Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Aktualności.
  • Aktualności

    UMB TO MY - Wywiad z Profesorem Adamem Krętowskim, Rektorem UMB

    28.08.2024 13:05
    Autor: Administrator UMB

    Możemy to zrobić jak Harvard

    Rektor Adam Krętowski31 sierpnia 2024 r. skończyła się druga i ostatnia kadencja naszego Rektora prof. Adama Krętowskiego. To nie znaczy, że kończy się historia Profesora w UMB. Nadal będzie we władzach Uczelni.
    Dorota Sawicka, Wojciech Więcko: Panie Rektorze, czy czuje Pan ulgę, kiedy pomyśli o tym, że zdejmuje Pan symboliczny rektorski łańcuch i sobole?
    Prof. Adam Krętowski, Rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: - Na pewno jest to jakaś forma ulgi. Jednak towarzyszą mi też inne uczucia - mam w sobie poczucie satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Z drugiej strony szukam odpowiedzi na pytanie: Czy mógłbym zrobić jeszcze więcej? Są takie rzeczy, które mi się udały. Ale są też i takie, które nowy rektor będzie musiał kontynuować albo rozpocząć ich realizację, bo dopiero teraz, w końcówce mojej kadencji, pojawiła się szansa na ich zrobienie.
    Siedzi też we mnie pewna obawa: Co dalej? Jak się odnajdę w nowej rzeczywistości? Jest olbrzymia różnica między byciem prorektorem a rektorem. To rektor podejmuje ostateczne decyzje. I wydaje mi się, że przez te wszystkie lata można się do tego przyzwyczaić (śmiech), że zawsze ma się rację (śmiech). Na szczęście moi współpracownicy często mieli inne zdanie niż ja, dużo dyskutowaliśmy i bardzo to cenię. Jednak na końcu to rektor podejmował decyzję.
    I ponosił za nią odpowiedzialność.
    - Tak. Tylko ja na to patrzyłem w taki sposób: mam fantastyczną możliwość kreowania czegoś i posiadania wpływu na to, jakie to potem będzie. Wydaje mi się, że wykorzystywałem ten przywilej dla naszego dobra wspólnego. W człowieku zawsze jest pokusa wykorzystania władzy nadmiarowo. Zawsze uważałem, żeby tego nigdy nie robić dla osobistych benefitów. Nigdy nie podjąłem takiej decyzji, której nie uważałem, że jest dobra dla naszej wspólnoty, czy dla naszego Uniwersytetu. Nawet wtedy kiedy były to decyzje niekorzystne dla mnie osobiście, czy moich współpracowników.
    Zdaję sobie sprawę, że pracy nadal mi nie zabraknie - to oczywiste. Tak po ludzku, nie wiem jak się w tym odnajdę. To mówię szczerze. To samo powiedziałem panu Rektorowi Marcinowi Moniuszko, żeby mi dał trochę czasu na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji, na aklimatyzację.

