Lato za progiem, wakacje, tuż-tuż, a takich chwilach wszyscy, którzy dziećmi już nie są, lubią sobie przypomnieć czasy dzieciństwa i młodości. Wakacje… Całe miesiące bez obowiązków, wyjazdy, przygody, zabawa i brak odpowiedzialności.
Łezka się w oku kręci, jak sobie człowiek przypomni, że mógł się kiedyś budzić z rana i nie mieć w głowie listy obowiązków do wykonania, z których zdecydowana większość była na wczoraj. Któregoś dnia to się jednak kończy i boleśnie doświadczamy, że te czasy już nie wrócą. Każdy dzień przynosi nowe obowiązki, kompromisy, doświadczenia i cała ta beztroska młodość przechodzi do słodkiej krainy wyidealizowanych wspomnień. Już wiemy, że nic nie jest czarno-białe, że niczego w życiu nie dostaje się za darmo, że na skomplikowane problemy nie ma prostych recept. Większość z nas w każdym razie wie.
Są jednak chlubne wyjątki i o takim właśnie człowieku chciałbym skreślić kilka słów. Jest to człowiek, któremu szczerze i naprawdę mocno zazdroszczę. Tak, przyznaję się bez bicia, że zazdroszczę facetowi, który ma piąty krzyżyk na karku i uwierzył z dziecięcym entuzjazmem, że ma cudowną receptę na bolączki całego kraju. Też chciałbym wierzyć, że jednym ruchem można zmienić wszystko, że jedna ustawa zamieni Polskę w kraj mlekiem i miodem płynący. Marzę o tym, żeby zamiast wątpliwości mieć pewność, że wszyscy się mylą, a ja mam rację. Daleko mi do wieku Pana, o którym mowa, ale jeśli dane mi będzie go dożyć, chciałbym choć w połowie mieć tyle dziecięcej naiwności, co On - Paweł Kukiz.
Człowiek ten stwierdził pewnego dnia, że wszystkie bolesne problemy naszego kraju da się rozwiązać wprowadzając w izbie niższej naszego parlamentu jednomandatowe okręgi wyborcze. W wyższej izbie wprawdzie już je mamy, ale to nie to. Prawdziwa petarda wybuchnie, kiedy również posłów będziemy wybierać w takich okręgach. Kury zaczną nieść dwa razy większe jaja, krowy będą dawały whisky zamiast mleka, w rok przegonimy PKB Niemiec, a potem się zobaczy, ale na miejscu Chińczyków nie spałbym spokojnie. Paweł Kukiz jest ewidentnie wkurzony na rzeczywistość i postanowił coś zmienić, co mu się zresztą chwali. Większość Polaków nawet na wybory nie chodzi, a o takiej aktywności obywatelskiej, jaką wykazuje dinozaur polskiego rocka, możemy jedynie pomarzyć.
Ale uwierzyć w to, że zmiana ordynacji wyborczej spowoduje likwidację wszystkich patologii życia publicznego mógł chyba tylko on, bo już nawet nie ci, którzy lubią się z nim fotografować dla osiągnięcia własnych korzyści. Biega Pan Paweł od studia do studia, wymyśla Kaczorom i Donaldom, zapowiada, że wszystko przewróci do góry nogami, a tutaj jak na złość wszyscy usiłują go wepchnąć w ramówce pomiędzy Miśka Kamińskiego, Stefana Niesiołowskiego i Adama Hoffmana. Jakby nie wiedzieli, że tu jednoosobowa rewolucja w fotelu siedzi. Oooch!, jaki jest wkurzony. Ma tutaj całą teczkę cytatów, z których wynika, że politycy kłamią i nie dotrzymują obietnic. Tak! Naprawdę! Nikt się jeszcze nie zorientował, że tak jest, i tylko on, nieprzejednany tropiciel prawdy i nosiciel rewolucyjnej idei JOW, może to politykom w twarz wykrzyczeć.
Wydawałoby się, że taki nabuzowany, wyszczekany i oburzony człowiek rozniósłby każdego polityka w pył. Jeśli jednak ktoś ma pamięć dłuższą niż rybka akwariowa, to pamięta, że Pan Kukiz taką szansę otrzymał i na spółkę ze Zbigniewem Hołdysem i Marcinem Mellerem mógł roznieść w pył urzędującego premiera w studiu telewizyjnym. Wtedy jednak wyglądało to tak: du, du, du… ma tu na kartce… ale… teraz akurat nie pamiętam, ale zaraz sobie przypomnę… eeee. Ogólnie był to spektakl dość marny, jak na kilkudziesięcioletnie doświadczenie sceniczne lidera zasłużonego zespołu „Piersi”. Ewidentnie wigor odzyskał wtedy, kiedy premier zniknął mu z zasięgu wzroku. Teraz kpi z Grzegorza Schetyny, że się widać „Donka” boi. On się oczywiście nigdy nie bał i pewnie nawet na ty z „Donkiem” przeszedł.
Ogólnie jednak niech nikogo nie zwiedzie ton tego, co napisałem. Nadal bowiem zazdroszczę Panu Pawłowi i życzę i sobie, i innym, żeby w jego wieku zachowali w sobie aż tyle z małego, niewinnego dziecka, którym kiedyś wszyscy byliśmy.
Dr Adam Hermanowicz