Żadnych powikłań nie ma 50-letnia kobieta, która w Klinice Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przeszła ciężką operację usunięcia guza mózgu. Udało się to, dzięki nowoczesnemu sprzętowi zakupionemu kilka miesięcy temu przez szpital
Kobieta, ponad 50-letnia, zgłosiła się do szpitala z powodu dużego guza mózgu (o średnicy około 3,5 cm). Pierwszym objawem choroby było to, że kobieta straciła słuch w jednym uchu. I choć lekarze podejrzewali, że guz jest łagodny (typ, który nie daje przerzutów), nie mogli go nie zoperować.
- Gdyby go zostawić, dalej by wrastał w pień mózgu – tłumaczy prof. Zenon Mariak, kierownik Kliniki Neurochirurgii USK. - A wraz ze wzrostem powodowałby niedowładny, zaburzenia chodzenia, potem utraty przytomności, a w konsekwencji mógłby doprowadzić do śmierci.
Guz umiejscowiony był bardzo głęboko w mózgu w tzw. kącie mostowo-móżdżkowym. Obok jest móżdżek i pień mózgu, który odpowiada za wszystkie najważniejsze funkcje życiowe: przytomność, ruchy kończyn. Z pnia mózgu wychodzą również wszystkie najważniejsze nerwy: m.in. twarzowy, trójdzielny, nerw językowo- gardłowy.
- Guz rozrastając się tym miejscu powoduje, że nerwy nie biegną normalnie, tylko się rozpłaszczają i powstaje taka jakby mgiełka włókien nerwowych. Guz rozpycha nerwy, robią się zlepy i zrosty, nerwy wrastają w niego – tłumaczy prof. Mariak. – Przez to taka operacja jest jedną z trudniejszych w neurochirurgii. Bo nie dość, że trudno jest usunąć guz, to również istnieje bardzo duże ryzyko uszkodzenia nerwów (według literatury ryzyko uszkodzenia nerwów wynosi w takich przypadkach nawet 80 proc.).
Od dziesięciu lat białostoccy neurochirurdzy wykorzystują w swojej pracy neuronawigację. Ta operacja nie byłaby jednak możliwa do wykonania, gdyby nie dysponowali nowym urządzeniem tzw. neuromonitoringiem. Sprzęt ten został zakupiony do powstałego kilka miesięcy temu w szpitalu Centrum Urazów Wielonarządowych. Jest również wykorzystywany do usuwania guzów. Zabiegi te wymagają wielkiej precyzji. Podczas operacji, zmiany, które mają np. wielkość połowy pięści, neurochirurdzy usuwają przez nacięcie szerokości 1,5 centymetra.
- Dzięki neuronawigacji, podczas operacji orientujemy się dokładnie w anatomii mózgu, wiemy, w której części mózgu jesteśmy – tłumaczy prof. Mariak. – Neuronawigacja nie daje nam jednak informacji o tym, jakie funkcje pełni ta część mózgu. Zastosowanie neuromonitoringu uzupełnia nasza wiedzę, bo dokładną lokalizację anatomiczną uzupełniamy o dokładną lokalizację czynnościową, wiemy gdzie dokładnie biegną nerwy. Podczas zabiegu wprowadzamy w pole operacyjne małą sondę, która stymuluje dane miejsce, a my otrzymujemy informacje, czy jest to nerw, i jaki to nerw. Możemy bardzo precyzyjnie operować, omijając nerwy.
Operacja odbyła się we wtorek (16 kwietnia) i trwała ponad sześć godzin. Pacjentka nie ma żadnych porażeń i czuje się bardzo dobrze. Prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu zostanie wypisana do domu.
Katarzyna Malinowska-Olczyk