Prof. Andrzej Pawlak to światowej sławy naukowiec, ale też przedsiębiorca. Zarabia na tym, że potrafi język nauki przełożyć na zapotrzebowanie przemysłu. W Białymstoku chce zrealizować jeden ze swoich pomysłów.
Na samej wiedzy się nie zarabia. Zarabia się na aplikacji wiedzy. To jest wtedy mądrość. Zarabia się na produktach, technologii, które spełniają oczekiwania rynku
Prof. Pawlak to Polak, który po doktoracie wyjechał do USA. Żeby się rozwijać. Tam bardzo szybko osiągnął sukces naukowy, ale też finansowy. Dał się poznać jako świetny inżynier. Rozwiązywał problemy, z którymi długi czas zmagali się fachowcy z różnych branż. Pracował dla największych korporacji. Jest wykładowcą na Uniwersytetach Stanford i Berkley. Posiada w swoim dorobku około 150 patentów, między innymi elektronicznie sterowanej zastawki serca, elektromagnetycznej pompy serca, innowacyjnych wdrożeń w obszarze IT. Jest ponadto laureatem Industrial Research Institute Achievement Award - nagrody najwyżej cenionej w naukach technicznych. W naszym województwie - we współpracy z lokalnymi partnerami - chce stworzyć swoiste mapy wiedzy, kompetencji i zasobów, z których mają się wyłonić takie nisze produktowe, które będą w stanie konkurować na globalnym rynku. Zarobione w ten sposób pieniądze, będą motorem napędowym dalszych innowacji w regionie.
Wojciech Więcko: Dlaczego tutaj? Dlaczego Polska i Podlasie?
Prof. Andrzej Pawlak: - Polska, bo jestem Polakiem. Urodziłem się tu i wykształciłem, choć większość życia spędziłem w USA. Z drugiej strony ze Stanami Zjednoczonymi jestem związany, bo tam się urodziła moja mama i dlatego też mam obywatelstwo amerykańskie. Czuję się jednak Polakiem. Poza tym, wydaje mi się, że w tym momencie jest duża potrzeba wsparcia kraju, zwłaszcza w tych obszarach, w których czuję się kompetentny, czyli w innowacjach. Uważam, że tu mogę pomóc.
Pan zarabia na komercjalizacji nauki. Znany jest Pan z tego na całym świecie. Czy tu, w Białymstoku, widzi Pan możliwości dla siebie?
- Wszędzie są pieniądze do zarobienia, jeżeli znajdziemy to, co jest istotą wartości i może być globalnie wycenione. Oczywiście w USA te stawki są niewspółmiernie wyższe. I uczciwie powiem, że gdybym był zainteresowany tylko sferą materialną, to bym się tu nigdy nie pojawił.
Uważam, że jest krzywdą dla Polski, iż nie jest na świecie postrzegana jako bardzo innowacyjny kraj. Polacy są niezwykle kreatywni. Brakuje im tylko umiejętności wdrożenia procedur, które pomagają na zabezpieczeniu tej kreacji dla siebie, tak by inni to docenili i zapłacili za to. To moje zadanie. Chcę to pokazać. Chcę połączyć ten cudowny element polskiej kreatywności z tym, co jest wymagane przez świat, żeby ta wartość została tutaj na miejscu, a nie została wyprowadzona za granicę.
Mapa wiedzy, zasobów i technologii Jeżeli chcemy mieć nowoczesną i innowacyjna gospodarkę, to musimy wiedzieć w czym jesteśmy lepsi od innych. Najlepsi budują własne mapy wiedzy, zasobów ludzkich, naturalnych i technologii (pierwsza taka mapa powstała w 2009 r. w USA). W Polsce tego się nie robi. W efekcie pieniądze na innowacje wydajemy na oślep, często wierząc w przekonanie, że innowacje to tylko nowe technologie. A to nie prawda. Chiny opanowały wydobycie metali ziem rzadkich. Jednak zamiast je tylko sprzedawać, dołożyły do tego swoją wiedzę i sprzedają teraz też wyroby, które je zawierają. Prof. Pawlak buduje właśnie takie mapy (przykład na grafice). Wyszukuje w światowych bazach danych wszystkich informacji o danym regionie, jego potencjale gospodarczym i naukowym. Później buduje z nich mapę, na której szczyty to są właśnie te miejsca, w których dany region jest najlepszy. Pomiędzy tymi szczytami szuka się takich obszarów, w których można zbudować przewagę nad innymi. |
Jak się zarabia na nauce, wiedzy?
