Nauka i biznes to podobno małżeństwo doskonałe. I na biedę nie narzeka. Tak twierdzi Unia Europejska, minister Barbara Kudrycka i cała rzesza ekspertów od komercjalizacji. Rzadko się zdarza, aby wszyscy byli w jakimś temacie aż tak zgodni.
W czym tkwi tajemnica sukcesu i czy możemy go skopiować na naszym lokalnym podwórku?
Zaloty
Od lat polska nauka i polski biznes zachowują się jak panna i kawaler na wydaniu. Niby każde żyje w swoim świecie, ale jedno do drugiego ciągnie. Co rusz zerkają na siebie z zaciekawieniem, ocierają się o siebie, szukając pola do nawiązania kontaktu i wspólnego języka. Niestety, jak dowodzą liczne badania, rzadko potrafią się porozumieć. U nas na Podlasiu, dodatkowo, świadomość korzyści płynących z połączenia nauki i biznesu jest wciąż bardzo niska.
Tymczasem za oceanem, czy nawet bliżej, na zachodzie Europy, oba te światy już od lat żyją, jeżeli nie w legalnym związku, to przynajmniej w dobrym partnerstwie. I nie ma żadnych sygnałów, które miałyby świadczyć o tym, że zamierzają się rozwieść. Wręcz odwrotnie, rozmnażają się skutecznie, chociażby przez spółki „odpryskowe”.
Negacja własnego potencjału
Moje badania nie nadają się do komercjalizacji. W badaniach podstawowych nie ma miejsca dla komercjalizacji, być może w badaniach klinicznych? Nie wierzę w to, że ktoś chciałby kupić wyniki moich badań. Ja nie jestem i nigdy nie będę biznesmenem. Brzmi znajomo? Owszem. Ale przytaknąć można jedynie ostatniemu z tych stwierdzeń. Bowiem naukowiec biznesmenem być nie musi. Tylko niewielki odsetek badaczy na naszym globie wskakuje w garnitur i jak ryba pływać zaczyna po świecie biznesu.
To, że naukowiec, i to nie tylko pracujący na naszej uczelni, nie potrafi ocenić potencjału rynkowego ani wycenić wartości swoich projektów grzechem nie jest. Ani w niczym szanownym badaczom nie ujmuje. Naukowiec, powiedzmy to sobie otwarcie, wcale nie musi się na tym znać. Od tego są specjaliści: brokerzy innowacji i brokerzy technologii, rzecznicy patentowi.
Jednakże to, czy tacy eksperci znajdą się na naszej uczelni i pomogą naszym badaczom w osiąganiu wymiernych, materialnych korzyści ze swojej wiedzy, z know-how, zależy przede wszystkim od naszych uniwersyteckich władz.
Biuro matrymonialne
Rektorzy i dziekani naszej Alma Mater rozumieją wagę sprawy i podejmują kroki zmierzające do tego, aby naszych badaczy z biznesmenami wyswatać.
Kluczem do sukcesu jest otwarcie się na współpracę międzysektorową z innymi uczelniami, z sektorem administracji publicznej, z instytucjami otoczenia biznesu i powołanie spółki celowej, działającej na zasadzie biura matrymonialnego. To ona będzie się starała naszych badaczy z biznesmenami połączyć.
Wiemy, że to działa. We Wrocławiu, w Poznaniu, w Krakowie (o Stanfordzie, czy Oxfordzie nie wspominając) takie spółki już istnieją. Nie tylko istnieją, ale też zarabiają na wiedzy. Jeżeli się nie pospieszymy, to ich oddziały pojawią się na naszym rynku regionalnym i będą działały na rzecz i tak bogatszych już od nas regionów. Zresztą już są pytania z ich strony o możliwość działania na naszym terenie.
Stare przysłowie głosi, że Salomon i z pustego nie naleje. Skąd niby uczelnia miałaby wziąć pieniądze na analizy formalno-prawne, opłacenie doświadczonych brokerów, których zarobki znacznie przekraczają wynagrodzenia rektorów polskich uczelni?
SPIN-TECH
Szansą na to jest program finansowany ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju pod nazwą Spin-Tech. Jest on ukierunkowany na rozwój w sektorze badawczo-rozwojowym (B+R) instytucjonalnych form systemu komercjalizacji wyników badań, ze wskazaniem na tworzenie właśnie spółek celowych. Co więcej, program Spin-Tech zakłada wsparcie finansowe działań prowadzących do komercyjnego wykorzystania wyników badań poprzez wprowadzenie na rynek nowych produktów/usług opartych o prawa własności intelektualnej i know-how pochodzące z uczelni.
Uniwersytet Medyczny w Białymstoku rozważa aplikowanie do Spin-Techu. Jeżeli uda nam się zdobyć fundusze na powołanie spółki celowej, to niejedno huczne wesele przed nami.
Anna Daszuta-Zalewska
Kierownik Działu Integracji Systemu Zarządzania wraz z Zespołem ds. Projektów Pomocowych
Fundusze unijne dla B+R
136 mln złotych – takie wsparcie otrzymał Uniwersytet Medyczny w Białymstoku z funduszy Unii Europejskiej przez ostatnie sześć lat. W kolejnej perspektywie finansowej (2014-2020) jednym z priorytetów UE będzie powiązanie świata nauki z gospodarką. Dlatego, aż 44 proc. dostępnych w naszym województwie funduszy pomocowych wesprze komercjalizację badań, działalność innowacyjną oraz konkurencyjność małych i średnich przedsiębiorstw.