    WYZWANIA

    Pana dwie kadencje naznaczone były dwoma trudnymi wydarzeniami. Pierwsze - to Reforma 2.0, zwana też „reformą Gowina”, a drugie to był wybuch pandemii. Może przy pierwszym można było mieć poczucie, że dołożyło się swoją cegiełkę do tworzenia tej reformy (taka idea była ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina). Pandemia to była jedna wielka niewiadoma i „skok na głęboką wodę”.
    - W obu przypadkach był jakiś wpływ na rzeczywistość. Kiedy w Polsce ogłoszono stan pandemii, zadzwoniłem do Pana Wojewody z prośbą o spotkanie. Wspólnie organizowaliśmy początkowe działania, zastanawialiśmy się, co zrobić, jak się zachować. To z Rektorem Marcinem Moniuszko, przy wparciu uczelnianych specjalistów, zorganizowaliśmy laboratorium w Sanepidzie, które zaczęło robić genotypowanie. To myśmy jako UMB stworzyli dwa szpitale tymczasowe. To nie było tak, że nam ktoś to kazał, czy tego od nas wymagano, wojewoda miał problem i trzeba było mu pomóc. Zorganizowaliśmy to najlepiej jak potrafiliśmy. W tamtej sytuacji trzeba było wykazać się ogromną kreatywnością, nie można było czekać na to, co zrobią decydenci czy politycy. To były trudne czasy sprawdzenia się w boju. Uważam, że daliśmy sobie radę.
    Kiedy został Pan wybrany na drugą kadencję, w swoim wystąpieniu często powtarzał Pan słowo „solidarność”. Dlaczego?
    - To takie moje credo, żeby zintegrować społeczność Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i społeczność szpitali klinicznych. Byśmy mieli poczucie, że jesteśmy wspólnotą, mamy wspólny cel i wszyscy ciężko pracujemy. Wszystko robimy wspólne.
    A robiliśmy różne działania, chociażby cykl artykułów i filmów „UMB to My”. Zrobiliśmy to nie dlatego, aby w pierwszym filmie wystąpił rektor Krętowski, bo w tym cyklu w ogóle nie występuję. Bardzo nam zależało, aby pokazać różne osoby z naszej społeczności. Chcieliśmy w ten sposób lepiej się poznać. O wyborze bohaterów nie decydowały tytuły, stopnie czy funkcje. Podobne intencje mieliśmy organizując rowerowy „Medykaliowy przejazd po zdrowie”, czy wspólne mecze Kadra kontra Studenci. To była, jest, próba budowy wspólnoty.
    Kiedy zostawałem rektorem miałem wrażenie, że to się gdzieś zgubiło. Uniwersytet Medyczny w Białymstoku przestał być miejscem, w którym wszyscy chcą pracować, że czuło się dumę z przynależności do tej społeczności. Po prostu przychodziło się tu tylko do pracy. Bardzo zależało na tym, abyśmy wrócili do idei: to jest nasze wspólne miejsce, UMB to my, to ja, ty… i razem tu pracujemy. Wspólnie.
    W tegorocznej opinii komisji oceniającej jakość kształcenia na kierunku lekarskim, jeden z najwyżej ocenianych punktów dotyczył właśnie silnej identyfikacji studentów z Wydziałem i Uczelnią.
    - Dlatego daje mi to ogromną satysfakcję. To znaczy, że nie zmarnowaliśmy tych lat, i że było warto.

