W Klinice Neurochirurgii od roku jest nowy szef. I choć jest wychowankiem kliniki, to ma swoje pomysły i wizję rozwoju kliniki, które właśnie wdraża w życie. O nowych metodach operacji, współpracy ze specjalistami z białostockiego szpitala dziecięcego, ale też problemach w codziennej pracy – opowiada dr hab. Tomasz Łysoń.
Katarzyna Malinowska-Olczyk: W Klinice Neurochirurgii widać coraz więcej młodych lekarzy.
Dr hab. Tomasz Łysoń, Kierownik Kliniki Neurochirurgii USK w Białymstoku: - Rzeczywiście, w kierowanej przeze mnie klinice następuje wymiana pokoleniowa. Na całe szczęście jest to jednak proces płynny i przez to nie zagraża ani ciągłości, ani jakości udzielanych świadczeń. Mamy dzisiaj aż pięciu lekarzy, którzy weszli w wiek emerytalny i nadal są czynni zawodowo, a jednocześnie w ostatnim roku przybyło nam trzech młodych specjalistów. Są to dr Grzegorz Perestret, dr Karol Sawicki i dr Robert Chrzanowski. Wszyscy realizowali program specjalizacji u nas w klinice, a obecnie już zasilili zespół lekarski. Pomimo, że są świetnie wyszkoleni, to jednak staramy się tak układać plany operacyjne, aby mogli nadal poszerzać swoje kompetencje chirurgiczne korzystając z doświadczenia i wiedzy starszych kolegów. Więc to przejście międzypokoleniowe jest całkowicie harmonijne. Zresztą rośnie nam już następne pokolenie przyszłych specjalistów; w chwili obecnej mamy co prawda dwoje lekarzy w trakcie specjalizacji, ale na miejsca zwolnione przez naszych świeżo wypromowanych specjalistów już tej jesieni przyjmiemy dwóch rezydentów, a wiosną kolejną, piątą osobę. Dotychczas kształciliśmy na raz czterech specjalistów, ale limit miejsc szkoleniowych udało nam się powiększyć do pięciu, jako że zależy on od liczby wykonywanych w klinice operacji, a ta ciągle rośnie. W ubiegłym roku wykonaliśmy ponad 2 500 zabiegów i to daje nam dodatkowe miejsce.
Dobiega już rok, kiedy jest Pan nowym kierownikiem Kliniki Neurochirurgii. Czy jakieś nowe pomysły zdążył już Pan wdrożyć w życie?
- Od tego momentu, kiedy objąłem klinikę, wyremontowaliśmy dwie sale operacyjne i teraz mamy ich już cztery. Na tzw. „nowym bloku operacyjnym” wykonujemy operacje mózgu i podstawy czaszki, a na „starej” wyremontowanej części - kręgosłupa. Wciąż czekamy na doposażenie tych odnowionych sal operacyjnych, ale widoki są pozytywne. Korzystamy także z „piątej sali operacyjnej”, za którą można uważać pracownię radiologii interwencyjnej. Na niej nasi koledzy – radiolodzy wykonują embolizacje wad naczyniowych mózgu oraz przezskórne, małoinwazyjne interwencje w zakresie kręgosłupa. Liczba wykonywanych w naszej klinice operacji ciągle rośnie i w ubiegłym roku też wykonaliśmy ich więcej niż rok wcześniej. Bywa (na szczęście niecodziennie), że na planie operacyjnym mamy nawet 15 operacji i zabiegów neurochirurgicznych. Mam nadzieję, że niedługo nasze możliwości jeszcze wzrosną, bo potrzeby społeczne są ogromne - jesteśmy jedyną placówką neurochirurgiczną w województwie.
15 operacji dziennie? To olbrzymie wyzwanie organizacyjne ….
- Tak i to nie tylko dla lekarzy, ale też - a może nawet przede wszystkim – dla zespołu pielęgniarek. Bo to oznacza 15 pacjentów do przyjęcia i przygotowania do operacji. Trzeba każdemu zlecić i uzyskać wyniki niezbędnych badań, podać premedykację, zawieźć na blok operacyjny i przywieźć z powrotem, wykonać zlecenia lekarskie w opiece przed i pooperacyjnej, doglądać wszystkich przebywających na oddziale, w tym wielu takich, którzy są chorzy obłożnie i nie mogą się poruszać. To rzeczywiście olbrzymia logistyka i wielkie obciążenie personelu pielęgniarskiego i pomocniczego.
Jednak z dumą i satysfakcją, ale chyba najbardziej z poczuciem wdzięczności mogę powiedzieć, że to ogromne obciążenie pań pielęgniarek (i panów) pracą nad chorym wcale nie przeszkadza, aby nasi pacjenci otrzymywali profesjonalną opiekę pielęgniarską na najwyższym poziomie. Podam przykład: powstanie odleżyn to prawie zawsze skutek niedoskonałej pielęgnacji, a w naszej klinice absolutnie nie ma odleżyn. Nasi pacjenci, nawet ci tygodniami hospitalizowani z ciężkimi porażeniami, po prostu nigdy nie dostają odleżyn. A jeżeli są do nas przenoszeni z tego rodzaju problemem z innych jednostek (co się, niestety, zdarza), to zazwyczaj wkrótce udaje się nam wygoić powstałe wcześniej zakażone rany.
