Każde istotne medialnie wydarzenie wiąże się w naszym kraju nieuchronnie z wysypem opinii osób, które o temacie nie mają zielonego pojęcia, ale koniecznie chcą objawić całemu światu, że mają przynajmniej wyrobione zdanie.
Wyobraźmy sobie, że Włochy napadają na - powiedzmy - Słowenię, bo im się tamtejszy rząd nie podoba. Że egzotycznie? Dobrze, to wyobraźmy sobie, że Polska napada na Litwę i odbiera jej Wilno, podpierając się historią i liczną polską mniejszością |
Pół biedy, kiedy sprawa dotyczy, powiedzmy, wydarzeń kulturalnych, ewentualnie sportowych, bo wtedy jest co najwyżej śmiesznie. Kiedyś nie było studia telewizyjnego czy radiowego, w którym nie toczono by z namaszczeniem debat na temat poprawności telemarku Swena Hannawalda; później każdy praktycznie dziennikarz w kraju czuł potrzebę udowadniania, że katastrofy lotnicze to w sumie temat prosty i wszyscy możemy sobie o tym debatować z fachowcami jak równy z równym. Ostatnio jednak na topie jest omawianie spraw międzynarodowych, ze szczególnym uwzględnieniem geopolityki, gry wywiadów, planów aneksji oraz podłoża historycznego przesuwania granic w Europie. Oczywiście wszystko na kanwie wydarzeń na Ukrainie. Jest taki gatunek polskich komentatorów, który budzi szczególną fascynację. Na ogół są to redaktorzy prominencji lewicowej, ale nie tylko, co ciekawe, raczej niekoniecznie zaawansowani wiekiem i na ogół pozujący na racjonalnych, odrzucających wszelkie pięknoduchowskie bzdury analityków.
Siada taki redaktor w studio i wylicza: że Stany Zjednoczone najechały Irak, Afganistan, o Wietnamie nie wspominając, że w tych wojnach zginęły setki tysięcy ludzi i potem gładko przechodzi do wydarzeń na Krymie, gdzie, a jakże, praktycznie nikt nie ucierpiał. I gdzie tu wojna? Jakaż to agresja? I tu pada to wbijające w fotel stwierdzenie, że napaść na Ukrainę to przecież „racjonalne działanie” Władimira Putina. Racjonalne.
Wyobraźmy sobie teraz, że inne państwo o podobnym potencjale gospodarczym, położone w Europie, napada na swego mniejszego sąsiada. I tu myśl owych komentatorów musi już szybować gdzieś w okolice Chin, bo przecież w Europie nie ma chyba państwa o podobnym potencjale gospodarczym. Otóż, jest nawet kilka. Nie, nie mówimy o Niemczech. Ani o Francji. Ani Wielkiej Brytanii. Krajem o porównywalnym potencjale gospodarczym z Rosją są Włochy. Wyobraźmy sobie, że Włochy napadają na - powiedzmy - Słowenię, bo im się tamtejszy rząd nie podoba. Że egzotycznie? Dobrze, to wyobraźmy sobie, że Polska napada na Litwę i odbiera jej Wilno, podpierając się historią i liczną polską mniejszością. Czy to byłoby RACJONALNE? Czy ktoś przy zdrowych zmysłach usiadłby w studiu telewizyjnym i udowadniał, że jest to działanie racjonalne? Napaść na sąsiada, któremu gwarantowało się nienaruszalność granic w zamian za zrzeczenie się broni atomowej może być w jakikolwiek sposób uznana za racjonalną? Pytanie retoryczne. Jak widać, może, o ile chodzi o ten konkretny kraj. W tym jednym, jedynym wypadku rozmontowanie systemu bezpieczeństwa europejskiego, zerwanie porozumień międzynarodowych i aneksja części terytorium sąsiada jest racjonalna.
Część Niemców wstydzi się za swoich ekskanclerzy popierających jawnie agresję putinowskiej Rosji na Ukrainę. Niepotrzebnie. Jak zawsze wychodzi tu różnica mentalności. Oni mówią to, co mówią, bo im zapłacono. U nas niektórzy mówią to, co mówią, bo strasznie chcieliby powiedzieć coś rozsądnego.
Na koniec zagadka logiczna. Jeśli dotychczasowe działanie Putina jest racjonalne, to jakie będą jego następne ruchy? Racjonalne, więc chyba również przewidywalne? Stawiam egzemplarz „Medyka” temu, kto przewidzi, co się wydarzy dalej. Ja tego nie wiem, ale ja nie twierdzę, że to, co się wydarzyło do tej pory, jest racjonalne.
Adam Hermanowicz