- Na samej wiedzy się nie zarabia. Zarabia się na aplikacji wiedzy. To jest wtedy mądrość. Zarabia się na produktach, technologii, które spełniają oczekiwania rynku.
Jest coś takiego, jak niezaspokojone potrzeby rynku, z którymi ludzie się borykają. Przykład. Są problemy z identyfikacją raka, szybkością diagnozy i ceną takiej usługi. Dlatego wymyśla się specjalne markery do takich badań [markery wymyślone przez prof. Pawlaka, które potrafią zdiagnozować kilka typów nowotworów kosztują ok. 40 dol. - red.]. Albo problemy z komunikacją, kiedy nie ma w pobliżu linii telefonicznej. No to zabezpiecza telefon komórkowy. Kiedyś tego nie było [dla osób, które mają kłopot z zasięgiem komórki prof. Pawlak wymyślił specjalne mikroanteny - red.]. To funkcje technologii, które ułatwiają ludziom życie, a na tym się zarabia.
Dochodzi się do tego przechodząc przez proces analiz, który jest oparty na wiedzy.
W naszym regionie naukowcy mówią, że nie bardzo potrafią porozumieć się z przedsiębiorcami. Świat biznesu twierdzi, że nauka się nimi nie interesuje. A Pan żyje z tego, że umie połączyć te światy. Jak to się robi? W USA inaczej się pracuje?
- Nie, tu nie chodzi o sam kraj. Są dwa typy naukowców. Jedni to akademicy, którzy używają nauki na potrzeby analiz i różnych rozważań. Drugi typ zajmuje się nauką stosowaną. Oni te elementy analiz przekładają na język działania, rozwiązań. Ja jestem przedstawicielem tej grupy.
To jest właśnie różnica między wiedzą, którą reprezentują naukowcy akademiccy i mądrością, którą wykorzystują praktycy. Mądrość to umiejętność zastosowania wiedzy.
Jaki potencjał mamy tu w regionie? Dużo osób i to świetnie wykształconych stąd wyjechało. Młode osoby też nie widzą tu swojej szansy. Pan przyjeżdża do nas prawie z końca świata i chce nas zmieniać. Czy będzie Pan miał się tu czym zająć?
- W każdym regionie, czy on jest słaby czy mocny, można odkryć to, co jest jego perłą. Nie ma takiej możliwości, żeby tego nie było. Wierzę, że wszystkie największe odkrycia są jeszcze przed nami.
Co u nas może być tą perłą? W regionie pojawił się Pan rok temu, może Pan już to dostrzegł?
- Tak. Rozwiązaniem nie jest szukanie tego czegoś w regionie, tylko szukanie tego, czego świat potrzebuje i sprawdzanie, czy takie kompetencje i technologie tu się znajdują. Potem trzeba podnieść poziom tej niszy do poziomu globalnego. Tak, by było to odpowiedzią na zapotrzebowanie globalnego rynku.
Co możemy z tego mieć?
- Pracę i wysoką płacę. Ludzie będą mieli powód, dla którego mają tu zostać, albo warunki, w których będą mogli godnie żyć. Nie na jakimś tam regionalnym poziomie, ale na światowym. Globalnym. Jeżeli właściwie wykorzysta się globalizację, to można zbudować na tym szczęście.
Jeżeli budujecie tu coś w regionie, to nie robicie tego dla Unii, bo ona dała na to środki. Budujecie dla siebie, dla swoich dzieci. Ważne jest, co ludzie tutaj będą z tego mieli. Nic innego nie jest ważne.
Rozmawiał: Wojciech Więcko