Nowy rok dla polskiej nauki będzie wielkim wyzwaniem. I nie chodzi tu o zwyczajowe życzenia. Nowa perspektywa unijna na lata 2014-2020 wymusi na naukowcach zmianę dotychczasowego działania. - Może być ciężko - mówi wprost prof. Adam Krętowski, prorektor ds. nauki UMB.
Program Horyzont 2020 Horyzont 2020 to największy w historii UE program finansowania badań i innowacji. Na ten cel przez najbliższe siedem lat ma być wydane 80 mld euro. - Pora zabrać się do pracy. Finansowanie w ramach programu Horyzont 2020 ma kluczowe znaczenie dla przyszłości badań i innowacji w Europie– powiedziała komisarz Máire Geoghegan-Quinn ogłaszając pierwsze zaproszenia do składania wniosków. Na najbliższe dwa lata do zdobycia jest 15 mld euro. Wśród priorytetowych dziedzin konkursowych w roku 2014 znalazły się m.in. spersonalizowana opieka zdrowotna (budżet: 549 mln euro), mobilność dla rozwoju (budżet: 375 mln euro) i zrównoważone systemy produkcji żywności (budżet: 138 mln euro). W naszym uniwersytecie informacji na temat programu można szukać w Dziale Nauki i Współpracy Międzynarodowej UMB (Aneta Moćkun, e-mail: aneta.mockun@umb.edu.pl, tel. (85) 748 54 89) |
Unia Europejska nadal na naukę i badania będzie przeznaczać ogromne kwoty pieniędzy. Ale nie każdy będzie miał okazję uszczknąć sobie z jej budżetu. Kończy się już czas robienia badań dla samych badań. Teraz Unia stawia na praktyczność. To, co się wymyśla, ma mieć przełożenie na przemysł, ma rozwijać gospodarkę. A najlepiej gdyby naukowiec pracował od razu z przedsiębiorcą. Granty dostaną tylko najlepsi. I to my musimy zabiegać o ich względy. Oni sami się do nas nie zgłoszą.
Wojciech Więcko: Nowy rok i nowa perspektywa unijna. Dużo mówi się o zmianach, jakie zafundowała UE dla naukowców starających się o jej granty. Co się zmieni?
Prof. Adam Krętowski, prorektor ds. nauki Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: - Nowa perspektywa unijna to jest ogromne wyzwanie. Unia Europejska ogłosiła już część konkursów na projekty naukowe w ramach programu Horyzont 2020. Tam jest łącznie ponad 70 mld euro do wzięcia. Nasi politycy już mówią, że to bardzo dużo pieniędzy. Tylko że z punktu widzenia Polski i naszych naukowców, czy nawet nas z Białegostoku, to są pieniądze, o które będzie bardzo trudno aplikować. Prosty przykład: w poprzedniej perspektywie unijnej, w siódmym programie ramowym w obszarze zdrowie, Polska uzyskała ok. 23 mln euro. Zaś Unia do wydania na te badania miała ok. 7 mld euro. I żeby była jasność, realizowaliśmy te nasze projekty w tematach niszowych, albo związanych ze szkoleniami. Musimy mieć świadomość, jakie jest nasze miejsce w szeregu.
Czy zmieniają się zasady przyznawania grantów?
- Generalnie zasady się nie zmieniają. Nadal liczy się jakość projektów, w jakimś zakresie też interdyscyplinarność i aplikacyjny charakter proponowanych badań. W niektórych konkursach ilość funduszy przewidziana jest na 2-3 projekty w skali całej Europy. Do tego dochodzi więc stale rosnąca konkurencyjność ze strony samych naukowców. Najlepsi się konsolidują, żeby składać najlepsze granty. To się też przekłada na większe pieniądze. Jeżeli na taki konkurs składanych jest 40 wniosków, to za każdym z nich stoi konsorcjum składające się z kilkunastu najlepszych europejskich jednostek naukowych. Ciężko będzie nam z nimi rywalizować.
W pojedynkę już się nic nie osiągnie?
- W pojedynkę jest bardzo trudno. Oczywiście udaje się polskim naukowcom dostawać do takich najlepszych konsorcjów, ale to są lata współpracy. Nie przypuszczam, że będzie tak, iż wystartujemy w konkursie i od razu dostaniemy pieniądze. To zadanie na lata. W UMB zaczęliśmy się przygotowywać do tych zmian już wcześniej. Stale poprawiamy infrastrukturę, zapraszamy do siebie najlepszych naukowców ze świata, nasi pracownicy wyjeżdżają na staże do zagranicznych ośrodków. Budujemy w ten sposób naszą siatkę kontaktów, chcemy się pokazać, dać się zauważyć. Wtedy mamy większą szansę na współpracę.
Jak duża jest teraz presja, by badania nie miały tylko wymiaru czysto naukowego, a miały charakter praktyczny`, jeśli nie wręcz komercyjny?
- To też jest jeden z elementów nowego programu Horyzont 2020. Dlatego uczestnikami takich konsorcjów naukowych muszą być także małe i średnie przedsiębiorstwa. Szereg konkursów jest wręcz dedykowanych potrzebom przemysłu.
Zresztą takie podejście do tematu badań ma miejsce już w Polsce. W naszym kraju dwa największe ośrodki dzielące pieniądze na badania to Narodowe Centrum Nauki (finansuje głównie badania podstawowe - red.) i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (stawia na współpracę nauki i biznesu - red.). Największe kwoty na naukę przeznacza ta druga instytucja.
W ramach Horyzontu 2020 pierwsze konkursy zostały już ogłoszone. I jak się okazało tematyka, na którą stawia Unia, jest bardzo zbieżna z tematyką strategicznych badań na UMB. Jest to medycyna spersonalizowana, zapobieganie procesom starzenia, czy walka z chorobami cywilizacyjnymi. To dobrze, że na uczelni potrafimy wyczuwać trendy i potrzeby. To może zwiększać nasze szanse na sukces.