    PUNKT ZERO

    Jaką drogę jako Uczelnia przeszliśmy od 2016 roku? Kiedy Pan został rektorem, UMB w ewaluacji miała A+ i dwie oceny A, do tego status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego. Kończyła się gigantyczna modernizacja szpitala USK. W 2024 roku UMB nadal jest najlepszą uczelnią medyczną, mamy finansowanie z prestiżowego programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza, zdobyliśmy jedyny w Polsce grant z programu COFUND MSCA w Horyzoncie 2020 jako uczelnia, a realizowanych inwestycji jest tyle, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Pan kiedyś powiedział, że czasy Pana poprzednika Rektora Jacka Niklińskiego uważa za złote dla UMB. W jakiej walucie Pana będziemy rozliczać?
    - Nieskromnie przypomnę, że byłem Prorektorem ds. Nauki u Rektora Niklińskiego, więc od 2008 roku uczestniczyłem w tych wszystkich wspominanych osiągnięciach. Do dziś pamiętam, że jednym z pierwszych zadań, które otrzymałem od rektora Niklińskiego było zwiększenie liczby naszych publikacji z wskaźnikiem Impact Factor oraz zwiększenie liczby ich cytowań. Już wtedy udało się nam trzykrotnie zwiększyć te liczby. A w ciągu ostatnich lat wzrosło to jeszcze bardziej, bo ponad 11-krotnie.
    To jaką jesteśmy teraz Uczelnią, to nie zaczęło się dziać w 2016 roku. Jeżeli mam mówić o moim wpływie na te zmiany, to trzeba sięgać do czasów, kiedy byłem prorektorem. I znowu, to wszystko robiliśmy zespołowo - po prostu od 2016 roku byłem na czele tej drużyny.
    Ostatnie kilkanaście lat to kosmiczna zmiana UMB pod względem infrastruktury naukowej. Mamy jedne z najlepszych w Europie laboratoriów. W przestrzeni medialnej ten fakt jeszcze się zbyt słabo przebija. Jednak osoby spoza naszego regionu naprawę podziwiają naszą pracę i z szacunkiem podchodzą do tego co stworzyliśmy. Przyjeżdżają do nas naukowcy ze Stanów Zjednoczonych i … nam zazdroszczą!
    Nasze Centrum Futuri oraz Centrum Radiofarmacji (Dojlidy) są kolejnymi skokami cywilizacyjnym w naszej Uczelni. A Centrum Medycyny Populacyjnej UMB, którym zarządza prof. Karol Kamiński, nie ma konkurenta w Polsce, a może i w Europie. Centrum Genomu nie dość, że jest wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt, to jakość jego pracy jest potwierdzona stosownym certyfikatem. Dwa lata temu, spośród 300 laboratoriów na świecie, my zajęliśmy pierwsze miejsce pod względem jakości wyników badań genomowych. Teraz jesteśmy wciąż na wysokim trzecim miejscu na świecie.
    Czasami dochodzi do zabawnych sytuacji, kiedy niektóre uczelnie chwalą się, że będą organizować unikatowe laboratoria czy badania, a my w danej dziedzinie od przeszło 10 lat jesteśmy liderem w tej części Europy, nie mówiąc już o Polsce. Dlatego czuję ogromną satysfakcję z tego, iż tak wiele rzeczy się udało zrobić.
    A ma Pan takie swoje ulubione osiągnięcie, które emocjonalnie wzbudza w Panu dumę?
    - Boisko przy akademiku DS1 (śmiech). Przy skali wszystkich inwestycji na UMB ono było najmniejsze. Mieliśmy na to środki, chęci, a problemów z tą realizacją było tak dużo, trwała ona tak długo, że to się po prostu w głowie nie mieściło.
    Po cichu mam taką nadzieję, że teraz będę miał więcej czasu także na własną aktywność fizyczną i chciałbym do pracy jeździć choć kilka razy w tygodniu rowerem. Z racji tego, że zajmuję się chorobami metabolicznymi, wiem jak ważnym lekarstwem jest aktywność fizyczna. Bardzo mi zależało, żebyśmy jako społeczność Uczelni i szpitali, wykazywali się większą aktywnością. Chciałem stworzyć większe boisko do piłki nożnej, ale na razie nie udało się. Myślałem też o siłowni dla pracowników i studentów na terenie uczelni, więc będę dalej zabiegał o to, aby zorganizować miejsce do ćwiczeń, które będziemy mogli wykorzystać do badań naukowych.
    A jeżeli chodzi o moje największe osiągniecie w pracy rektora, to uważam, że udało mi się stworzyć zespół, którzy chce razem pracować i każda z tych osób dokłada do naszego wspólnego sukcesu swoją cegiełkę. Jestem dumny z tego, że Marcin Moniuszko został Rektorem i dostał 100 procent głosów elektorów. Ciężko na to pracował i to jest jego ogromna zasługa. A mnie dodatkowo cieszy fakt, że on pracował w moim zespole, był moim zastępcą.
    Mamy wrażenie, że wynik wyborczy Rektora Moniuszki, to też ocena Pana ostatniej kadencji?
    - Trochę tak jest, że jest to też ocena naszej wspólnej pracy. Oczywiście mam świadomość, że nie zawsze wszystko było super, że popełnialiśmy błędy. Nie da się wszystkich zadowolić i były też trudne decyzje.

