Konferencja prasowa na temat grzybów medycznych na UMB i natychmiast po niej - mail z Uniwersytetu w Cambridge. Potem - prezentacja dla inwestorów; kilku z nich jest zainteresowanych współpracą. Wreszcie - sympozjum naukowe: szef działu naukowego potentata z branży suplementów diety przysłuchuje się obradom. Wszystko za sprawą korzeniowca sosnowego, który rozgrzał wyobraźnię ludzi szukających leku na raka.
Politechnika Białostocka (Zamiejscowy Wydział Leśny w Hajnówce) i naukowcy z Wydziału Nauk o Zdrowiu we współpracy z Wydziałem Farmaceutycznym UMB realizują wspólny projekt badawczy dotyczący grzybów medycznych. Specjaliści z politechniki zbudowali bank ekstraktów z grzybów zawierający ponad 150 sklasyfikowanych i opisanych gatunków (kolejnych kilkaset czeka jeszcze w kolejce do opracowania). Specjaliści z UMB sprawdzają je pod kątem medycznym.
Pierwsze prace badawcze i od razu wielkie WOW! Korzeniowiec sosnowy, który znalazł się w pierwszej transzy grzybów przeznaczonych do badań, wykazuje właściwości hamujące rozwój nowotworu jelita grubego. Potwierdziły to obserwacje hodowli komórkowych, jak i badania na zwierzętach. Dla wyjaśnienia korzeniowiec sosnowy - popularnie nazywany hubą korzeni - to leśny szkodnik, który jest największym wrogiem leśników.
Wojciech Więcko: Chyba już można mówić o swoistym fenomenie korzeniowca sosnowego. Temat bardzo szybko podchwyciły media i przeleciał lotem błyskawicy przez Polskę. Do badań grzyb ten trafił chyba trochę przypadkowo?
Prof. Halina Car, kierownik Zakładu Farmakologii Doświadczalnej: - Owszem, ten grzyb trafił do pierwszej transzy badawczej przypadkowo. To straszny pasożyt, który dziesiątkuje polskie lasy. Chcieliśmy sprawdzić przyczynę jego ekspansywności. Skoro ten grzyb tak szybko się rozwija w lasach, to może w jakiś sposób będzie też ekspansywny w działaniu na różne rodzaje komórek. Projekt badawczy zainicjowali dziekan prof. dr hab. Sławomir Bakier i prodziekan dr Ewa Zapora z Zamiejscowego Wydziału Leśnego PB wraz z Markiem Wołkowyckim, mykologiem, świetnym specjalistą od grzybów nadrzewnych. On nie zbiera przypadkowych grzybów. Ma o nich fenomenalną wiedzę. Z pozyskanych grzybów naukowcy z Wydziału Leśnego PB sporządzają ekstrakty. Utworzony bank ekstraktów grzybów, liczy obecnie już ponad 150 gatunków grzybów - dokładnie opisanych i sklasyfikowanych. Kolejne 300 grzybów czeka w kolejce, żeby je opisać. A przecież to ułamek tego, co jest w Puszczy Białowieskiej. Tam zasób grzybów jest wręcz nieoceniony. My zajęliśmy się na razie gatunkami powszechnymi, ale są tam gatunki unikatowe, które występują tylko na tym terenie. I im też warto się wnikliwiej przyjrzeć.
Czy to prawda, że już po konferencji prasowej zapowiadającej pierwsze białostockie sympozjum o grzybach, odezwali się naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge, z propozycją współpracy naukowej?
- Tak, prodziekan Zamiejscowego Wydziału Leśnego PB dr Ewa Zapora otrzymała mail z propozycją nawiązania współpracy. Konferencja prasowa wywołała też spore zainteresowanie mediów.
Chyba podskórnie wszyscy czują, że te grzyby to może być coś! I teraz warto by dobrać właściwe słowo…
- Coś w tym jest. Wyniki naszych badań przedstawiałam na tzw. Demo Day w ramach warsztatów Elevator Pitch projektu Inkubator Innowacyjności +. Są to trzy minutowe prezentacje przed prawdziwymi inwestorami. Z jednej strony był to konkurs na najlepszą prezentację, z drugiej - prawdziwe biznesowe rozmowy. Pojawili się tam przedstawiciele dwóch funduszy Venture Capital. Już po konkursowym wystąpieniu, w kuluarowych rozmowach, poprosili o przygotowanie szerszej prezentacji tematu w języku angielskim, żeby można to było pokazać dalej inwestorom. Dla nich temat był bardzo ciekawy i obiecujący. Byli zainteresowani współpracą. Jestem też po rozmowach z przedstawicielem Banku Światowego ds. transferu technologii. Tu wprost padło stwierdzenie, że to bardzo ciekawy temat z dużym potencjałem rozwoju.
Dodam tylko, że nasz entuzjazm narodził się wraz z pierwszymi pozytywnymi wynikami analiz. Początkowo pomysł badań na grzybach nie budził aż tak wielkich emocji. Był wręcz krytykowany. Wprost mówiono mi, że to nie powinien być mój zakres naukowych zainteresowań. Grzybami zajmują naukowcy od zdrowego żywienia, dietetyki, biotechnologii i biologii.
