Trochę przypadek sprawił, że musiałem przygotować wystąpienie o Marii Walewskiej. Kobiecie owianej legendą, dla wielu rodaków patriotki, która poświęciła się, by Polska mogła znów zaistnieć.
Kiedy pisałem tamten tekst, w III RP szalała kampania wyborcza, codziennie wyjmowałem z skrzynki pocztowej ulotki ze zdjęciami pań i panów, w różnym wieku, różnych zawodów, z mniejszym lub większym doświadczeniem życiowym. Co ich łączyło na ten czas? Z owych ulotek wynikało, że chcieli się dla nas poświęcić. Szalenie to trudna misja.
„Trusia”
Maria Łączyńska urodziła się w Kiernozi koło Łowicza 7 grudnia 1786 r. Rodzina była zacna, a nauczaniem dzieci zajmował się Mikołaj Chopin, ojciec Fryderyka. Maria wyrastała na autentycznie piękną dziewoję. Blondynka, oczy duże i niebieskie, kształty powabne, cera bieli niezwykłej. Wybiegnę w czasie do przodu i dodam, że wedle Napoleona „Trusia” była jak anioł, z duszą równie zachwycającą, cudna, objawienie natury. Chwalcy ponad miarę okrzyknęli ponadto Panną Marię niewiastą „cnót rzadkich, skromną, pełną prostoty i bezinteresowności”.
Kobiecość bohaterki dobrze oddali portreciści, a jak kto jeszcze nie wierzy, niech sięgnie pod wciąż wznawiane czytadło Wacława Gąsiorowskiego „Pani Walewska - dzieje romansu”. Na podstawie tej powieści Amerykanie nakręcili w 1937 r. film z Gretą Garbo, wykładając na jego produkcję oszałamiającą wówczas kwotę 3,5 mln dolarów (zwróciło się 2 mln). W 1966 r. pojawiła się i polska komedia kostiumowa „Marysia i Napoleon”, ze skromnym budżetem, za to z Beatą Tyszkiewicz i Gustawem Holoubkiem w rolach głównych. Natomiast w 1990 r. we francuskim serialu telewizyjnym jako pani Walewska wystąpiła Joanna Szczepkowska.
Przemilczany start w dorosłe życie
Jak już się rozmarzymy czytając Gąsiorowskiego, to trzeba będzie sięgnąć po tomik Mariana Brandysa „Kłopoty z Panią Walewską”. Autor okazał się niezbyt czuły na westchnienia apologetów i dokonał licznych a skutecznych lustracji.
17-letnia Maria Łączyńska ku zaskoczeniu sąsiadów poślubiła pod koniec 1804 r. 70-letniego, mocno zniedołężniałego szambelana Anastazego Walewskiego. Małżonkowie wybrali się w podróż poślubną do Włoch i niezwykle szybko, bo po sześciu miesiącach, urodził się syn Antoni. Ojciec nawet dostrzegał u malucha podobieństwa do siebie. Prawda zaś jest taka, że młoda Marysia wdała się w amory z gen. Arkadijem Suworowem, ciotecznym wnukiem feldmarszałka Aleksandra Suworowa, co to dokonał m.in. rzezi Pragi (warszawskiej). To on „dobił” powstanie kościuszkowskie, w trakcie którego zginął i ojciec Marii. Rodzina starała się więc zatuszować romans Marii, a szambelan Walewski pilnie potrzebował pieniędzy.
Pamiętnikarka Anna Potocka z Tyszkiewiczów (wychowywała się w Białymstoku) uznała, że Maria Walewska broniła się przed Suworowem, a następnie przed Napoleonem, jak twierdza Ulm w październiku 1805 r. (ta skapitulowała niemal natychmiast).
Plotki i fakty
Długo i namiętnie starano się rozstrzygnąć, kto był „ojcem” historycznego romansu. Padały naprawdę wielkie nazwiska: marszałek Sejmu Czteroletniego Stanisław Małachowski, książę Józef Poniatowski, Józef Wybicki (od hymnu), nawet Hugo Kołłątaj. Dziś wiemy, że było to dzieło samego Talleyranda, „cwanego lisa”, ministra spraw zagranicznych Francji. Za jego to sprawą pani Walewska w styczniu 1807 r. znalazła się na Zamku Warszawskim i tam została przedstawiona Cesarzowi, potem odbył się bal w kamienicy przy Miodowej zakończony ściśnięciem rączki, co oznaczało zaproszenie na spotkanie intymne. Znamy treść liścików Napoleona i wspomnienia jego wybranki. Ona się zrazu wzbraniała, on miał zagrozić, że nie będzie w tej sytuacji żadnych form państwowości Polski. Wtedy to „najwyższe osobistości kraju” wysłały list do Pani Walewskiej. Zawierał on zdanie: „Dopóki namiętności władać będą ludźmi, wy damy najgroźniejszą będziecie potęgą”, a kończył się zachętą, wręcz prośbą, by adresatka zachciała się poświęcić w imię Polski.
Daruję dokładny opis etapów znajomości, o której plotkowała „cała Warszawa”, a w salonach snuto domysły i pobudzano nadzieję. W pałacu w Kamieńcu Suskim „romans nabrał cech solidności małżeńskiej”, w pałacu w Schőnbrunn (Wiedeń) w 1809 r. Maria zaszła w ciążę, co bardzo ucieszyło Napoleona. Cesarza podejrzewano bowiem o niepłodność, nie mógł doczekać się potomka z legalną żoną Józefiną. Teraz więc wziął szybko rozwód i… ożenił się z Marią Ludwiką (rozważano i małżeństwo z Anną, siostrą cara Aleksandra I).
4 maja 1810 r. urodził się syn Aleksander, ładny jak mama i mądry jak ojciec. Napoleon uczynił go hrabią, do tytułu dodał dobra ziemskie. Maria dostała pensję 60 razy większą niż Jan Kozietulski, zdobywca wąwozu Samosierra.
Pora na oceny
Aleksander Walewski brał udział w bitwie z Rosjanami pod Grochowem (II 1831 r.), był dwukrotnie ministrem Francji za czasów Napoleona III, i marszałkiem Zgromadzenia Narodowego. Pani Maria wyszła po raz trzeci za mąż za hr. d`Ornano; zmarła 11 grudnia 1817 r., wnet po urodzeniu jeszcze jednego syna. Jego potomkowie, podobnie jak i Aleksandra Walewskiego, żyją we Francji, odwiedzają Polskę.
Jakimi słowy określić Panią Walewską? Jako najsłynniejszą polską faworytę, metresę i kochankę? Jako spełniającą największą ofiarę patriotyzmu? Nałożnicę z woli ojczyzny? (to są wszystkie cytaty z różnych epok). A może po prostu jako kobietę tragiczną, zagubioną w wirach historii? Jej ukochany Napoleon mawiał, że „miłość to głupstwo popełniane we dwoje”. Ale potrafił pisać czułe listy, szeptać, obdarowywać.
Czy rzeczywiście Pani Walewska przysłużyła się sprawie Polski? Miło w to wierzyć, sama tak twierdziła, co M. Brandys łączył i z poczuciem przez nią win własnych.
Adam Czesław Dobroński