    PRZYSZŁOŚĆ

    Na co zabrakło czasu? Co na liście zadań zostawi Pan nowemu rektorowi?
    - Szpital w Dojlidach. Zbudowaliśmy tam nowoczesną pulmunologię i oddział intensywnej terapii. W trakcie realizacji jest nowy budynek dla chorób zakaźnych. Ale jest tam konieczność modernizacji całego starego obiektu, czy wręcz zbudowania go od nowa: z oddziałami nefrologii, hipertensjologii, kardiologii, neurologii ale też oddziałami rehabilitacji i fizjoterapii oraz dla przewlekle chorych. Planujemy stworzyć tam także nowoczesne centrum onkologiczne, z leczeniem spersonalizowanym, wykorzystującym do tego biologię molekularną, w której jesteśmy bardzo dobrzy. Moglibyśmy tam rozwijać badania genomowe, uniwersytecką radioterapię, której nie mamy w Białymstoku. Czasami jednak odnoszę wrażenie, że te nasze pomysły nie zawsze mają samych zwolenników.
    Zapytamy delikatnie, bo wiemy, że ta kwestia budzi emocje: czy po ostatnich wyborach w Polsce, zmienił się klimat dla tej inwestycji?
    - Na poziomie Ministerstwa Zdrowia jesteśmy już bardzo blisko sukcesu. Mamy już przygotowany projekt programu wieloletniego, ten musi trafić na Radę Ministrów. Jeżeli Rada Ministrów go zatwierdzi i finansowanie programu wejdzie do kolejnego budżetu państwa, to już nikt nas nie zatrzyma.
    Trochę inaczej wyglądało to lokalnie, bo przez wiele lat podstawiano nam nogi i robiono wszystko, abyśmy tego nie budowali. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe. To nie jest kwestia konkurencji z innymi ośrodkami onkologicznymi, tylko sprawa tego, że chcemy poprawić opiekę onkologiczną i rozwój chirurgii w naszym regionie, a to jest bardzo potrzebne. Liczba chorych na nowotwory rośnie - pacjenci zmuszeni są czekać na diagnostykę i leczenie, a nie powinni.