To dlaczego na przekór takim opiniom Pani się tym zajęła?
- To z grzybów wyizolowano wiele związków, które stały się lekami i są powszechnie stosowane, takie jak penicylina i inne antybiotyki, leki przeciwpasożytnicze, chemioterapeutyki, leki obniżające poziom cholesterolu. W grzybach tkwi ogromny potencjał, więc dlaczego mamy ich nie badać? Zaczęliśmy od przeglądu literatury. W jedynej dostępnej publikacji odnaleźliśmy skład chemiczny korzeniowca sosnowego wyhodowanego w warunkach laboratoryjnych. Zaskakująca była kompozycja ogromnej różnorodności związków, w tym wielu niezidentyfikowanych. Jest to szczególnie interesujące, bowiem przy olbrzymiej ilości związków wchodzących w skład grzyba mogą ujawnić się nowe, ciekawe efekty biologiczne, a więc warto badać korzeniowca sosnowego. Trwają nasze własne analizy określenia składu grzyba pozyskanego z Puszczy Białowieskiej. Dotychczas dostaliśmy w tym celu tylko pięć ekstraktów grzybów z bazy, a następne są w kolejce do oceny ich właściwości biologicznych. Mamy dużo pracy przed sobą.
Jak to się stało, że te grzyby umknęły naukowcom?
- Nie umknęły. To u nas, w Europie, tego nie badaliśmy. Szukaliśmy cudownych syntetycznych leków. Zachłysnęliśmy się tym pędem za nowoczesnością i zapomnieliśmy o tym, co kiedyś było powszechnie stosowane, o medycynie wspieranej przez naturę.
Wróci czas szeptuch?
- Absolutnie nie. Trzeba wykorzystać informacje o roślinach i grzybach stosowanych w lecznictwie wieki temu. W sarkofagach przy mumiach odnaleziono huby, co sugeruje, iż były one istotne w lecznictwie w tamtych czasach. Okazuje się, że z grzybów, gdzieś dalej od Europy, powstają leki. Chińczycy i Japończycy zarejestrowali produkty z grzybów jako leki wspierające terapie pacjentów chorych na nowotwory.
Byłam we wrześniu 2017 roku z częścią zespołu badającego korzeniowca sosnowego na IX Międzynarodowym Kongresie Grzybów Medycznych w Palermo na Sycylii. To olbrzymie wydarzenie skupiające tylko tych, którzy zajmują się grzybami o potencjale leczniczym. My dopiero zaczynamy to testować, i zaskoczeniem był fakt, że jest to już kolejne światowe spotkanie ekspertów. Na kongresie dominowały tematy związane z grzybami pochodzącymi z obszarów azjatyckich (shittake, maitake, reishi), bo nimi zajmują się główne ośrodki badawcze. Problemem jest to, że nie ma nowości, bo nieczęsto udaje się znaleźć nowe grzyby o określonych efektach biologicznych potwierdzonych naukowo. Obecnie analizy skupiają się na związkach wyizolowanych z grzybów (np. na polisacharydach, na betaglukanach) oraz szuka się różnych skutecznych modyfikacji chemicznych znanych związków. Związki wyizolowane z grzybów były podstawą zarejestrowanych leków. Nowsze eksperymenty skupiają się na ocenie potencjału związków izolowanych z grzybów jako nośników chemioterapeutyków przeciwnowotworowych.
Kiedy pokazaliśmy wyniki analiz korzeniowca sosnowego to okazało się, że to rewelacja. To było wreszcie coś nowego, nowy grzyb. Dlatego myślę, że wszystko, co do tej pory nas spotkało, potwierdza, że jesteśmy w dobrym miejscu. Wszyscy, z którymi rozmawiamy, są zainteresowani badaniami. Otrzymujemy zapytania z ośrodków z kraju i zagranicy o możliwość przekazania ekstraktów z grzybów do badań.
W którym momencie Pani poczuła, że to będzie „coś”?
- Kiedy na hodowlach komórkowych okazało się, że korzeniowiec sosnowy w znaczący sposób zmniejsza przeżycie komórek raka jelita grubego, a w nieznaczny sposób hamuje żywotność zdrowych fibroblastów.
To były rutynowe testy, czy miała Pani przeczucie, że coś z tego wyjdzie?