Pacjenci (nie tylko z naszego regionu, bo mamy wielu przyjeżdżających na nasze operacje z całego kraju) bardzo chwalą warunki w oddziale i doceniają opiekę pielęgniarską. Ten zespół pracuje wyjątkowo ciężko, ale co ważne – również i efektywnie. Mniej powikłań (nie tylko odleżyny, ale i wiele innych) przekłada się przecież na czysty finansowy zysk dla szpitala, bo nie wydłużają się pobyty i nie ma potrzeby ponosić kosztów dodatkowego leczenia. Dlatego nasze (w większości panie) pielęgniarki, uważając, że ich obciążenie pracą w Klinice Neurochirurgii jest ponadprzeciętne w skali szpitala, oczekiwałyby przynajmniej symbolicznego docenienia tego faktu poprzez wyróżnienia w ogólnoszpitalnym systemie płac. Jednak dobrze, że przynajmniej ogólne stawki płacowe dla personelu pielęgniarskiego ostatnio wzrosły. Jednak, mimo tych trudności, atmosfera w pracy jest niezła. Zawsze jednak mogłoby być lepiej. Liczymy, że przynajmniej uda się wkrótce doprowadzić do powiększenia zespołu pielęgniarskiego.
Ale czasem widzę pacjentów na korytarzach…
- Tak, oficjalnie mamy 27 lóżek, w rzeczywistości często wykorzystujemy ich 35, ale i to bywa za mało, przez co widuje się czasem pacjentów nawet na korytarzu. Zdarza się też, że korzystamy z łóżek ościennych klinik, jak np. z zaprzyjaźnionej Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej i Plastycznej. Ponieważ potrzeby regionu w zakresie neurochirurgii są duże, mamy zgodę dyrekcji, by pracować również popołudniami i wykonywać zabiegi kręgosłupowe, na które jest nieustające zapotrzebowanie. Co jest zrozumiałe, możemy bezlimitowo operować w zakresie neuroonkologii, również i po południu. To „zielone światło” ze strony dyrekcji sprawia, że możemy skrócić kolejki, które były szczególnie dolegliwe dla chorych czekających na operacje stabilizacji instrumentalnej kręgosłupa. Wykonując coraz więcej tych operacji, nie tylko kolejkę szybciej „wyczerpujemy”, ale też dzięki nabieranej rutynie skraca się nam czas wykonania tej trudnej i czasochłonnej operacji Aktualnie większość z tych chorych oczekuje na taki zabieg mniej niż rok i możemy ich więcej umieścić w planie dnia. Obecnie czeka się na ten typ operacji około roku i jest to w skali kraju bardzo dobry rezultat.
Macie plany, by rozszerzać zakres operacji?
- To jest w naszej klinice proces nieustanny. W zasadzie w każdym roku coś nowego wprowadzamy, chociaż nie zawsze obwieszczamy to w prasie, radiu i telewizji. Staramy się zacieśnić współpracę z neurologią i onkologią oraz przekonać naszych kolegów z tych oddziałów, że posiadamy zarówno wyposażenie, jak i umiejętności, aby wykonywać operacje neuroonkologiczne zarówno na absolutnie światowym poziomie, jak i bez konieczności oczekiwania na nie dłużej niż kilka dni. Nie ma więc żadnego powodu, aby sugerować tym pacjentom konieczność, czy nawet tylko opcję leczenia w innych oddziałach neurochirurgii na terenie kraju. Chcemy też rozbudowywać – bo taki jest trend światowy – liczbę i zakres operacji onkologicznych kręgosłupa i rdzenia kręgowego. Okazuje się, że aktywne, a nawet agresywne leczenie operacyjne w połączeniu z nowoczesną onkologią pozwala na dużo lepsze i dłuższe zachowanie komfortu życia tej grupy pacjentów.
Ale wiem, że chce Pan nawiązać współpracę z zespołem chirurgii kręgosłupa z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego.
- Tak, zgadza się. Chcielibyśmy rozszerzyć naszą gamę operacji o leczenie skoliozy u dorosłych, a jest bardzo dużo takich chorych. Koledzy z UDSK wykonują takie operacje u dzieci i mają w nich doświadczenie. W ogóle nasza klinika ma wieloletnią już tradycję współpracy interdyscyplinarnej pomiędzy jednostkami. Mamy przecież pierwszy i jak dotąd jedyny w Polsce międzykliniczny ośrodek chirurgii podstawy czaszki, doskonale funkcjonujący od kilkunastu już lat we współpracy z kliniką laryngologii.
A co według Pana jest znakiem rozpoznawczym kliniki; czym się wyróżnia w skali kraju?
Z dumą mogę stwierdzić, że niewiele jest ośrodków neurochirurgicznych, w których wykonuje się taki rozległy zakres zabiegów endoskopowych: wewnątrzkomorowych, podstawy czaszki, oczodołu, jak też w zakresie kręgosłupa. W szczególności na operacje w zakresie oczodołu przyjeżdżają do nas pacjenci z całej Polski. Zajmujemy się też endoskopią układu komorowego mózgu, lecząc w ten sposób wodogłowie i usuwając różnego rodzaju guzy. Powinienem jeszcze dodać, że w bardzo wielu ośrodkach znaczna część tego rodzaju małoinwazyjnych operacji, zwłaszcza dotyczących kręgosłupa, jest dostępna tylko w jednostkach niepublicznych, często są też dla pacjenta pełnopłatne. U nas, z małymi tylko wyjątkami (związanymi z niemożliwością refinansowania niektórych z tych procedur przez NFZ), są one dostępne w placówce publicznej. Wydaje mi się, że ten fakt powszechnej i bezpłatnej u nas dostępności nowoczesnej neurochirurgii małoinwazyjnej jest nieco publicznie niedoceniany.
Rozmawiała Katarzyna Malinowska-Olczyk