Obliczono, że lekarze są obciążeni tzw. pracą papierową w 70% czasu pracy. Ile procent zostaje dla chorych i kto do tego stanu doprowadził, niech czytelnicy odpowiedzą sobie sami.
Po wprowadzeniu przez Ministra Zdrowia tzw. pakietu onkologicznego, bez porozumienia ze środowiskiem lekarskim, które przestrzegało przed tym krokiem, mamy to, czego spodziewaliśmy się. Jest gorzej. Bałagan jest nie do opanowania. Program nie przeszedł żadnej symulacji. Wprowadzono go w pospiechu, z marszu.
Dziś Jesteśmy urzędnikami, lekarzami, którzy nie mają czasu na wszystko to, co jest związane z naszym zawodem; wywiadem, diagnozą i leczeniem. Czy po to studiowaliśmy pięć lat plus staże i szkolenia, aby siedzieć i pisać codziennie to, co mogłaby wykonać osoba po krótkim szkoleniu? Wprowadzenie komputerów do pokojów lekarskich niczego nie zmieniło. Pisaliśmy ręcznie, teraz stukamy w klawiaturę, nadal zabierając czas przeznaczony dla chorych, których prawie nie widujemy. M. in. z tej właśnie przyczyny, rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów biurokracji papierowej, która jest wykonywana lekarskimi rękami.
Przypomina się stare powiedzenie divide et impera – dziel i rządź. Jesteśmy dokładnie rozdzieleni w podmiotach zdrowotnych. Między Ministerstwem Zdrowia i Narodowym Funduszem Zdrowia nie ma żadnej współpracy. Także społeczność lekarska, której rad i przestróg, w w/w przedmiocie, ministerstwo, w osobach ministra zdrowia i licznych wiceministrów nie usłuchało.
Zagadnienie powołania sekretarek medycznych poruszałem kilkakrotnie w poprzednich latach, na łamach Biuletynu naszej Izby Lekarskiej. W Niemczech, w klinice, w której pracowałem, sprawdzały się doskonale, odciążając lekarzy od pracy papierowej, która ograniczona była do niezbędnego minimum. O wadze tej kwestii, niech świadczy fakt, ze w 60 łóżkowej klinice, z polikliniką, pracowało dwanaście sekretarek.
Wprowadzenie komputerów do pokojów lekarskich niczego nie zmieniło. Pisaliśmy ręcznie, teraz stukamy w klawiaturę, nadal zabierając czas przeznaczony dla chorych, których prawie nie widujemy |
Z prawdziwą radością czytam o osiągnięciach w kraju i zagranicą naszego Uniwersytetu Medycznego. W październiku ub. roku, Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej UMB, otrzymała nagrodę im. Prof. Zbigniewa Religi „Wzorcowa Placówka Służby Zdrowia”, przyznaną przez kapitułę konkursu im. Prof. Religi, organizowanego przez Fundację Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. Nie wspominam wielu innych wyróżnień, o wysokim prestiżu.
Uważam, że nadeszła odpowiednia chwila, najwyższy czas, aby w naszej Uczelni powołać zakład czy katedrę, kształcącą sekretarki medyczne. Zapotrzebowanie jest ogromne, zarówno w lecznictwie otwartym jak i zamkniętym. Według moich orientacyjnych obliczeń, tylko w naszym województwie znalazłoby zatrudnienie kilkaset sekretarek medycznych, a kilkakrotnie więcej lekarzy miałoby czas na pełnienie swojej lekarskiej i dydaktycznej misji. Istniejące dziś wszędzie kolejki, uległyby zmniejszeniu, a z czasem, w ogóle ich by nie było.
Bądźmy pierwszym w kraju Uniwersytetem Medycznym, który to zrobi. Mamy wielu młodych i zdolnych naukowców, którzy mogliby opracować program tego szkolenia, tym bardziej, że bywają w ośrodkach zagranicznych, gdzie widzą, że lekarze nie zajmują się wielogodzinną pisaniną. Inaczej mówiąc, kolosalnym marnowaniem czasu. Genialny niemiecki filozof dwudziestego wieku, Martin Heidegger, całe życie poświęcił m.in. problemowi czasu, który, zapamiętajmy to, raz stracony, nigdy nie wraca.
Jestem pewien, że wobec ogromnego zapotrzebowania i sprawdzania się tej specjalności w krajach zachodnich, odniesiemy kolejny sukces. Dlaczego mielibyśmy czekać, aż inny polski Uniwersytet Medyczny to zrobi? Bądźmy pierwsi!
Jan Pietruski