Pierwszą moją myślą było, żeby to po prostu próbować i szukać potencjalnych efektów. Z pomocą przyszedł mi prof. dr hab. Jerzy Pałka (Wydział Farmaceutyczny UMB), który otworzył mi swoje laboratoria. Wraz z dr hab. Arkiem Surażyńskim opracowaliśmy plan badań na hodowlach komórkowych. Powtarzaliśmy je wielokrotnie z użyciem różnych stężeń ekstraktu z korzeniowca sosnowego. Okazało się, że w niektórych stężeniach ekstrakt z grzyba działa skuteczniej niż lek dostępny na rynku i stosowany w terapii raka jelita grubego. Poszliśmy krok dalej i zaczęliśmy sprawdzać efekty ekstraktu z tego grzyba na zwierzętach. Należy podkreślić, że na świecie zwykle poprzestaje się tylko na badaniach na hodowlach komórkowych. W efekcie powstają głównie suplementy diety, których jest bardzo dużo. W przypadku leków trzeba wykonać analizy na modelach in vivo. Wyindukowaliśmy nowotwór jelita grubego u myszy i zaczęliśmy sprawdzać, jak guzy rozwijają się, gdy zwierzętom podaje się ekstrakt z grzyba. Wyniki nas mocno zaskoczyły. Po pierwsze nowotwór nie rósł tak szybko, gdy mysz otrzymywała ekstrakt z grzyba i zaobserwowaliśmy przypadki radykalnego zmniejszania masy guza. Co więcej, stan ogólny myszy był doskonały. Teraz czekają nas próby toksyczności. Są one absolutnie konieczne, jeżeli myślimy o zastosowaniu leczniczym badanego ekstraktu z grzyba. Musi on być bezpieczny w trakcie stosowania.
Czy obecni na seminarium fachowcy od grzybów dołączą do prowadzonych wspólnie z politechniką badań?
- Na organizowane na Wydziale Nauk o Zdrowiu UMB, razem z Zamiejscowym Wydziałem Leśnym Politechniki Białostockiej i Polskim Towarzystwem Mykologicznym, seminarium o grzybach medycznych udało się nam zaprosić w zasadzie wszystkie liczące się osoby z tej branży z kraju. To badacze o olbrzymim doświadczeniu i praktycznej wiedzy. Oni wiedzą, jak hodować grzyby w laboratoriach, jakie modele biodostępności w badaniach in vitro zastosować. Gościliśmy osoby, które uzyskały patenty na sposoby działania określonych związków pozyskiwanych z grzybów. Wstępnie już się porozumieliśmy i chcemy razem przeprowadzać badania. Jeżeli uda się nam uzyskać środki na dalsze prace, wtedy prócz Politechniki, będą mogły w nich uczestniczyć trzy inne uniwersytety oraz partner biznesowy. Mamy różne ciekawe pomysły do sprawdzenia. W Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim już rośnie korzeniowiec sosnowy w warunkach laboratoryjnych. Leki na bazie grzybów powstają z tych wyhodowanych w laboratoriach lub pozyskiwanych z hodowli prowadzonych w ściśle określonych parametrach. Nie produkuje się leków z dziko rosnących grzybów. Skład chemiczny grzybów musi być niezmienny, powtarzalny i wystandaryzowany. Planujemy np. zmieniać skład podłoża hodowlanego, tak by grzyb zyskiwał nowe właściwości. Prezentowano tego typu badania na kongresie. Dostępny jest obecnie suplement zawierający grzyby produkujące dużą ilość witaminy D.
A mnie na tym sympozjum zaskoczyło co innego. Wśród jego uczestników był Piotr Kaczka, dyrektor ds. naukowych i innowacji w firmie Olimp Labs. Firma jest europejską czołówką, jeżeli chodzi o suplementy diety.
- Firma Olimp Labs jest wstępnie zainteresowana współpracą. Moje wcześniejsze rozmowy na ten temat spowodowały, iż firma bliżej chciała się przyjrzeć tematyce grzybów medycznych.
Często zdarzają się takie znaczące odkrycia w karierze naukowca?
- Moje pierwsze tak „medialne” odkrycie dotyczyło wspólnych badań z prof. dr hab. Izabelą Święcicką i dr hab. Agnieszką Wilczewską z Uniwersytetu w Białymstoku oraz z dr Katarzyną Niemirowicz z UMB. Chodziło wtedy o nanocząstki magnetyczne z określonymi powłokami, które mają zdolność separacji drobnoustrojów, bakterii i grzybów. Uważamy, że istnieją szerokie możliwości zastosowań tych nanocząstek. Uzyskałyśmy za nasze odkrycie patent. Jesteśmy po rozmowach z różnymi firmami. Musimy obecnie skupić się nad tworzeniem prototypu gotowego produktu. A to nie jest łatwe, kiedy zespół liczy tylko cztery osoby.
Lubi pani zbierać grzyby?
- Bardzo. Mój tato mnie tego nauczył. Lubię chodzić do lasu, bo tam się relaksuję.
To niedługo trzeba będzie chodzić do lasu służbowo.
- Mamy już zebraną wystarczającą ilość grzybów, potrzebujemy czasu, ludzi i finansów, aby je zbadać. Nawet jeżeli efektami naszych analiz nie będą leki, a tylko suplementy diety, lub żywność specjalnego medycznego przeznaczenia, to też warto. Bo jeżeli taki przebadany suplement będzie wspierał terapię nowotworową, dzięki czemu chemioterapia będzie skuteczniejsza, to czy nie należy tego robić? A może okaże się, że trzeba jadać niektóre grzyby profilaktycznie, bo dzięki temu zmniejszy się ryzyko zachorowania na nowotwór. To też sprawdzimy.
Rozmawiał Wojciech Więcko