Fundacja Akceptacja, zajmująca się m.in. wsparciem osób trans, będzie razem z naukowcami z Wydziału Nauk o Zdrowiu UMB realizować grant, w którym spróbuje opracować standardy opieki medycznej dla osób korygujących swoją płeć.
To właśnie dlatego jej przedstawiciele chcą się spotykać ze studentami. Takie zajęcia to coś więcej niż profesjonalizm w medycynie, czy zwykłe poczucie empatii przy opiece nad chorym. To próba dania narzędzia personelowi medycznemu, żeby w swojej pracy czuł się pewnie. Z racji ograniczonych środków, na razie projekt kierowany jest do starszych roczników pielęgniarstwa i położnictwa, bo to specjaliści którzy są najbliżej pacjentów.
- Dopóki człowiek nie doświadczy spotkania z pacjentem trans, to wszystko jest tylko teorią – tłumaczy dr Andrzej Guzowski z Zakładu Zintegrowanej Opieki Medycznej, który na zajęcia zaprosił przedstawicielkę fundacji. - Prosty przykład: osoba jeszcze wygląda jak mężczyzna, ale ma już pesel kobiecy, na jaką salę chorych ją położyć: żeńską czy męską? Jak z nią rozmawiać? A może zacznijmy od czegoś prostego: jak się do takiej osoby zwracać, pan czy pani?
Anna Maria Szymkowiak, która przyjechała do Białegostoku, jest transkobietą. Na co dzień pracuje jako ratowniczka medyczna i wykładowczyni akademicka w Bydgoszczy. Podobne zajęcia prowadziła już w Poznaniu.
- Nie ma na ten temat żadnej wiedzy akademickiej - mówi. - Powoli ten temat pojawia się w powszechnej świadomości i równie powoli udaje się nam o tym rozmawiać merytorycznie, bez jakiegoś nalotu ideologicznego. A potrzeby są ogromne.
- Jak przychodzi do szpitala osoba z jakąś niepełnosprawnością, to mniej więcej wiemy jak postępować. Kiedy przychodzi osoba obcojęzyczna, a ja tego języka nie znam, to wiem, że bez tłumacza się nie porozumiemy. A jeżeli przychodzi osoba nieheteronormatywna, to nagle robi się problem, bo nie wiemy, co mamy robić - dodaje.
I dalej: - Ja zawsze podkreślam, że my z transpłciowości nie chcemy robić nic wyjątkowego. Dążymy do wpracowania takich narzędzi, które zadziałają tak, że pracownik medyczny, który spotka osobę trans, będzie miał podstawowy pakiet informacji i dzięki niemu będzie się czuł komfortowo w pracy. To się przełoży na to, że osoba trans też będzie się czuła komfortowo, tak samo jak pacjenci wokół.
Dr Andrzej Guzowski: - Właśnie to poczucie bezpieczeństwa po wszystkich stronach jest bardzo ważne. Ten pacjent z sali chorych, który będzie leżał obok pacjenta trans jest równie istotny. Pacjentka z łóżka obok, która będzie miała za sąsiadkę formalnie kobietę, która jeszcze wygląda jak mężczyzna, też powinna się czuć zaopiekowania.
Schemat zajęć ze studentami jest podobny. Najpierw przedstawiane są problemy z jakimi spotykają się osoby trans, a potem samoczynnie rozwija się dyskusja.
- Te pytania są już bardzo praktyczne, wynikające z codziennej pracy studentów. Głównie dotyczą tego, jak podejść do takiego transpacjenta. Dużą barierą jest brak wiedzy medycznej na temat korekty narządów płciowych, czy innych zabiegów związanych ze zmianą płci. Stąd też biorą się te wszystkie lęki. Studenci sami mówią, że nawet nie wiedzieliby o co pytać taką osobę, nie mówiąc już o tym, jak się nią zajmować – wyjaśnia Anna Maria Szymkowiak.
