Mężczyzna z wbitym tuż nad prawym okiem śrubokrętem trafił do Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Lekarzom udało się usunąć ciało obce, a pacjent czuje się dobrze
Wypadek wydarzył się na początku marca. 25-latek z Łap majsterkował na podwórku przy domu. Prawdopodobnie, kiedy wchodził na drabinę, o coś się zaczepił i upadł. Zrobił to tak niefortunnie, że w czoło wbił mu się na głębokość ok. 5 centymetrów śrubokręt.
Co ciekawe, mężczyznę w pierwszej chwili nawet nie wiedział, co się stało, bolała go tylko ręka. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że 25-latek jeszcze "coś widzi". W samochodowym lusterku zobaczył śrubokręt. Tak się zdenerwował, że dopiero kiedy zapalił papierosa, zadzwonił do sąsiada z prośbą o pomoc. Ten zawiózł go do szpitala w Łapach. Tam zapadła decyzja o przewiezieniu go do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Już w drodze pogotowie skonsultowało się z białostockimi lekarzami i ci mieli czas przygotować się do zabiegu.
W Klinice Neurochirurgii 25-latek trafił od razu na stół operacyjny. Podczas trwającej trzy godziny operacji udało się usunąć śrubokręt. Okazało się też, że pacjent może mówić o ogromnym szczęściu, ponieważ w zasadzie nic mu się nie stało i rokowania na przyszłość też nie są niepokojące. Podczas wypadku nie został uszkodzony mózg. Dzięki pracy lekarzy pacjent wyjdzie ze szpitala tylko z niewielką blizną na czole.
- To był trudny przypadek. Najpierw trzeba było usunąć śrubokręt, a następnie zatamować wypływ płynu mózgowo-rdzeniowego i krwi - relacjonuje przebieg operacji dr Piotr Szydlik, neurochirurg z USK. - Śrubokręt tkwił w płacie czołowym, w sumie na głębokości około pięciu centymetrów. Zabieg był wykonany z tzw. dojścia małoinwazyjnego. Pacjent po zabiegu czuje się bardzo dobrze, wymaga tylko dalszego leczenia antybiotykowego.
25-latek nawet chwilę rozmawiał z dziennikarzami, ale nie chciał wypowiadać się w mediach.
Jak dodaje dr Jan Kochanowicz z Kliniki Neurochirurgii USK, płat czołowy mózgu, gdzie doszło do wbicia ostrza śrubokrętu, jest niemy klinicznie. - Oczywiście została uszkodzona część mózgu, czy też zatoka czołowa, ale ten fragment mózgu nie odpowiada za jakieś funkcje ruchowe czy za wzrok. Od oka było bardzo blisko, ok. centymetra
Największe ryzyko teraz dla pacjenta to zakażenie rany. Raz, że śrubokręt nie był sterylny, dwa - skóra mężczyzny w chwili wypadku też nie była czysta.
Lekarze przestrzegają, by w podobnych stacjach, pod żadnym pozorem samemu nie wyjmować przedmiotów, które wbiły się w ciało. Bo choć te - jak w tym przypadku - wyglądają nawet makabrycznie, to jednocześnie samoczynnie tamują krwotok.
W białostockiej Klinice Neurochirurgii co jakiś czas trafia się pacjent z nietypowym ciałem obcym. W połowie lutego ze Śląska przyjechał mężczyzna, u którego podejrzewano guza mózgu. Kiedy specjaliści z USK zaczęli go operować, okazało się, że za okiem była drewniana drzazga. Usunęli ją i pacjent spokojnie wrócił zdrowy do domu.
Inny przypadek, sprzed kilku lat, dotyczył więźnia, który nie chcąc siedzieć za kratami, wbijał sobie groźnie w głowę. Robił to tak sprawnie, że niczego sobie nie uszkadzał. Co więcej zaliczył kilka wizyt w szpitalu i kilka udanych operacji wyjmowania kolejnego wbitego gwoździa. Jednak za którymś razem, choć lekarze wyjęli gwóźdź, to pacjent zmarł z powodu zakażenia rany, którego nie dało się opanować.
Dziennikarze wspominają za to przypadek prawie sprzed dziesięciu lat, kiedy do szpitala zgłosił się pacjent, skarżący sie na ból żuchwy. Po prześwietlaniu okazało się, że mężczyzna w poprzek głowy ma wbity nóż, któremu ułamała się rękojeść. Pacjent przyznał lekarzom, że jakiś czas temu ten nóż mu zaginął (do wypadku doszło kiedy poszkodowany był pijany, dlatego od razu nie zorientował się co się stało)
bdc