Widmo komunizmu krążyło nad światem, ale jakoś to mamy za sobą. Nie sprawdziła się szczęśliwie i przepowiednia z epoki PRL (co, jak co, ale żarty były wówczas wyższych lotów niż obecnie), że po kapitalizmie, imperializmie, socjalizmie i komunizmie nastanie alkoholizm. A co przyniesie dobra zmiana?
Wyliczono, że zwycięzca ostatnich wyborów w USA podczas kampanii prezydenckiej podał więcej informacji fałszywych niż prawdziwych. Ale za to były to informacje chętnie przyjmowane przez słuchaczy, miłe im, smaczne, jak przysłowiowe chrupiące bułeczki |
Nie wiem, ja się nie boję, bo mam emeryturę, czwórkę dzieci i cztery urokliwe wnuczki. Przyznaję, dużo większe nadzieje wiążę z tą ósemką niż z ZUS-em.
Jajogłowi
To wyjątkowe określenie, powracające co pewien czas do obiegu. Oryginalne i dlatego, że może określać zarówno: uczonego, tęgiego mózgowca, niekwestionowanego inteligenta, jak również: głupola, kretyna, matoła, zakuty łeb. Barwnych określeń w tym drugim znaczeniu jest znacznie więcej. Czy dlatego, że tępaków jest autentycznie więcej od myślicieli? Kto to wie? Jak to zbadać? Pamiętam, że na pewnym studium emocje kursantów budziła próba określenia, ile k…ów (krótkie, pospolite nazwisko) ma noga od stołu, przy którym kazano nam siedzieć i słuchać bzdur tego pseudouczonego. A może po prostu mniej sprawni umysłowo są i za bardzo leniwi, by wymyślać określenia, definiować, szacować.
Jajogłowi - ci z wyższej półki - ponoć narodzili się, a na pewno rozmnożyli, w Stanach Zjednoczonych. Zaczęli szerzyć poglądy niewygodne dla władzy i finansjery, a że byli obrotni w słowach, obkuci, zręczni w polemikach, to stali się niebezpieczni. Z takimi trudno wygrać, chyba że się ich opluje, ośmieszy, zrobi w jajo. Tradycja zobowiązuje; wyliczono, że zwycięzca ostatnich wyborów w USA podczas kampanii prezydenckiej podał więcej informacji fałszywych niż prawdziwych. Ale za to były to informacje chętnie przyjmowane przez słuchaczy, miłe im, smaczne, jak przysłowiowe chrupiące bułeczki Leszka Balcerowicza, odsuwające smutki, dobrze rokujące. Proszę zauważyć, jaką oszałamiającą karierę robi ten ostatni zwrot. Dobrze rokujące, to w większości obietnice bez pokrycia, konkretów, odpowiedzialności. Dobrze rokują wszystkie reklamy, fundusze bankowe, programy wyborcze też. A jak zamiast zysku będą straty, zamiast bujnych włosów łysina i zamiast rozkoszy pojękiwanie, to winę zrzuci się na jajogłowych. Ci okazują się znów gorsi nawet od masonów. Precz!
Czym pachnie populizm?
Na pierwszy niuch rajskim kwieciem, kadzidłem, małmazją. Upodabnia się do balsamu, miodu lanego na serce. Zamknij człecze oczy, nastaw uszy na właściwy odbiór, a twoje lędźwie się natychmiast zrelaksują, ciało nabierze wigoru, krew popłynie szybciej, dusza się uniesie ku wyżynom. Sam nie musisz myśleć, wysilać się, a tym bardziej myśleć kreatywnie. Kreatywnie, to też słowo wytrych, tyle że mocno nadużywane za poprzedniej koalicji. To była zachęta, nawet nakaz do stałego poszukiwania sposobów, by przeżyć miesiąc za kilka stówek, zamieszkać niekoniecznie w domku na działkach, wymienić stary rower na… nowszy rower. Bo liczyły się sukcesy makro, globalne, wskaźniki strategiczne.
Tamten styl rządów został skutecznie ośmieszony, choć co poniektórzy liderzy nie mogą do dziś zrozumieć, dlaczego przegrali. Bo byli jak ci jajogłowi? Na poły zaufani w wystudiowane formułki, na poły ślepi i nierozumiejący codzienności, potrzeb i odczuć zwykłych zjadaczy chleba? Może i tak, a może za bardzo zmęczeni już rządzeniem, za mocno zaskorupiali i zapatrzeni w siebie, w swoją doktrynę. Nie o nich chcę dalej pisać, bo nowe widmo zawisło nad nami, bynajmniej nie tylko w Polsce i nie tylko w Ameryce. Ponoć po Anglii teraz kolej na Francję, a kto wie, czy i Niemcy nie czekają w kolejce. Historia uczy, że potomkowie Germanów byli bardziej pragmatyczni, a i im się zdarzały wielkie nieszczęścia jako skutek zachwytu. Na ten przykład, nad miernym malarzem z wąsikiem.
Rozejrzyjmy się wokół
Rzadko uciekam się do cytatów, ale to stwierdzenie, przypomniane przez panią Dominikę Kasprowicz, bardzo mi się podoba: „Jak pisze holenderski politolog Cass Mudde, definiowanie populizmu przypomina strzelanie do ruchomego celu w gęstej mgle”. To może lepiej wskazać kilka niebudzących wątpliwości przykładów. Pamiętacie, drodzy moi, Stasia Tymińskiego, naszego człowieka, bo jego przodkowie siedzieli między Nurem a Ciechanowcem. Miał czarną teczkę i mnóstwo równie tajemnych sposobów na przeprowadzenie nas wszystkich z czerwonych przedpiekieł do bram Kuwejtu bez konieczności opuszczania ojczyzny. A Andrzeja Leppera z bajzlem na własnym podwórku i wizją Polski pozłacanej i posrebrzonej nie tylko łanami zbóż? A propos wsi, to całkiem niedawno słyszałem przepowiednię, że chłopi żyć będą wnet jak w mieście. Uf, w zaduchu, jazgocie, tłoku, w klatkach w blokach. Straszne! Złotoustych wizjonerów zawsze mieliśmy dostatek, zwłaszcza przed wyborami. A jeszcze wspomnę pewnego sekretarza pewnej partii, który przed 1 Maja tłumaczył nam, że jak będziemy równo i optymistycznie maszerowali, to siła przewodnia na pewno utworzy uniwersytet w Białymstoku. Nie zdążyła.
Uciekam od polityki, bom jej w młodszym wieku dość skosztował. Tu chodzi o sprawę ważniejszą niż rządy tej czy innej ekipy. Jak pogodzić pragmatyków z wizjonerami, miłośników różnych „izmów” z samoistnymi liderami zatroskanymi o byt ludzi, w tym mniej kreatywnych i słabiej rokujących? Jak odsunąć od polityki dogmatyków i krzykaczy, jak uchronić świat od autentycznych zagrożeń, a przestać tracić czas i środki na głupoty, programy budowane na piasku? Co ja mogę zrobić, by ukochane wnuczki nie musiały cierpieć w przyszłości z powodu oparów populizmu?
Smutno mi Panie.
Adam Czesław Dobroński