Brak merytorycznych informacji jest także problemem dla samych transpacjentów. Ci opierają się głównie na informacjach znalezionych gdzieś w internecie. Nie zawsze wiarygodnych. W mediach społecznościowych powstają zamknięte grupy osób, które dzielą się swoimi doświadczeniami czy też kontaktami do lekarzy, którzy mają wiedzę w temacie. Tylko, że coś, co zadziałało w przypadku jednej osoby, u drugiej może nie dać pożądanego efektu, a może jej nawet zaszkodzić.
Anna Maria Szymkowiak: - Niektóre z osób, które chcą skorygować płeć, w swoim dążeniu do celu, są mocno zaślepione. Z braku wiedzy ryzykują swoim zdrowiem, ale też zadłużają się, byle tylko zrealizować swoje marzenie. Jest ogromna potrzeba, by mieli dostęp do specjalistów, którzy będą potrafili nimi mądrze pokierować. Przy czym zależy nam, by byli to nie tylko lekarze, ale właśnie pielęgniarki, czy położne, które najczęściej zajmują się pacjentami i są najbliżej nich.
Głównym efektem realizowanego grantu ma być opracowanie katalogu dobrych praktyk medycznych, który pozwoli na komfort pracy osobom z nich korzystającym.
Dr Andrzej Guzowski: - Ja jestem przeciwny tworzeniu takich norm. To nie wyrostek robaczkowy, który trzeba zoperować w określonym standardzie. Tu mówimy o potrzebującym człowieku, którym trzeba się zaopiekować. A może zrobimy zarządzenie, w którym nakażemy, że umierającego pacjenta trzeba trzymać za rękę? I pielęgniarka będzie go trzymać za rękę? Tylko co, kiedy skończy się jej zmiana? Wydaje się, że to proste i praktyczne, ale to jest odarte z człowieczeństwa. Tu trzeba meblować na nowo głowy osobom ze służby zdrowia.
Naukowcy z WNoZ od kilku lat zgłębiają temat „pacjenta innego kulturowo”, który trafia do polskiego systemu ochrony zdrowia. To pojęcie o bardzo szerokim zakresie. Mówimy o osobach z innego kręgu kulturowego, religijnego, innej rasy, czy nawet innych przekonaniach.
Anna Maria Szymkowiak: - Dlatego tak bardzo potrzebna jest dwustronna dyskusja. Przestrzeń naukowa zapewnia pogłębioną debatę i spojrzenie na ten temat z wielu perspektyw. Chcemy stworzyć narzędzia, ale to jest zadanie całkowicie otwarte. Wzorujemy się na ośrodku w Poznaniu, który ma specjalne „checklisty” na potrzeby wsparcia kontaktu z pacjentami np. z różnych wyznań czy kolorów skóry. Na co uważać, czego nie robić, itp. Tam to się sprawdza. Studenci też widzą potrzebę takiego opracowania. Na potrzeby projektu musieliśmy stworzyć jakiś punkt odniesienia. Jeśli jednak okaże się, że tworzenie takich poradników nie będzie miało sensu, to zmienimy założenia projektu.
Dr Andrzej Guzowski: - Praca związana z wielokulturowością w medycynie, ale też w każdym innym obszarze, to praca na lata. Kluczem jest zmiana podejścia pracujących ludzi. Jednak trzeba przyjąć, że zawsze komuś coś się nie będzie podobało. Tylko, że szpital, przychodnia czy inna placówka służby zdrowia ma być dla chorego jak bezpieczna twierdza. Nie ma znaczenia kim on jest, biały czy czarny, czy jest katolikiem czy prawosławnym, a może jeszcze kimś innym, ma się tam czuć bezpiecznie. Uprzedzenia pracujących w szpitalu osób nie mogą go dotykać.
Projekt Fundacji Akceptacja jest realizowany z funduszy norweskich i będzie trwał niecałe dwa lata.
Wojciech Więcko