Okres świąteczno - noworoczny zaznaczył się naszej pamięci zbiorowej jako czas pijanych kierowców.
Pijany kierowca jechał z trzeźwą pasażerką? Karać pasażerów! Wyszedł z imprezy? Karać uczestników imprezy! Samochód odebrać! Do kamieniołomów! |
Rajdy zakończone efektownym wjazdem do podziemnych przejść, tragiczne wypadki z dużą liczbą zabitych, pijani kierowcy samochodów i tramwajów, ogólnie strach wyjść na ulicę. Jakkolwiek jednak by to zabrzmiało, statystycznie bezpieczeństwo na naszych drogach się poprawia. Może za wolno, może nadal zdarzają się wypadki, jakich od lat nie ma na Zachodzie, ale jednak. Coraz lepsze drogi, samochody, więcej kontroli i stosunkowo częste kampanie społeczne z użyciem spotów telewizyjnych i bilbordów przynoszą efekty. Jedno, co pozostaje bez zmian, to wysyp głupich reakcji na te wypadki. Głupich, bo emocjonalnych, nic nie wnoszących i generalnie nieprzemyślanych.
To, że politycy rzucą się do licytacji, kto bardziej zaostrzy prawo, było dość oczywiste. Sami ich wybieramy, więc wiemy, na co ich stać. Nowe media sprawiają jednak, że błyskawicznie trafiają w przestrzeń publiczną również pomysły ludzi, którzy nie muszą się podlizywać żądnym odwetu na pijanych kierowcach wyborcom. Okazuje się, że wyjątkowo płodni są na tym polu celebryci i dziennikarze. Na Twitterze zaroiło się od wpisów asów dziennikarstwa prześcigających się w pomysłach: co robić? Pijany kierowca jechał z trzeźwą pasażerką? Karać pasażerów! Wyszedł z imprezy? Karać uczestników imprezy! Samochód odebrać! Do kamieniołomów! Część wpisów wyglądała zresztą w swej bezmyślności na tak zwane „alkowpisy”, stanowiące zmorę wielu twittujących, którzy po niewczasie orientują się, że właśnie objawili całemu światu, że się koncertowo znieczulili.
Gdyby zebrać do kupy wszystkie te pomysły, wyglądałoby to mniej więcej następująco: wytacza się z imprezy pijany w sztok „on” i już ma wsiadać do samochodu, ale równie pijani uczestnicy imprezy trzymają go ze wszystkich sił, bo się boją, że sami pójdą siedzieć. Jakimś cudem udaje mu się uwolnić, ale przed włożeniem kluczyków do stacyjki pijak zaczyna kalkulować: no dobrze, przed zmianą prawa bym pojechał, to tylko 15 lat więzienia. Ale teraz? Dożywocie, i jeszcze samochód skonfiskują, a on przecież ze trzy tysiące wart. Nieeee, tym razem nie. Jeśli jednak nawet ten kalkulator nie zadziała, to przecież można mu zabrać samochód i wsadzić do końca życia do więzienia. Niech siedzi z alimenciarzami, zwolniły się przecież miejsca po pijanych rowerzystach.
Można by zadawać pytania. Jak mają sprawdzać stan trzeźwości np. taksówkarzy ich klienci? Potencjalnie przecież mogą odpowiadać karnie, bo jechali z pijanym kierowcą. Wyłapywać wszystkich uczestników imprez, czy tylko tych, którzy z pijanym siedzieli w pokoju? Konfiskować pożyczone samochody?
A może, po prostu, nie pisać głupot tylko dlatego, że wstrząsnęła mną tragedia i muszę jakoś zareagować. Do niedawna uświęconą tradycją była świeczka, ewentualnie modlitwa za ofiary. Nic by się nie stało, gdyby tak pozostało.