W potocznym rozumieniu pojęcia poważna choroba, to choroba śmiertelna lub przynajmniej zagrażająca życiu. Do tego rodzaju schorzeń zalicza się również choroby, w których ryzykowne jest leczenie. Zwykle chodzi o leczenie operacyjne.
W tej kategorii mieszczą się też choroby z nękającymi bólami, komplikującymi życie, chociaż nie bywają bezpośrednią przyczyną zgonów. Pojęcie „choroba poważna” nie ma miejsca w nazewnictwie medycznym, jest niedookreślona. Nie ma cechy klasyfikującej w odróżnieniu od takich chorób jak: przewlekła, wieńcowa, psychiczna, wrzodowa, Parkinsona i wiele innych. Nie ma definicji. Zaliczenie choroby do poważnych jest indywidualną, subiektywną oceną, zależną od wielu czynników.
Tym razem przedstawiam zdesperowanego pacjenta z chorobą powszechnie uznawaną za banalną.
Pewnego dnia pojawił się w gabinecie schludnie ubrany, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, z wyglądu okaz zdrowia. Wiek - około 40 lat. Biznesmen z branży materiałów budowlanych.
- Jaki ma pan problem? - zapytałem.
- Może najpierw pokażę panu moją chorobę, a później przedstawię historię.
W tym momencie zwróciłem uwagę na obuwie pacjenta. Miał na nogach sfatygowane trampki. Siedząc na kozetce, powoli zdjął za duże buty i skarpety. Na obu paluchach miał założone opatrunki. Po zdjęciu bandaży, oczom moim ukazał się widok ropiejących ran w okolicy brzegów obu paznokci. Wyraźny był obrzęk wałów paznokciowych z ziarniną wyrastającą ponad płytkę paznokciową.
- Proszę pana, pierwszy raz widzę tak zaniedbane paluchy z wrastającymi paznokciami. Od jak dawna pan choruje?
- Od ponad 3 lat.
- Czy nie pomyślał pan o tym, że warto było podjąć leczenie?
- A skąd pan wie, że leczenia nie podejmowałem? Początkowo byłem leczony zachowawczo z zastosowaniem maści z antybiotykiem i zakładaniem wałeczków pod brzegi paznokci. Postępowanie to miało wyleczyć stan zapalny i unieść brzegi płytki paznokciowej. Zmniejszenie stanu zapalnego przyniosło ulgę, tym niemniej dolegliwości utrzymywały się. Po krótkich poprawach następowały nawroty. Zrezygnowałem z nieefektywnego leczenia zachowawczego i zgłosiłem się do chirurga.
- Jak długo był pan leczony zachowawczo?
- Ponad rok.
- To długo. Do spółki z lekarzem, namyślał się pan nad skierowaniem do chirurga?
- Lekarz, który mnie leczył, namyśla się do chwili obecnej. O zmianie sposobu leczenia zdecydowałem sam.
Zastanawiające, że nie było sugestii lekarza bezskutecznie leczącego chorego zachowawczo. Jaka była motywacja upierania się przy leczeniu dermatologicznym? Wprawdzie zabiegowe leczenie nie zalicza się do pieszczot, ale też nie jest torturą. Nieprzyjemne jest wykonywanie znieczulenia miejscowego, ale po wstrzyknięciu leku dalszy ciąg operacji przebiega bezboleśnie. Dolegliwości pooperacyjne szybko w sposób znaczący zmniejszają się.
- Jakie było stanowisko chirurga?
- Zaproponował leczenie operacyjne.
- Jak długo czekał pan na zabieg?
- Tydzień.
- Czy był pan operowany w uśpieniu?
- Nie. W znieczuleniu miejscowym.
- Czy był pan zadowolony z zabiegu?
- Początkowo byłem zachwycony.
- A potem?
- Wszystko wróciło do koszmarnej normy.
- Kiedy to się stało?
- Jak odrosły płytki paznokciowe.
Usunięcie płytki paznokciowej w przypadku jej wrastania nie gwarantuje wyleczenia. Znacznie częściej odtwarzają się przedoperacyjne warunki anatomiczne z nawrotem choroby.
- Jak zatem, potoczyły się dalsze pańskie losy?
- Cierpiałem, a przed pół rokiem zgłosiłem się do innego młodego chirurga.
- Jaka była opinia drugiego chirurga?
