Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Diagności laboratoryjni - Ludzie z drugiej linii.
  • Ostatnia zmiana 10.04.2020 przez Medyk Białostocki

    Diagności laboratoryjni - Ludzie z drugiej linii

    Diagności laboratoryjni do tej pory bardzo rzadko byli pokazywani w telewizji. Pandemia koronawirusa spowodowała, że teraz wszystkie oczy są zwrócone właśnie na tę grupę zawodową. To oni w laboratoriach sprawdzają próbki, pochodzące od osób podejrzewanych o zarażenie wirusem.

    O tym kim jest diagnosta laboratoryjny, jak się nim zostaje i jak wygląda jego praca rozmawiamy z dr hab. Małgorzatą Rusak, adiunktem w Zakładzie Diagnostyki Hematologicznej UMB.

     

    Wojciech Więcko: Kim jest diagnosta laboratoryjny? Zwykle mówi się, że to lekarze, czy pielęgniarki są na pierwszej linii walki z epidemią, a tu nagle okazuje się, że jako grupa zawodowa jesteście kluczowi w tym wszystkim.

    Dr hab. Małgorzatą Rusak: - Diagnosta laboratoryjny to absolwent pięcioletnich studiów magisterskich na kierunku analityka medyczna. W naszej uczelni studia te odbywają się na Wydziale Farmaceutycznym z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej (do 2001 r. w nazwie wydziału był Oddział Analityki Medycznej – red.). W medycznych laboratoriach diagnostycznych, obok diagnostów laboratoryjnych pracują też technicy analityki medycznej, czyli osoby które kiedyś skończyły studium analityki medycznej. Dziś tej formy kształcenia już nie ma.

    Jak wygląda sama nauka?

    - Zacznę od tego, że to studia trudne i wymagające. Program nauczania to swoista mieszanka programów nauczania z kierunku lekarskiego i farmacji. Wszystko dlatego, że przygotowanie do naszego zawodu musi być naprawdę dobre. Wszak na podstawie naszych badań i uzyskanych wyników, później zapadają kluczowe decyzje odnośnie tego, jak lekarze postępują z chorymi. Według badań statystycznych, 70 proc. decyzji podejmowanych przez lekarza zapada właśnie na podstawie wyników różnych badań diagnostycznych.

    A jak wygląda sama nauka?

    - Na pierwszych latach studiów zdobywamy pogłębioną wiedzę z nauk biologicznych i chemicznych ukierunkowaną na zastosowania w zawodzie diagnosty laboratoryjnego. Potem mamy zajęcia związane z funkcjonowaniem organizmu człowieka i laboratoryjną oceną stanu zdrowia i choroby. Diagnosta musi wiedzieć, co to znaczy, że dany parametr laboratoryjny nie mieści się w zakresie wartości referencyjnych, czy ta zmiana nie jest wynikiem błędu analitycznego oraz na jaką patologię wskazuje. Musi też wiedzieć, jakie choroby mogą się ukrywać pod patologicznymi wynikami. Po studiach można pracować w laboratoriach o różnej specyfice, zarówno w naukowych jak i diagnostycznych, np. w sanepidzie. To właśnie w sanepidzie diagności laboratoryjni robią badania potwierdzające zakażenie SARS-COV-2.

    Diagności mają też możliwość specjalizacji zawodowej w ramach różnych dziedzin medycyny laboratoryjnej, od najwszechstronniejszej, czyli diagnostyki laboratoryjnej, po te związane z genetyką, mikrobiologią, hematologią laboratoryjną, patomorfologią, toksykologią, immunologią czy cytologią.

    Jak wygląda wasza codzienna praca?

    - Pobieramy lub odbieramy pobrane próbki z materiałem biologicznym, które w zależności od zlecenia należy przygotować i przebadać. To może być krew, mocz, płyny ustrojowe z różnych jam ciała, czy szpik. Przy czym trzeba zawsze pamiętać, że każdy materiał, który dostajemy do badań, jest materiałem potencjalnie zakaźnym. Sytuacja z koronawirusem nie jest dla nas wyjątkowa. Badamy materiał pobrany od pacjentów z HIV, HCV, wirusowym zapaleniem wątroby, itp. W laboratoriach mikrobiologicznych diagności badają superoporne bakterie.

