeństwa i Równości przy Uniwersytecie Rzeszowskim. Mamy spotkania online, konferencje stacjonarne. Dużo rozmawiamy o swoich doświadczeniach. Osoby, które działają już dłużej, podpowiadają jak zabierać się do niektórych tematów.
Co radzą?
- Pełnomocnicy na innych uczelniach rocznie mają od kilkunastu do kilkudziesięciu zgłoszeń. Wiele z nich dotyczy nierówności przy obsadzie stanowisk, albo niestosownych uwag wobec pracowników. Czasami są to drobne sprawy, czasami takie, które ocierają się o komisję etyki. Przy czym każda z takich spraw jest zawsze równie ważna. Skoro ktoś się do nas zgłasza po pomoc, to jego uczucia zostały dotknięte i trzeba mu w różny sposób pomóc. Nie dyskutujemy z tym.
Moi koledzy ostrzegają mnie też, że z czasem mogą być wysyłane skargi na moją pracę, bo różne środowiska uważają to za formę „genderyzacji” uczelni. W niektórych miastach były nawet protesty pod uczelniami!
My tu nie będziemy robić przewrotów światopoglądowych czy siłowo wymuszać równość płci na wszystkich stanowiskach. Chcemy zająć się wyrównaniem szans i zaoferować członkom naszej społeczności wsparcie dostosowane do ich indywidualnych potrzeb.
Spodziewa się Pani, że będzie miała dużo pracy?
- Na początku pewnie tak, jeśli nasze działania przyniosą skutek, z czasem pracy będzie coraz mniej. Równość i różnorodność są bardzo ważne. Jako społeczeństwo musimy być otwarci na nowe pomysły, idee, nowe spojrzenia. Uczelnia też na tym skorzysta, bo jeżeli będą u nas różnorodni ludzie, będą mieli równe szanse rozwoju, to oni będą chcieli u nas pracować, prowadzić badania, publikować. Wierzę, że dzięki naszym działaniom, podniesiemy standardy pracy, nauczania na Uczelni, że stworzymy jeszcze bardziej przyjazne miejsce, które daje poczucie jedności i bezpieczeństwa. Uniwersytet naukowy jest przecież z założenia miejscem, w którym umysły są otwarte.
Rozmawiał Wojciech Więcko