Nie natknąłem się jeszcze na życzenia złego roku. Tylko dobrego życzyli sobie zarówno szykujący się do wojny, jak i jej się obawiający. Oszuści i ich przyszłe ofiary, pesymiści i czarne charaktery, wierzący w Pana Boga i z nim walczący. Tak mógłbym wypełnić ten felieton do końca.
Przeszłymi czasy intencje życzącego można było lepiej wyczuć, spojrzeć mu w oczy, nawet poprosić o dodanie jeszcze kilku dobrych intencji. Obecnie to już zwykła masówka, obywatel NN wybiera jeden z szablonów, może dołożyć malowankę, naciska klawisz w komputerze lub w telefonie komórkowym i jego nowych wcieleniach, których nie potrafię poprawnie nazwać. Cieszcie się panie i panowie! Wszyscy z aktualnej książki adresowej! Wesołego, zdrowego, etc. Nowego Roku.
Po serii takowych „gorących” i „serdecznych” życzeń zrobiło mi się smutno na duszy, a że mam kilka pudeł ze starociami, to sięgnąłem po dawne pocztówki świąteczne. Co z tego, że obrazki mdławe i nieco naiwne, że pismo na odwrocie bywa koślawe i trudne do odczytania, że trafiają się, i to nierzadko, odmienności ortograficzne. Jeśli Stasieniek winszował wielce szanownej (czytaj: umiłowanej) Zosieńce, to ręka mu zadrżała, wargę czubkiem języka poślinił, z przejęcia aż zakasłał. A jak był szczególnie zakochany, wytęskniony i zamarzony, to oko na ten czas przymknął i oczyma wyobraźni widział swą wyśnioną czarnobrewą, anioła z warkoczem spadającym na pierś, sikorkę skłonną do figlów. Snuł wizję, jak to listonosz otwiera drzwi, ona pobiegnie ku niemu, bo czekała tęsknie. Czyta, serduszko jej bije mocno, w głowie się kręci… Och, i ja się rozmarzam. No, to życzę Państwu radosnego, pomyślnego etc. Nowego Roku.
Niewolnicy szablonów
Wszyscy nimi jesteśmy, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Na szczęście nie wszyscy stuprocentowo zniewoleni. Jesteśmy, bo tak nam wygodnie, czasu nie mamy na własny pomyślunek, wolimy nie wywoływać wilka z lasu, schować się w tłumie, przytakiwać.
Wróciłem w grudniu z Irkucka, ostatniego poranka było minus 35 stopni Celsjusza, a w kilka dni wcześniej nad Bajkałem szalała zamieć śnieżna. Święte morze syberyjskie! Gdyby wodami Bajkału obdzielić wszystkim mieszkańców naszej ziemi - z niemowlakami włącznie - to na każdego przypadłoby półtora litra!
W gronie osób zacnych i wiekowych (nie musi to iść w parze!) opowiadałem po przylocie o Syberii, jaką widziałem, czyli tej z Irkucka i okolic w końcu 2014 r. Im dłużej opowiadałem, tym bardziej denerwowałem co poniektórych. Tych, co wiedzą na pewno, że jak Rosja, to każdy inostraniec (cudzoziemiec) musi się meldować na policji. W każdym pokoju hotelowym założony jest tam podsłuch (w moim był sprawnie działający, bezpłatny internet). Wszyscy obywatele tego kraju - jak głosi fama - kochają Putina i szykują się na wojnę z Ukrainą. A w ogóle to nie lubią tam Polaków, zaś Syberia wiadomo - „ziemia nieludzka”.
Tymczasem
Oświadczam zatem, że w Irkucku bardzo lubią Polaków i nie może być inaczej, skoro przynajmniej co czwarty irkutianin z 650 tysięcy mieszkańców miał w swym rodzie przodka nacji polskiej. Co ważniejsze, jest z tego faktu dumny i głośno się przechwala. Dobrze tam wiedzą, ile dobrego dla Syberii zrobili polscy badacze, pionierzy cywilizacji, lekarze, architekci, przedsiębiorcy itp. Są więc tablice pamiątkowe, jest drogowskaz do „Polskiego kościoła” z lat 80. XIX stulecia. Notabene, znajduje się w Irkucku i pomnik „białego” wodza, admirała Aleksandra Kołczaka walczącego z bolszewikami, dużo większy od posągu wodza rewolucji Włodzimierza Lenina.
Nie mam miejsca, by zaprezentować inne jeszcze dowody, że Syberia jest ziemią wspaniałą, ludzką, gościnną! To oczywiście nie podważa w niczym prawdy o łagrach, tragediach, męczeństwie i śmierci naszych rodaków. Skoro jednak protestujemy stanowczo, by nie używano w mediach światowych określenia „polskie obozy koncentracyjne” (zamiast: obozy niemieckie na ziemiach polskich), to mówmy i my o łagrach sowieckich na Syberii, a nie o łagrach syberyjskich! I jeśli już powtarzamy za Józefem Czapskim zwrot o „ziemi nieludzkiej”, to odnośmy go precyzyjnie do lat terroru stalinowskiego i bez obarczania winą Sybiraków. Bez ich bowiem pomocy i życzliwości straty wśród osób wysiedlonych przez NKWD - także z ziem II Rzeczypospolitej - byłyby znacznie wyższe.
Uśmiechnij się
Powie ktoś z PT Czytelników - internet w pokoju hotelowym nie wyklucza podsłuchu. Oczywiście, że tak, ale czyż nie szkoda czasu na młócenie słomy, na utrwalanie zakwasów w mózgu, gdy tyle ciekawego się dzieje dookoła, a czas pędzi jak oszalały. Wśród ludzi trafiają się i ludziska, w każdym społeczeństwie ponoć procent odmieńców, dziwaków i tępaków, by nie wspominać zbrodniarzy jest zbliżony do siebie. Rzecz w tym, by nie dawać im szans wybicia się, trafienia na pierwsze strony gazet, a już - Boże uchowaj! - nie dopuszczać do władzy. Tymczasem to głównie mass media kreują celebrytów (obu płci), także mimochodem powielają wzory oszustw, przestępstw. Kiedyś dzienniki telewizyjne zaczynały się od tzw. wizyt gospodarskich I sekretarzy (brylował w tym tow. Edward Gierek), dziś bardzo często od sensacji natury kryminalnej.
A jak my sami reagujemy na przykłady choćby głupoty? Wspomnę jeszcze jeden przypadek z Irkucka. Chciałem zrobić zdjęcie na dworcu Kolei Transsyberyjskiej, cudownym, ze trzy razy większym od białostockiego. W jednej z sal dworcowych stała piękna rzeźba z czasów Aleksandra III, a może już Mikołaja II. Wyjąłem aparat fotograficzny i niemal natychmiast rozległ się krzyk protestu krzepkiej grażdanki w mundurze kolejowym: - Eto statiegiczeskij abiekt! Na to siedząca grupa pasażerów zareagowała gromkim śmiechem, jeden z nich widząc moje zdziwienie poparte polszczyzną podszedł, poprosił o aparat i zrobił kilka zdjęć owej rzeźby. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Może rzeczywiście śmiech jest niekiedy najlepszą reakcją na pleniącą się durnotę?
Adam Dobroński