    Nie boi się pani, że zarazi się czymś w swojej pracy?

    - Zawsze jest ryzyko, że popełnię błąd. Jestem tylko człowiekiem. Dlatego tak ważne jest przestrzeganie procedur bezpieczeństwa.

    Tylko, że każdą próbkę bierzecie do ręki, otwieracie ją…

    - Tak. Ostatnio dużo się mówi o tym, że w próbkach krwi z koronowirusem wytwarzają się niebezpieczne aerozole. Zazwyczaj te próbki otwieramy dopiero w dygestoriach, czy w komorach laminarnych (w tych urządzeniach stale jest wydmuchiwane powietrze poza obszar laboratorium - red.). W analizatorach natomiast umieszcza się zamknięte próbki i urządzenie samodzielnie pobiera materiał. Oczywiście całe badanie odbywa się pod okiem i kontrolą diagnosty.  

    Czy to jest atrakcyjna finansowo praca?

    - Odpowiem dyplomatycznie, pensje są bardzo skromne. Mniej dyplomatyczni są diagności hiszpańscy, którzy twierdzą, że skoro świat toleruje fakt, że pracownicy laboratoriów zarabiają 1800 euro a Ronaldo 18 mln, to niech świat szuka ratunku u sportowców.

    Czy sytuacja z epidemią coś zmieni w postrzeganiu waszej grupy zawodowej? Wreszcie się o was dużo mówi. Wydaje się nawet, że zaczyna się was doceniać.

    - Zobaczymy. Diagnostów brakuje w laboratoriach. Ludzie kończą trudne studia i często od razu się przekwalifikowują. Ja zostałam w laboratorium, ponieważ ta praca jest moją pasją. Na co dzień m.in. oceniam szpiki kostne. Uwielbiam przekazywać lekarzowi informację, że np. u pacjenta z ostrą białaczką jest remisja. Nie ma w tej pracy większej satysfakcji. Czuję się potrzebna ludziom. To mój kawałek świata.

    To, co robimy jako diagności ma ogromne znaczenie dla całego sektora związanego z ochroną zdrowia i to nie tylko w dobie tej pandemii. Szkoda, że w medialnych przekazach ochrona zdrowia to tylko lekarze i pielęgniarki. Pracowników jest dużo więcej i każdy z nich jest bardzo potrzebny. To jak w puzzlach, wypada element i wszystko się burzy.

    Czy epidemia spowodowała, że pracujecie inaczej?

    - Jeszcze większą uwagę zawracamy na sferę naszego bezpieczeństwa. W laboratoriach, w których bada się próbki w kierunku koronawirusa, tej pracy teraz jest bardzo dużo. Jest też tam dużo większa presja niż wcześniej. Poza tym pacjenci nadal chorują na różne choroby, więc samej pracy nam nie ubyło.

    Dlaczego trzeba czekać tak długo na wynik badania na koronawirusa?

    - Badania potwierdzające zakażenie trwają 8-12 godzin. Są bardzo skomplikowane, czasami wymagają badań potwierdzających i powtórek. Wszyscy chcą mieć ten wynik teraz, zaraz. A tak się nie da. Dużo się teraz mówi o tzw. szybkich testach robionych w 10 minut. Tylko że nie są one jeszcze do końca sprawdzone. SARS-COV-2 jest nowym typem wirusa, więc szybkie testy trzeba jeszcze lepiej dopracować pod kątem wiarygodności. Chodzi o to, aby wynik dodatni potwierdzał obecność tego wirusa, a wynik ujemny dawał pewność, że osoba badana jest z pewnością wolna od SARS-COV-2.

    Rozmawiał: Wojciech Więcko

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.