Pejzaże z nad Biebrzy i Narwi, portrety ptaków, a także obrazy wyrażające bunt autora wobec tego co się dzieje wokół – we wtorek (11.12) w sali multimedialnej Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego odbył się wernisaż Stanisława i Karoliny Wakulińskich.
Centralną postacią tego wydarzenia był prawie 90-letni Stanisław Wakuliński. Wybór miejsca wystawy nie był przypadkowy, ponieważ artysta przez ponad 40 lat pracował w uczelni. Odpowiadał za przygotowanie pomocy naukowych (plansz i rzeźb anatomicznych), a także za różnych medali okolicznościowych i pamiątkowych płaskorzeźb.
Pan Stanisław choć porusza się już o lasce, to nie mógł sobie odmówić przyjemności przybycia na otwarcie wystawy. I co ciekawe, choć jest on najbardziej znany ze swoich dokonań rzeźbiarskich, to w bibliotece można zobaczyć tylko jego obrazy.
- W rzeźbie nie można wielu rzeczy pokazać – tłumaczył podczas wernisażu. - Nie da się pokazać, że coś jest bliżej, albo dalej, nie ma koloru. Rzeźba jest formą, która musi być na wskroś elegancka. Jest trudna. To musi być sensowna sprawa. Malarstwo mnie relaksuje, wprowadza w nostalgię.
Pan Stanisław pokazał dwa typy prac. Pierwszy - to wspomnienia po jego wizytach nad Biebrzą i Narwią, drugi – to jego przestrogi, wobec tych wszystkich którzy niszczą przyrodę (sugestywny obraz wyciętego lasu z toporem na pierwszym planie), albo tych którzy starają się narzucić innym swoje zdanie (obraz z walczącymi czarnymi ptakami, krukami?).
Dr Magdalena Grassmann, kierownik Muzeum historii Medycyny i Farmacji UMB , o Stanisławie Wakulińskim: - On połączył, tu w uczelni, dwie formy – medycynę i sztukę. W przeszłości te dwa kierunki zawsze tu były. Tu [pałac Branickich – red.] medycyna już była od czasów Wiesiołowskich i Branickich w postaci działających wybitnych medyków czy szpitali. Sztuka też stąd się wywodzi, bo Wiesiołowscy i Braniccy sprowadzali tu znamienitych twórców. Jednak te dwa wątki szły równolegle, a pan Stanisław je połączył.
- Jest to człowiek o niesamowitej wrażliwości – rozpoczął swoją opowieść prof. Lech Chyczewski, rzecznik uczelni. - Nasze spotkania, w jego pracowni, to dla mnie wielkie przeżycie. To takie pójście do teatru na dobrą sztukę, do opery, albo na wspaniały wernisaż. Zawsze przeglądamy obrazy, jeden z nich kładziemy na sztalugę i snujemy wspomnienia dotyczące historii uczelni.
Karolina (nie było jej na wernisażu, jest w Anglii) zaprezentowała cykl ptasich portretów „Ptakoteka” oraz trzy prace wykonane techniką wypalania drewna.
Wystawę w sali multimedialnej Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku można oglądać do 11 stycznia 2013 r. (poniedziałek godz. 8-16, wt-pt. godz. 8-20, sob. godz. 9-15)
bdc