- Powiedział, że usunięcie płytki paznokciowej, najczęściej nie chroni przed ponownym wrastaniem. Skutecznym postępowaniem jest tzw. klinowe wycięcie paznokci. Polega to na wycięciu brzegów paznokci z częścią przerosłego wału paznokciowego i macierzą - czyli tkanką, która wytwarza paznokieć, powodując jego rośnięcie. Pozostawiona płytka po wyleczeniu jest nieco węższa, może nawet ładniejsza. Właśnie zaproponował mi ten sposób leczenia, na co wyraziłem zgodę, a po kilku dniach zostałem zoperowany. Ponad dwa miesiące czułem się dobrze. Potem zaczęły się kłopoty w miarę jak zaczęły odrastać nieco zniekształcone, szerokie jak poprzednio płytki paznokciowe. No i teraz zgłosiłem się do pana.
- Proszę pana, wobec tak dużego odczynu zapalnego wykonanie zabiegu powinno być poprzedzone leczeniem zachowawczym. Po takim przygotowaniu będzie podwójna korzyść. Po pierwsze: zmniejszone zostanie ryzyko powikłania ropnego. Po drugie: pooperacyjne dolegliwości będą znacznie mniejsze.
Wypisałem pacjentowi maść z antybiotykiem i zaleciłem kąpiele z preparatem antyseptycznym. Po dwóch tygodniach pacjent przybył na badanie kontrolne. Odczyn zapalny znacząco się zmniejszył. Przed uzgodnieniem terminu operacji wyjaśniłem, że podczas ostatniego zabiegu nie została doszczętnie usunięta macierz wyciętych fragmentów paznokci. Należy więc powtórzyć klinowe wycięcie, ale z dokładnym pozbyciem się tkanki odpowiadającej za rośnięcie paznokci.
Pacjent nie zgodził się na ten typ zabiegu. Zażądał usunięcia całych paznokci i całej macierzy wykluczającego nawroty choroby.
Na podstawie wyników wielu wykonywanych zabiegów klinowego wycięcia paznokci, nieskromnie byłem pewien własnych umiejętności. Starałem się więc przekonać, że operacja ta daje szansę wyleczenia, a ponadto zapewni dobry wynik kosmetyczny. Moje wyjaśnienia okazały się nieskuteczne.
Stanowisko pacjenta wskazywało na determinację w wyborze zabiegu, którego w praktyce nie wykonuje się. Stwierdził, że choroba ta powoduje poważne komplikacje życiowe. Dolegliwości bólowe ograniczają możliwość swobodnego poruszania się. Nawet niewielkie urazy powodują silny ból. Jako osoba zobowiązana do licznych spotkań biznesowych nie może zakładać dopasowanych butów wizytowych, a kiedy jest to nieodzowne, korzysta z obuwia o dwa numery większego, co i tak w niewielkim stopniu łagodzi cierpienie. Bierze również pod uwagę fakt, że ogniska ropne mogą stanowić zagrożenie dla członków rodziny.
Stanąłem wobec dylematu: odmówić wykonania zabiegu, czy przychylić się do prośby chorego? Po namyśle zaakceptowałem jego koncepcję leczenia. Zabiegi zostały wykonane jednoczasowo na obu paluchach, w znieczuleniu miejscowym. Po 10 dniach łożyska paznokci były suche a brzegi skóry sklejone z podłożem. Nie odczuwał żadnych dolegliwości samoistnych, jak również w czasie chodzenia. Po miesiącu zadowolony ozdrowieniec w czasie badania kontrolnego zaprezentował swoje bezpaznokciowe paluchy wyglądem przypominające kluski ziemniaczane, już bez śladów stanu zapalnego. Stwierdził, że jest szczęśliwy.
Uwagi końcowe dotyczą dwóch problemów. Pierwszy problem to różnica w ocenie choroby dokonana przez chorego i osoby postronne. Dla obcych taka choroba to banalna dolegliwość. Dla chorego to czynnik stałego życiowego ograniczenia aktywności i cierpienie. Dysproporcje w ocenie stanu w pewnych sytuacjach mogą mieć poważne konsekwencje w miejscu pracy. Drugi problem to wybór leczenia. Leczenie operacyjne, w założeniu radykalne, obarczone jest niepowodzeniem w przypadku usunięcia płytki paznokciowej i w przypadku błędu w wykonaniu klinowego wycięcia paznokcia, gdy niedoszczętnie usuwa się macierz paznokcia.
Okazuje się, że wrastający paznokieć dla niektórych ludzi jest chorobą poważną, bo własną.
Stanisław Sierko, emerytowany chirurg