    UCZELNIA

    Wspomniał Pan o wielkości Uczelni. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu Uniwersytet Medyczny był najmniejszą ze szkół publicznych w Białymstoku. Dwie pozostałe miały po kilkanaście tysięcy studentów (16-13 tysięcy). Obecnie wszystkie trzy uczelnie mają mniej więcej po tyle samo studentów, około 6-7 tysięcy. Przed nami niż demograficzny. Kierunek lekarski, czy stomatologia poradzą sobie z naborem. Ale czy będzie aż tylu kandydatów na farmację, analitykę medyczną, elektroradiologię?
    - Każdy z zawodów medycznych, w których kształcimy, jest bardzo potrzebny. Może się zdarzyć, że będziemy zmuszeni zmniejszyć nabór na danym kierunku, ale sam kierunek kształcenia musimy utrzymać. Co zrobimy w sytuacji, kiedy za jakiś czas pojawią się braki takich specjalistów na rynku pracy? My jako Uniwersytet musimy utrzymać ciągłość nauczania.
    Jako Uczelnia musimy stale się rozwijać. Zobowiązaliśmy się do zwiększania liczby studentów i się wywiązujemy z obietnicy (w ostatnich 20 latach ich liczba wzrosła z 2 do 6 tys. – red.). Tylko wraz z tym wzrostem musimy zadbać o podnoszenie jakości kształcenia i samego studiowania. Zmieniają się też standardy nauczania, cała Unia Europejska idzie w kierunku nabywania umiejętności praktycznych. Musimy rozwijać także nasz campus. Dlatego są już zaawansowane plany na stworzenie trzech obiektów: Centrum Dydaktycznego Nauk Podstawowych, Centrum Pielęgniarstwa wraz z centrum symulacji oraz Centrum Dydaktyczno-Egzaminacyjnego. Niedługo rozpocznie się też budowa Centrum Bioinformatyki i Biostatystyki. Dużą wagę przykładamy do tych inwestycji. Dzięki nim nie tylko studenci zyskają lepsze warunki do uczenia się. W Centrum Dydaktyczno-Egzaminacyjnym oprócz dużych sal wykładowych, będzie przestrzeń, w której będzie można organizować egzaminy, spotkania czy wydarzenia dla kilkuset osób jednocześnie. Teraz nie mamy takich obiektów w UMB. Pałac Branickich choć jest pięknym miejscem, to w Aula Magna zmieści się tam tylko 150 osób. A na kierunku lekarskim jeden rocznik to ponad 400 studentów! Dodatkowo w części egzaminacyjnej pojawią się pomieszczenia do egzaminowania w standardzie OSCE, czyli do sprawdzania wiedzy w sposób praktyczny.
    Czyli z innymi będziemy konkurować bazą dydaktyczną, atmosferą wewnątrz Uczelni, takim poczuciem przynależności i wspólnoty.
    - Tak. Kiedy zostawałem rektorem, jedną z pierwszych decyzji było zwiększenie liczby studentów. Gdybyśmy tego nie zrobili, to jako uczelnia ponosilibyśmy straty rzędu 4-5 mln zł rocznie. Gdybyśmy nic nie zrobili, zamiast rektora do Uczelni wkrótce przyszedłby zarząd komisaryczny. Subwencja z ministerstwa daje nam tylko ok. 70 proc. naszego potrzebnego budżetu. Pozostałą część musimy sami zarobić. Dlatego szukaliśmy możliwości zwiększenia naszych przychodów. Jedną z nich jest chociażby zwiększenie liczby studentów z English Division (studia płatne). W tym 2016 r. mieliśmy trochę ponad 30 studentów na I roku. Teraz mamy ich 140. To ciężko zarobione pieniądze, wymagające bardzo dużo pracy od naszych naukowców, dydaktyków, lekarzy i nauczycieli nauk podstawowych. Do tego bardzo namawiamy wszystkich naszych naukowców do starania się o zewnętrzne granty. One bardzo wpływają na poprawę sytuacji finansowej Uczelni. W rozwoju naukowym istotnie pomogły nam także środki, które uzyskaliśmy w ramach statusu Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego. W tamtym konkursie zajęliśmy 1 miejsce wśród uczelni medycznych w Polsce. W kolejnym konkursie na „uczelnię badawczą”, choć zajęliśmy 11 miejsce wśród wszystkich uczelni w Polsce i formalnie nie byliśmy laureatem, to otrzymaliśmy dokładnie takie same środki finansowe, co laureaci. O naszym sukcesie zdecydowała międzynarodowa komisja ekspertów, która uznała, że mamy naprawdę wyjątkowy pomysł. Może jesteśmy za małą uczelnią na taki konkurs, ale zaproponowane przez nas rozwiązania bardzo się spodobały. Dostaliśmy także dodatkowe pieniądze na rozwój medycyny cyfrowej oraz sztucznej inteligencji w medycynie. One dały nam szansę na to, żeby być w tym obszarze liderem w Polsce. W tym względzie bardzo dużo udało się nam osiągnąć, ale nie przyszło samo. Na wszystko zapracowaliśmy i dlatego możemy być z tego dumni. I w tym miejscu chciałbym bardzo podziękować moim Współpracownikom- Prorektorom, Dziekanom, Panu Kanclerzowi i całemu Zespołowi Administracji za te lata wspólnej pracy i wielkiego wsparcia.

