Wojciech Więcko: Co trzeba zrobić, żeby zapracować na transfer z UMB do Jagiellonii?
Dr n. med. Michał Kwiatkowski, szef działu medycznego Jagiellonii, absolwent Wydziału Lekarskiego UMB z 2012 r., specjalista ortopedii i traumatologii narządu ruchu: - Z Jagiellonią związany jestem mniej więcej od 2021 r. Do współpracy zaprosił mnie ówczesny pierwszy lekarz klubu dr Krzysztof Koryszewski. Wówczas pracowałem w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, w którym opiekowałem się pacjentami do 18 roku życia. Naturalnym wydawało się więc, że będę się zajmować młodymi piłkarzami z Akademii Jagi. I ta nasza współpraca rozwiała się stopniowo.
Kiedy dr Koryszewski zdecydował się realizować inne cele zawodowe i odszedł z klubu, poproszono mnie, żebym pomógł sztabowi pierwszego zespołu. To bardzo ciekawe wyzwanie, a przy tym niezwykle wymagające. Z jednej strony są sportowe emocje i towarzyszące temu nerwy, z drugiej - to wszytko dzieje się bardzo szybko. Tu nie można zaplanować leczenia na kilka miesięcy. Zwykle zawodnik, jeżeli się da, musi wrócić do sprawności maksymalnie szybko. Przeważnie przelicza się to w dniach jego absencji. To szalenie trudne, ale czasami mam wrażenie, że nasz sztab medyczny dokonuje rzeczy niemożliwych, kiedy stawia zawodników po skomplikowanych urazach w tydzień lub dwa.
W ostatnim czasie dużo się mówiło w mediach, że piłkarzy Jagiellonii dręczą plagi kontuzji. To fakty czy medialne spekulacje?
- Zrobiliśmy nawet na ten temat opracowanie. Porównaliśmy nasze statystyki z danymi innych zespołów grających w topowych ligach, czy np. w Lidze Mistrzów. Dane o kontuzjach i urazach piłkarzy publicznie pokazuje np. FC Barcelona. Okazało się, że mamy podobne średnie, co oni. Nie odstajemy od nich ani na plus, ani na minus. Porównywaliśmy nasze dane w ujęciu czasowym, początek rundy, środek czy jej koniec – te statystyki mamy na podobnych poziomach.
Niemniej ciągle się udoskonalamy, szukamy lepszych rozwiązań i nowinek w branży. Obecnie mocno stawiamy na programy profilaktyczne i prewencyjne, które mają eliminować urazy piłkarzy w przyszłości.
Czy pracę lekarza klubowego da się zaplanować?
- Częściowo. Wiemy, kiedy są mecze, a wtedy tych urazów zwykle mamy więcej. Oczywiście jest cała masa zdarzeń kompletnie nieprzywidzianych, jak urazy na treningach, albo wręcz przy błahych sytuacjach w domu.
A jak już przydarzy się kontuzja, to prezes klubu stoi nad głową i pyta co chwilę, kiedy Jesus Imaz czy Michał Pazdan wrócą do gry?
- Wszyscy chcemy, by piłkarze byli dostępni w pełnym zdrowiu dla trenera, tak szybko, jak się tylko da. My, jako sztab medyczny, też jesteśmy częścią Jagiellonii. Dobry wynik drużyny to nasz wspólny cel.
Na ile da się zapobiegać kontuzjom? Pan dziś często używał zwrotu „prewencja”?
- To szalenie ważna kwestia. Kiedy rozpocząłem samodzielną pracę w klubie, przebadaliśmy wszystkich piłkarzy. Zebraliśmy od nich wywiad, każdy powiedział, jakie ma problemy zdrowotne, jak mieli leczone poprzednie kontuzje, u części zawodników wykonaliśmy badania przesiewowe w postaci rozbudowanego protokołu rezonansu magnetycznego, który udało nam się stworzyć wspólnie z Laboratorium Obrazowania Molekularnego - Bioskaner, również związanym z Uniwersytetem Medycznym w Białymstoku. Na tej podstawie ustaliliśmy tzw. czerwone flagi. To ryzyka, które wskazują, że może u takiego zawodnika dojść do określonego rodzaju problemu. Na tej podstawie dobraliśmy potem indywidualne plany prewencji i treningowe.
Ale tak konkretnie, co można zrobić, żeby uraz nie powstał?
- Zalecamy wówczas odpowiednie ćwiczenia na dane partie mięśniowe, które są naszym zdaniem zagrożone np. kontuzją przeciążeniową. Często urazy wynikają z niewłaściwej postawy piłkarza i grożą dyskopatią w przyszłości. Przykurcze mięśniowe generują kontuzje kiedy mamy nagły ruch, np. przy sprincie. Dlatego tak ważne jest, żeby te przykurcze niwelować najszybciej jak to możliwe.
Jak często piłkarz, kiedy nie jest kontuzjowany, spotyka się z Panem?
- W zasadzie piłkarze cały czas są w kontakcie ze sztabem medycznym. To zwykle oni sami zgłaszają nam swoje urazy lub wątpliwości. Minimum raz w tygodniu jestem w bazie klubu, kiedy możemy na spokojnie o wszystkim porozmawiać. Z resztą specyfika pracy w klubie ekstraklasowym jest taka, że ja o kontuzji zwykle wiem już kilka minut po jej wystąpieniu. Co więcej, mam nawet z tego materiał video albo dane z rejestratora treningu.
Ile osób liczy sztab medyczny Jagielloni Białystok?
- Jest nas 16 osób, przy czym prócz fizjoterapeutów są tam inni specjaliści: np. trenerzy przygotowania motorycznego. Wydaje się, że to dużo osób, jednak my nie zajmujemy się tylko pierwszym zespołem, a całą Akademią i drużynami rezerw. To ponad 200 piłkarzy. Czasami tej pracy jest tak dużo, że brakuje nam dodatkowych wykwalifikowanych osób. Sztab medyczny pierwszego zespołu to sześć osób.
Dlatego bardzo się cieszę, że nasz klub zawarł umowę o współpracy z UMB. Ta umowa jest korzystna dla obu stron. Dzięki niej będziemy mieli wpływ na szkolenie specjalistów fizjoterapii, zwłaszcza w aspekcie medycyny sportowej piłki nożnej. Studenci zaś będą mieli okazję obserwować specyfikę pracy w ekstraklasowym klubie.
Rozmawiał: Wojciech Więcko