Polska biało-czerwona. Czasami wykrzyczana, niekiedy wyszeptana, historycznie wymodlona, wywalczona. Po prostu nasza. I tylko niekiedy bywają kłopoty, jak umocować flagę, by Rzeczpospolitą nie zamienić na Monako lub Indonezję.
Czerwony od 1921 roku definiowany jest jako karmazyn, a od 1927 roku jako cynober. Obecnie obowiązują wzory: na czerwień - #D4213D, a na biel - #E9E8E7 |
Biała jak…
Najpierw jak dumny orzeł szybujący wysoko (heraldycznie z głową zwróconą w prawo), ze szponami i dziobem. Z wywodów uczonych wynika jednak, że biel naszego Orła państwowego odpowiada srebru, metalowi szlachetnemu i zarazem wielce użytecznemu. Trochę to zawiłe, bo na przykład według filozofa chińskiego „biały koń nie jest koniem”, co innego podstarzały siwek, zwany też szpakiem.
Biel bywa odczytywana również jako symbol niewinności, co poświadcza (miał dawniej poświadczać?) kolor sukni ślubnej. Czy można uznać, że Polska wyróżniała się w Europie poziomem niewinności? Prof. Janusz Tazbir dowiódł, że Rzeczypospolita była krajem bez stosów, choć oskarżoną o czary Barbarę Królkę spalono w Wiźnie około 1670 roku. Próbowano też twierdzić, że nasze wojska brały udział tylko w wojnach sprawiedliwych, zawsze zachowując się szlachetnie wobec wrogów. Mile to brzmi, ale niestety bajkowo.
Biel to i woda, ta zaś obmywa grzechy, a święcona przepędza złe duchy. Wchodząc na cmentarz wyznawców mojżeszowych należy obmyć ręce. Bardzo pięknie prezentuje się pod tym względem kirkut na grobli w Knyszynie. W Polsce wody używamy sporo i pod różną postacią, często mocno wzmocnionej. Woda leje się też z wszelakich mównic, to temat wstydliwy, bom się też w życiu naprzemawiał. Biel jednak lubię, podzielam tłumaczenie uczonych Kościoła katolickiego, że jest to i kolor radości.
Czerwień jak…
Karmazyn był przede wszystkim oznaką majętności, w tym kolorze nosili szaty wielcy panowie i dlatego nazywano ich właśnie karmazynami w przeciwieństwie do mieszczan, czyli łyków ubranych na żółto. Barwę tę uzyskiwano stosując robaczki, zwane w Polsce czerwami (czerwcami). Czerwień, to i krew, ta żylna ma domieszkę błękitu. Drobna szlachta w karmazynach nie chodziła, za to chełpiła się, że w przeciwieństwo do chłopów (włościan) ma krew błękitną.
Krew należało wedle tradycji staropolskiej przelewać w razie potrzeby za ojczyznę. Podkreślam - w razie potrzeby, bo ojczyzna bardziej oczekuje naszej solidnej pracy, zgody, zdrowego pomyślunku, chce nas widzieć żyjącymi szczęśliwie. Wtedy i Ona ma się dobrze, bardzo dobrze.
Czerwień kojarzy się i z ogniem. Bez niego trudno sobie wyobrazić naszą codzienność, boimy się jednocześnie plagi ognia. Byłem niedawno w Kruszynianach, rozmawiałem z Dżenettą Bogdanowicz, właścicielką „Tatarskiej Jurty”. Spłonął cały kompleks restauracyjno-hotelowy, na szczęście nie było ofiar w ludziach. Pani Dżenetta (ukończyła studia historyczne), kobieta wielkiej dzielności, opowiedziała mi o wizycie gości z Mongolii. Jeden z nich prosił, by odpędziła żal, bo jeśli ogień wypali stare do cna, to na tym miejscu wyrośnie coś jeszcze wspanialszego, piękniejszego.
Inne barwy z odcieniem narodowym
Konfederaci barscy (obchodzimy 250-lecie zawiązania konfederacji) wprowadzili na sztandary szafir w intencji Matki Bożej. Obecnie kolorem Bogurodzicy pozostaje niebieski, a flagi mają na górze i płat biały. Za sprawą św. Jana Pawła II często powiewały na naszych domach i ulicach flagi żółto-białe. Kolor zielony nie tylko w świątyniach promuje nadzieję, czerń najczęściej smutek, żałobę. Kolory wywierają wpływ na nasz nastrój, zarazem ich obecność poświadcza zróżnicowanie rodu ludzkiego, zmiany kalendarzowe, przemijalnie pór roku. Barwy są charakterystyczne dla poszczególnych środowisk, także medycznych, nawet rodzajów schorzeń. One pomagają nam wszystkim się różnić, oby pięknie!
Dzięki kolorom łatwiej odróżnić dni świąteczne, zauważyć wielkie wydarzenia. Zanika jednak dialog kwiatów zastępowany przez zwykłe gadulstwo. Po co na przykład paplać o zazdrości, wystarczy przecież wręczyć żółty kwiat. Barwy wtopiły się w dzieje wojska, „chłopcy malowani” (ułani, szwoleżerowie, strzelcy konni) różnili się kolorem otoków na czapkach i patek mundurowych, proporczyków. Czy jeszcze ktoś pamięta, że pułki z numerem 1 nosiły barwy amarantowe, z numerem 2 - białe, z numerem 3 - żółte itp.?
Brak takiej wiedzy czyni nas niekiedy gapami. W moich latach studenckich słowo kanar wywoływało niemal panikę w tramwaju lub autobusie miejskim. Kanar, czyli kontroler, potocznie zwany łapaczem. A skąd takie określenie? Proste, przed wojną żandarmeria wojskowa nosiła barwy, w tym i sznury na mundurach - koloru kanarkowego, czyli intensywnie żółte.
Kończę, bo zmierzam w niebezpiecznym kierunku. Pora się przyznać, jestem daltonistą, na szczęście nie stuprocentowym. Życzę miłych i kolorowych wrażeń wakacyjnych.
Adam Czesław Dobroński