    SUKCES

    Co dla Pana jest miarą sukcesu Uczelni? Czy to, że jesteśmy wysoko notowani w światowych rankingach, a może fakt iż w prestiżowym krajowym rankingu „Perspektyw” UMB otrzymuje nagrodę „Awans roku” i jest w Top 12 polskich szkół wyższych, a może to, że współpracujemy na co dzień z Harvardem, czy MIT?
    - Miara sukcesu jest bardzo subiektywna. Ja ciągle uważam, że możemy zrobić jeszcze więcej i ten prawdziwy sukces jest jeszcze przed nami.
    Czyli to jeszcze nie jest sukces?
    - Są takie obszary, w których możemy osiągnąć jeszcze więcej. Chciałbym, żeby absolwenci szkół średnich wiedzieli, że UMB to jest najlepsze miejsce do studiowania i żeby nas jeszcze chętniej wybierali. Chciałbym, żeby relacje student-nauczyciel akademicki były bardziej nowoczesne, aby studenci mieli poczucie, że są dla nas bardzo ważni. Te relacje interpersonalne powinny być na jeszcze wyższym poziomie niż obecnie są.
    My kształcimy młodych ludzi. Oni się zmieniają i my musimy się do nich dostosować. Chcemy z jednej strony, żeby byli dobrymi fachowcami, ale też chcemy, żeby UMB było miejscem, do którego oni przychodzą z uśmiechem i radością. Zależy nam, aby trafiali do nas ludzie zdolni, tacy którym się coś chce.
    Kilka lat mieszkałem i pracowałem w Stanach Zjednoczonych oraz w Wielkiej Brytanii i zauważyłem, że my w Polsce nie wykorzystujemy naszego potencjału. Naprawdę mamy predyspozycje, aby być lepsi niż zagranica. Niedawno byłem w Bostonie, i po raz kolejny rozmawiałem z prof. Jose Florezem (szef medycyny klinicznej w Harvard Medical School). Odwiedziłem współpracujących z nami naukowców w Broad Institute oraz General Massachusetts Hospital. Wciąż trudno w to uwierzyć, ale w niektórych obszarach nauki jesteśmy naprawdę bardzo doceniani przez wybitnych naukowców zagranicznych. Oczywiście oni mają więcej pieniędzy od nas, wciąż nie mamy takiego długotrwałego systemowego wsparcia jak oni. Nie mamy także środków pochodzących od prywatnych sponsorów, którzy inwestują w naukę. Nie mamy też takiego zwyczaju jak tam, że absolwenci wspierają finansowo swoją Alma Mater.
    Przy okazji warto wspomnieć, że my również próbowaliśmy ożywić współpracę z naszymi absolwentami. Kiedy planowaliśmy obchody 70-lecia UMB był to jeden z naszych priorytetów. Chcieliśmy „odnowić” stowarzyszenie absolwentów w USA i zorganizować zjazd w Białymstoku. Zjazdy zwykle odbywały się w Stanach Zjednoczonych, uczestniczyłem w jednym z nich. To jest coś niezwykłego, jak dla naszych absolwentów Akademia Medyczna w Białymstoku, a dziś Uniwersytet, nawet po kilkudziesięciu latach mieszkania w USA, jest nadal bardzo ważna. Przyszła pandemia i wszystko musieliśmy odwołać, musimy jednak do tego wrócić.
    Mam poczucie, że możemy zrobić jeszcze więcej. Wierzę, że pan Rektor Marcin Moniuszko, który jest współautorem obecnego sukcesu naszej Uczelni, będzie kontynuował naszą dotychczasową pracę. Jest jeszcze lepszy ode mnie, bo ma już potrzebne doświadczenie, a przy tym jest młodszy i ma wciąż dużo zapału do ciężkiej pracy. Bycie Rektorem UMB to jest zaszczyt, ale to też bardzo odpowiedzialna, często tytaniczna praca.