Kluczem do niego będzie chyba sam początek, ten przysłowiowy pierwszy grant?
- Tak. Bo jak jest już się w takiej mocnej grupie, kiedy ktoś już nas dostrzeże, nasze umiejętności czy potencjał, to jest łatwiej. Powiedzmy sobie szczerze, my w tej chwili jesteśmy postrzegani jako konkurencja do pozyskiwania funduszy EU. Oni chcą współpracować tylko z najlepszymi, więc to nie jest takie proste przekonać ich do współpracy.
Jak nasza uczelnia jest przygotowana do nowych zasad starania się o środku unijne?
- Przez ostatnie lata staraliśmy się budować podstawy pod to, co będzie od nas niedługo wymagane.
Kluczem do sukcesu jest jakość naukowa. Na naszej uczelni mamy naukowców, którzy są na poziomie europejskim i światowym. Sądzę, że oni będą mogli uczestniczyć w takich konsorcjach. Oni mają własną sieć kontaktów naukowych. Przez ostatnie lata wysyłaliśmy ich na różne wyjazdy studyjne, angażowaliśmy się we wspólne projekty. Dodatkowo w ramach funduszy KNOW staraliśmy się pobudzać lepszą współpracę pomiędzy uczelnią a najlepszymi ośrodkami naukowymi z zagranicy. Przykładem takiej współpracy może być: w sprawach chorób neurodegeneracyjnych kooperacja z prof. Piotrem Lewczukiem (Uniwersytet Erlangen, Niemcy), w przypadku chorób nowotworowych z prof. Heike Allgayer (Wydział Medyczny w Mannheim, Uniwersytet w Heidelbergu, Niemcy), czy w temacie metabolomiki z ekspertami z Hiszpanii. To są czołowi specjaliści wswoich dziedzinach w Europie. Ich jednostki otrzymują najlepsze granty. Jest więc szansa, że w nowej perspektywie unijnej, będziemy mogli wspólnie aplikować o fundusze.
Czeka nas dużo pracy, a na dodatek musimy zmienić myślenie o nauce.
- Oczywiście. Musimy mieć większą świadomość związaną z tym, jak aplikować o takie środki. Uczelnia intensywnie szkoli pracowników naukowych z tematyki komercjalizacji. Obligatoryjnie każdy naukowiec, który realizuje projekt statutowy, musi zaliczyć taki kurs. On musi mieć świadomość, że badania powinny mieć większy aspekt praktyczny. W zamian uczelnia chce oddać naukowcowi aż 70 proc. ewentualnego zysku, jaki powstał przy komercjalizacji jego badań. Wszystko po to, by pobudzić ludzi do działania.
Ale żeby móc w ogóle rozmawiać o pieniądzach, to musimy mieć partnerów biznesowych z branż, w których my działamy - szeroko rozumiana medycyna i farmacja. Bez nich będzie nam bardzo trudno o granty europejskie.
A jak pan patrzy na pomysły ministerstwa nauki, które chce podzielić polskie uczelnie wyższe na zawodowe i elitarne?
- Z punktu widzenia ministerstwa pomysł wydaje się być rozsądny. Tu chodzi o to, żeby koncentrować fundusze i przeznaczać je dla najlepszych, bo to da najlepsze efekty.
A po której stronie znajdzie się UMB?
- Na razie udaje się nam konkurować z najlepszymi. Tylko to nie jest stan na zawsze. Musimy cały czas intensywnie pracować, żeby z tej elity nie wypaść. Jako uczelnia musimy stale pobudzać naszych naukowców do działania. Czy przez to, że będą mogli wyjeżdżać na staż do najlepszych, czy też dobrze ich wynagradzając. Ostatnio na nagrody naukowe rektor przeznaczył prawie milion złotych. Kiedyś było tak, że wszyscy dostawiali nagrody w miarę po równo. Teraz każda wysoko punktowana publikacja rozliczana jest indywidualnie, więc ci naprawdę najlepsi odebrali całkiem spore kwoty. To też ma być taka „marchewka”, by być jeszcze lepszym. Bo miejsce uczelni jest wypadkową wszystkich takich działań i tego, że ludziom się chce ciężko pracować.
Jaki będzie 2014 r. dla uniwersytetu, dla naukowców tu pracujących?
- Trudne pytanie. Najważniejsze będzie zakończenie pierwszej części inwestycji związanej z rozbudową szpitala klinicznego. Liczymy, że w połowie roku odbędą się już przeprowadzki klinik chirurgicznych i zakładów diagnostycznych do nowych budynków. Wtedy intensywniej zacznie się remont starej części szpitala. Z jednej strony poprawią się warunki, a z drugiej będzie się ciężko pracować, bo remont będzie odbywał się w funkcjonującym normalnie szpitalu. To duże wyzwanie. Ogrom pracy czeka nas przy wprowadzeniu Zintegrowanego Systemu Zarządzani Uczelnią. Pojawią się natomiast nowe możliwości badawcze związane z powstającymi laboratoriami: Laboratorium Obrazowania Medycznego i Laboratorium Bioinformatyki i Analizy Danych. W samej sferze nauki - za którą odpowiadam - liczę także na konsolidację zespołów badawczych na poziomie Polski. Aby udało się nam stworzyć wspólne konsorcja, w których łatwiej będzie nam aplikować o fundusze europejskie. Ostatnio na spotkaniu prorektorów ds. nauki byliśmy zgodni, że powinniśmy bardziej się konsolidować, a mniej konkurować ze sobą. Tylko silni mogą liczyć na granty europejskie.
Rozmawiał Wojciech Więcko