Uniwersytet Medyczny w Białymstoku chce założyć zewnętrzną spółkę, która będzie zajmować się komercjalizacją jego własnych osiągnięć naukowych.
W końcu minionego roku Senat UMB powołał do życia Biuro ds. Ochrony Własności Intelektualnej i Transferu Technologii. W założeniu to właśnie ta jednostka ma zajmować się ochroną prawną osiągnięć naszych naukowców, ich patentowaniem, a także poszukiwać możliwości sprzedaży tych osiągnięć dla przedsiębiorców.
Niedługo później pojawiła się szansa na znaczne przyspieszenie działań związanych z komercjalizacją wiedzy. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ogłosiło konkurs Spin-Tech, w którym można zdobyć środki na sprawdzenie, czy warto uruchomić zewnętrzną spółkę, która obsługiwałaby uczelnię w tej kwestii. Poza tym niezależni specjaliści zajmujący się taką tematyką, przyjechaliby do nas i wycenili nasz potencjał naukowy.
Jest się o co bić, bo dostać można do 100 tys. euro. Zwłaszcza, że w tym roku ogłoszone będą trzy konkursowe nabory. Pierwszy trwa do końca stycznia.
Już trwają prace nad przygotowaniem konkursowego wniosku aplikacyjnego. Najważniejsze w nim jest skompletowanie i opisanie takich rozwiązań, technologii czy usług, które mają największy potencjał komercjalizacyjny. Przy czym nie mogą to być tylko same pomysły, a projekty które w jakimś stopniu mają już realny wymiar.
Ryzyko, że się nie uda złożyć wniosku w pierwszym naborze, albo że ten może być odrzucony, jest duże. Wszystko dlatego, że jest to całkowicie nowa materia i jest bardzo wiele niewiadomych. Jednak – paradoksalnie – jest to także szansa, bo takie same problemy mają inne ośrodki naukowe w kraju. Nie mniej władze uczelni chcą spróbować wykorzystać szansę.
W Polsce tylko kilka placówek naukowych z powodzeniem zajmuje się komercjalizacją: Wrocław, Poznań, czy Kraków. Robią to tak dobrze, że tamtejsze spółki rozpoczynają już ekspansję na cały kraj i skupują rozwiązania z innych ośrodków badawczych. Były już nawet pytania do Białostockiego Parku Naukowo-Technologicznego, czy można w jego siedzibie utworzyć przedstawicielstwa takich spółek. Dlaczego to robią? Bo na tym można zarobić. I to dużo. Czasami nie jest to specjalnie trudne. W Poznaniu wykorzystują w tym celu m.in. specjalną europejską platformę wymiany naukowej, na której zamieszczane są zlecenia na wykonanie konkretnych badań potrzebnych przemysłowi lub można zamieścić wyniki swoich badań i czekać na chętnego do ich kupienia.
Założenie takiej spółki ma też inną istotną zaletę. Uporządkowana zostanie sprawa praw własności do osiągnięć naukowych, a także podziału ewentualnych korzyści z nich wynikających (i to konkretnie: ile dla naukowca, ile dla uczelni). Poza tym naukowiec badacz otrzyma wsparcie specjalistów z zakresu komercjalizacji (tzw. brokerzy). To oni będą szukać chętnych na wymyślone rozwiązania, a także zajmą się procedurą sprzedaży. Poza tym spółka taka wesprze naukowca merytorycznie w podjęciu decyzji, czy lepiej już sprzedać osiągnięcie innym, czy może warto sprzedać tylko licencję, a może samodzielnie je dalej rozwijać, np. jako spółka odpryskowa, której współwłaścicielem prócz badacza mógłby być jeszcze inny podmiot.
Z praktyki wynika, że zwłaszcza na początku dużo łatwiej coś ciekawego wymyślić, niż potem to sprzedać. Jednak kiedy przejdzie się już cała procedurę, sytuacja się zmienia.
Jednak samo założenie takiej spółki i jej uruchomienie będzie dość trudne. Sposoby są dwa. Pierwszy - drogi, szybki i na razie najskuteczniejszy - ściągnięcie do Białegostoku specjalistów zajmujących się komercjalizacją. Po prostu – trzeba ich kupić. Na start potrzeba ich minimum dwóch, choćby nawet na część etatu. Wtedy wokół nich można zbudować własny zespół ekspertów. Sęk w tym, że tacy fachowcy są drodzy, żądają pensji na poziomie 20 tys. zł na rękę. Tą drogą poszły spółki we Wrocławiu i Poznaniu, dzięki czemu w stosunkowo krótkim czasie uzyskały dobre wyniki (w obu miastach ściągano specjalistów z zagranicy). Drugi - wolniejszy, może tańszy, i nie wiadomo co wyjdzie - samemu trzeba wyszkolić specjalistów. Kłopot w tym, że w kraju nie bardzo jest gdzie ich szkolić.
W założeniu spółka ma najpierw zajmować się transferem osiągnięć naukowych tylko naszej uczelni. Po to, aby się nauczyć, jak działać na rynku. Docelowo będzie funkcjonować- tak jak konkurenci - na terenie całego kraju i w wielu dziedzinach nauki, a odbiorców szukać na całym świecie.
Choć koszty rozruchu spółki mogą przerażać, to wsparcie można zyskać aplikując do kolejnego konkursu NCBiR. Najpierw jednak trzeba zaliczyć pierwszy poziom i poznać, co można komercjalizować w Białymstoku.
Wojciech Więcko