    (PRO)REKTOR

    W jaki sposób Rektor Moniuszko przekonał Pana, aby został Pan we władzach Uczelni? Kiedyś sam Pan opowiadał, że marzy mu się to, by po godz. 15 wrócić do domu, mieć czas na swoje pasje, nie musieć pędzić już tak bardzo. To były „prośby, groźby”, czy może wziął Pana sposobem, przekazując pod nadzór medycynę cyfrową? Przecież to Pan wymyślił ją u nas naście lat temu. Nawet nie było wtedy polskich określeń, jak ją nazywać. To też Pan powiedział o powstającym właśnie budynku bioinformatyki, że to zalążek czwartego wydziału UMB. Chyba nie miał Pan jak odmówić?
    - Rektor Marcin w ogóle nie przyjmował do wiadomości tego, że ja nie będę pracował w jego zespole. Jest taki etap w życiu, że człowiek jest po prostu zmęczony tym wszystkim. Jak są święta i wszyscy sobie składamy życzenia, to ja wszystkim życzyłem spokoju. Bo często bywa tak, że w tym czasie w którymś z naszych szpitali coś się dzieje, z tego powodu dzwoni mi telefon, wtedy już nie mam spokojnych świąt. A dziesiątki i setki różnych nierozwiązanych spraw są cały czas na głowie rektora także w czasie świąt. Ten spokój to moje marzenie, mieć czas dla siebie.
    Z drugiej strony mam nadal w sobie umiejętności, siłę i chęci do doprowadzania rzeczy do końca. Nadal chcę przydać się Uczelni. Pewne rzeczy rozpocząłem i zwyczajnie głupio tego nie skończyć. Skoro Rektor Marcin uważa, że jestem potrzebny, to cieszę się i biorę się do pracy. Czuję, że się jeszcze nie wypaliłem. Taki mam charakter.
    Jest taki żart, że każdy rektor po dwóch kadencjach jest już albo po zawale, albo po udarze, ewentualnie potrzebuje leczenia psychiatrycznego. Dwóch pierwszych jeszcze nie przeszedłem, więc zostaje psychiatria. Zresztą, kiedy otwieraliśmy nasze nowe centrum psychiatrii to ja poprosiłem, żeby na wszelki wypadek trzymali mi miejsce na koniec kadencji.
    Tam teraz jest spora kolejka?
    - (śmiech).
    Czego Panu życzyć na nowej funkcji.
    - Medycyna cyfrowa to obszar, który jest czymś nowym, nieznanym. Intuicyjnie wierzymy, że to coś czego nie możemy odpuścić. Jeśli się tym nie zajmiemy, nie będziemy mieli własnych umiejętności, doświadczeń czy algorytmów, to inni nas mocno wyprzedzą. Niedawno powstały w kraju Centra Medycyny Cyfrowej, m.in. w UMB. To dobry krok. Dalej jednak trzeba budować zespoły ludzkie, zbierać dane, budować bazy danych, rozwijać genomikę, badania całego genomu. Do tej pracy chcemy zatrudnić sztuczną inteligencję. Chcemy ją też wykorzystać do analizy obrazów, żeby pomagała patomorfologom i radiologom. Bez obaw, sztuczna inteligencja nie zastąpi nas w pracy, a tylko w niej pomoże. Już teraz są programy, dzięki którym daną czynność wykonujemy 5 razy szybciej. Może dzięki temu będziemy mieli więcej czasu dla pacjenta, na rozmowy z nim. Może wtedy będziemy mieli więcej czasu dla siebie? Potrzebujemy tego.
    Czego Pan życzy Rektorowi Marcinowi Moniuszko?
    - Aby był sobą i się nie zmieniał. To bardzo mądry i ciężko pracujący człowiek. I żeby dał radę. Wspominałem mu o tym, by umiał znaleźć czas na odpoczynek i reset. On może bez przerwy pracować 24 godziny na dobę. My go potrzebujemy nie tylko przez kolejne cztery czy osiem lat, ale też w dobrej formie w późniejszych latach.
     
    Rozmawiali Dorota Sawicka i Wojciech Więcko (Medyk Białostocki)
    Powrót